poznał w Tezeuszu własnego syna. Chcąc pozyskać miłość ludu, młody bohater wyprawił się na olbrzymiego byka, który grasował w okolicach Maratonu. Ujarzmił go żywcem i oprowadziwszy po całym mieście, złożył na ofiarę Apollinowi. Źródło: Jan Parandowski, Mitologia. Wierzenia i podania Greków i Rzymian, Poznań 1987, s. 186.
zapytał(a) o 21:28 Jan Parandowski - frag. "Mitologii" - "Mit o Prometeuszu". Macie cały tekst? Gdzie mogę znaleźć cały tekst Mitu o Prometeuszu J. Parandowskiego? Czy możecie mi go podać. I proszę: a) o dokładny tekst b) nie odsyłanie mnie do wyszukiwarki "Google" To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 22:15: Prometeusz ***************** Inne podania głosiły, że człowiek jest tworem jednego z tytanów - Prometeusza, który ulepił go z gliny pomieszanej ze łzami. Duszę zaś dał mu z ognia niebieskiego, którego parę iskier ukradł z rydwanu słońca. Niedaleko miasta Panopeus pokazywano chatę z cegieł, gdzie Prometeusz ongi dokonywał swej pracy. Dokoła leżały odłamki gliniastej ziemi, a szedł z nich zapach jakby ciała ludzkiego. Były to bowiem resztki nie zużytego materiału. Dziś jeszcze czerwona ziemia beocka przypomina baśń o stworzycielu rodu ludzkiego. Człowiek Prometeusza był słaby i nagi. Palce miał zakończone zbyt kruchymi paznokciami, by mu były obroną przed pazurami dzikich zwierząt. Jedynie jego postać, niepodobna do otaczających stworzeń, była widocznym obrazem bogów. Brakowało mu tylko ich siły. Niby młode zjawy senne błądzili ludzie, bezradni wobec potęg przyrody, której nie rozumieli. Wszystkie ich czyny były nieświadome i bezładne. Widząc to Prometeusz ponownie zakradł się do wielkiego spichlerza ognia w niebiesiech i przyniósł na ziemię pierwsze zarzewie. W siedzibach ludzkich zapłonęły jasne ogniska ogrzewając mieszkańców i płosząc drapieżne bestie. Mądry tytan uczył ludzi umiejętnego używania ognia, sztuk i rzemiosł. Nie podobało się to Dzeusowi. Mając w pamięci niedawną walkę z gigantami, obawiał się wszystkiego, co pochodzi z ziemi. Kazał tedy Hefajstosowi, z bogów najbieglejszemu we wszelkich kunsztach, stworzyć kobietę cudnej urody, na wzór bogiń nieśmiertelnych. Gdy misterne to dzieło już było gotowe, Atena nauczyła pierwszą niewiastę pięknych robót kobiecych; Afrodyta otoczyła jej oblicze wdziękiem i w oczy wlała urok uwodzicielski; Hermes dał je skryty i pochlebczy charakter wraz z darem kuszącej wymowy; w końcu ubrano ją w złoto i uwieńczono kwiatami. I nazwano ją Pandorą, albowiem była ona darem dla ludzi od wszystkich bogów i każdy z bogów obdarzył ją jakąś szczególną właściwością. W posagu otrzymała glinianą beczułkę szczelnie zamkniętą, której zawartości nikt nie znał. Tak wyposażoną Pandorę zaprowadził Hermes, posłaniec bogów, na ziemię i zostawił ją przed chatą Prometeusza. Mądry tytan wyszedł przed dom przyjrzeć się pięknej nieznajomej i od razu zwietrzył jakiś podstęp. Nie przyjął jej więc, ale odprawił i innym doradzał tak samo postąpić. Lecz Prometeusz miał brata nie bardzo rozumnego, imieniem Epimeteusz, co się wykłada: "wstecz myślący". Ten nie tylko nie wygnał Pandory, lecz natychmiast z nią się ożenił. Pandora ciekawa była zajrzeć do owej beczułki, którą bogowie dali jej we wianie. Ale przyszedł Prometeusz, odwiódł brata na stronę i przestrzegał: "Niemądry Epimeteuszu - rzekł - zrobiłeś już jedno głupstwo, żeś tę niewiastę, na zło chyba stworzoną przez bogów, przyjął do domu. Nie czyń przynajmniej drugiego głupstwa i nie otwieraj beczki ani żonie nie pozwalaj, bo tak mi się zdaje, że w niej jakieś wielkie licho siedzi". Epimeteusz przyrzekł, że się nad tym zastanowi. Miał zwyczaj myśleć bardzo długo i powoli, tak że zanim zdążył rozważyć słowa brata, szybkomówna Pandora nakłoniła go do otwarcia beczki. I oczywiście stało się nieszczęście. Ledwo podniesiono wieko, wyleciały na świat wszystkie smutki, troski, nędze i choroby i jak kruki obsiadły biedną ludzkość. Prometeusz chciał teraz bogom podstępem za podstęp odpłacić. Zabił wołu i podzielił go na dwie części: osobno złożył mięso, które owinął skórą, oddzielnie zaś kości, i nakrył je tłuszczem. Zaczem poprosił Dzeusa: "Którą część weźmiesz, będzie odtąd bogom poświęcona". Dzeus wybrał tę, gdzie było więcej tłuszczu, domyślając się pod jego grubą warstwą najdelikatniejszego mięsa. Natychmiast przekonał się, że to same kości, okryte najgorszym tłuszczem. Ale wyrok był niecofniony: te właśnie części zwierząt składano w ofierze bogom niebieskim. Dzeus zemścił się okrutnie. Na jego rozkaz przykuto Prometeusza do skały Kaukazu. Co dzień zgłodniały orzeł zalatywał, by mu wyjadać wątrobę, która wciąż odrastała. Wokoło było pusto i głucho. Skazaniec nie słyszał głosu ludzkiego ani nie ukazywała mu się twarz przyjazna. Palony gorącymi promieniami słońca, bez ruchu i spoczynku, trwał Prometeusz, niby wieczny wartownik, dla którego zawsze późno przychodzi noc w płaszczu gwiaździstym i za późno zorza poranku roztapia się w ciepłocie dnia. Jego próżne jęki spadały w przepaść gór jak martwe kamienie. Prometeusz jest jedną z najwznioślejszych postaci w mitologii - bóg, który cierpiał przez miłość dla ludzi. Zanim do nich przemówił, byli jak ślepcy i brodzili w mroku, nie wiedząc ani o sobie nic, ani o świecie otaczającym, były im obce budowy kamienne, strzelające ku słońcu, nie znali sztuki ciesielskiej. Nie umieli powiedzieć, kiedy następuje kres zimy lub kwietnej wiosny, albo jesieni bogatej w plony. Żyli jak mrówki w ciemnych jaskiniach, aż on im pokazał, gdzie wschodzą gwiazdy i kędy zachodzą. Dał im naukę o liczbach, najprzedniejszą wiedzę i objawił kunszt pisania, ten skarbiec pamięci i źródło poezji. Oswoił zwierzęta, konie zaprzągł do wozu i na słone morze spuścił płóciennoskrzydłe statki. Dał chorym lekarstwa kojące i wynalazł zioła, które ból usuwają. W głębi ziemi wyśledził cenne metale i objawił, jak ze snu, lotu ptaków i głosów w przyrodzie odgadywać przyszłość. Prometeusz w człowieku rozbudził ducha i dał mu moc panowania nad światem. [...] może to się tobie przyda Odpowiedzi mit o Syzyfie Główny bochater był lubiany przez Bogów, którzy zapraszali go na uczty na Olimp. Syzyf lubił plotki, bogowie jednak nie ale po pewnym czasie przyzwyczaili się do jego charakteru i wybaczali mu, ale gdy pewnego razu zdradził ważny sekret Zeusa, ten rozgniewał się na niego i posłał do niego boga śmierci, aby ten zabrał Syzyfa ze świata. Syzyf uwięził boga śmierci i ludzie przestali umierać. Wówczas bogowie wysłali Kresa ,aby uwolnił boga śmierci i Syzyf musiał umrzeć, ale przed śmiercią zakazał małżonce grzebania jego zwłok. Dusza jego nie mogła, więc wejść do krainy cieniów i błąkała się po świecie. Bogowie zlitowali się i pozwolili Syzyfowi zejść na trzy dni na ziemię, aby ukarał żonę. Syzyf poszedł ale po trzech dniach nie wrócił, bogowie o nim zapomnieli, a on żył cicho starając się nie zwracać na siebie uwagi. Dopiero po wielu latach przypomniano sobie o uciekinierze i przyszli, aby zabrać go do Hadesu. Za swoje czyny Syzyf został przez bogów skazany na wieczną pracę, polegającą na wtaczaniu ciężkiego głazu na górę, który zawsze pod szczytem wymyka mu się z rąk i spada z powrotem na dół. Trud Syzyfa stał się symbolem pracy daremnej, która nigdy nie będzie miała końca. Uważasz, że ktoś się myli? lub
Źródło: Jan Parandowski Mitologia. Wierzenia i podania Greków i Rzymian, Wydawnictwo Puls 1992 r., s. 165 Ćwiczenie 4. Przeczytaj zdania dotyczące mitu o Perseuszu. Następnie podziel je na zgodne z treścią mitu (PRAWDA) i odbiegające od tejże treści (FAŁSZ) i umieść odpowiedzi we właściwym miejscu tabeli:
Tytuł: Mitologia Podtytuł: Legendy kreteńskie Autor: Jan Parandowski Streszczenie mitu o TezeuszuInterpretacja mitu o TezeuszuNawiązania do mitu o Tezeuszu Streszczenie mitu o Tezeuszu Ojcem Tezeusz był Ajgeus (Egeusz), który zawojował Attykę i został królem Aten, matką była Ajtra, królewna z Trojzeny. Ajgeus porzucił jego matkę Tezeusza, lecz zanim to zrobił wskazał jej wielki głaz pod, który ukrył miecz i sandały. Gdy Tezeusz dorósł udał się tam z matką i z łatwością odwalił głaz zabrał rzeczy i udał się do ojca. Młodzieniec aby pozyskać sympatię Ateńczyków ujarzmił ogromnego byka, który grasował w okolicach Maratonu. Nikt nie ucieszył się z tego, że złożył byka w ofierze, gdyż w kraju panowała żałoba. Od króla Minosa przybyli posłowie z żądaniem dorocznego haraczu: wybierano 7 chłopców i 7 dziewcząt, którzy zostaną przeznaczeni na żer dla Minotaura. Tezeusz zadeklarował, że popłynie zabić szkaradne monstrum o byczej głowie, które zamieszkiwało wielki labirynt. Gdyby jego misja powiodła się miał zawiesić na statku czerwony żagiel, w razie porażki czarny. Córka króla Minosa Ariadna dała Tezeuszowi kłębek nici i pouczyła aby przywiązał go przy wejściu i stopniowo rozwijał kłębek. Wreszcie spotkał Minotaura zabił go i wyszedł zwijając nici. Gdy to zrobił wsiadł na okręt i odpłynął razem z Ariadną. W drodze powrotnej nagle zmieniły się uczucia Tezeusza do Ariadny i kazał wynieść ją śpiącą i porzucić na wyspie. Ariadna była zrozpaczona, wciąż wołała Tezeusza. Nagle jej oczom ukazało się stado satyrów, menad i bachantek. Gdy otworzyła oczy ujrzała także Dionizosa, który wyznał jej miłość i oświadczył się. Tymczasem stary ojciec Tezeusza wyczekiwał na syna. Gdy okazało się, że z oddali widzi czarny żagiel rzucił się z do morza popełniając samobójstwo. Tezeusz zapomniał zmienić żagiel na czerwony. Wysłał przodem herolda, który został obdarowany wieńcami jako zwiastun dobrej nowiny. Gdy zawiadomił Tezeusza o śmierci ojca wszyscy z płaczem udali się w stronę miasta. Na wspomnienie tego dnia urządzano Oschoforia, którym towarzyszył najpierw radosny, a później żałobny nastrój. Interpretacja mitu o Tezeuszu Mit ma swoje symboliczne znaczenie: życie to wielki labirynt, w którym błądzimy ale zawsze znajdzie się ktoś kto poda nam rękę (nić). Nawiązania do mitu o Tezeuszu Boska komedia – Dante Alighieri Do fraszek – J. Kochanowski Lalka – B. Prus Imię róży – U. Eco Sklepy cynamonowe, Sanatorium pod Klepsydrą – B. Schulz Proces – F. Kafka
Autor: Jan Parandowski urodził się w 1895 roku we Lwowie i był prozaikiem, eseistą oraz tłumaczem. Jego debiut miał miejsce już w 1913 roku, kiedy to opublikował szkic literacko-filozoficzny. Jego debiut miał miejsce już w 1913 roku, kiedy to opublikował szkic literacko-filozoficzny.
Mit o Tezeuszu, Ariadnie i Minotaurzefragmenty książki "Tezeusz w labiryncie" Zygmunta Krzaka i Krzysztofa KowalskiegoTezeuszOdwiedza król króla: ateński Ajgeus trojzeńskiego Pitteusa. Ten ostatni ma córkę, której narzeczony opuścił Trojzenę nie dopełniwszy ceremonii zaślubin. Ojciec, by oszczędzić córce wiecznego narzeczeństwa-dziewictwa, korzysta z okazji i odurzonego winem króla Aten układa na spoczynek. Gdy zbudził się Ajgeus, ujrzał się w łożu królewny Ajtry. Pojął ją i rzekł: gdyby urodził się chłopiec, nie oddawać go obcym, ale wychowywać i baczyć, co zeń wyrasta. Jeżeli kiedyś zdoła odsunąć głaz skrywający te oto sandały i miecz, niechaj przybywa z nimi do mnie, nie mam bowiem dotąd potomka. Od wielu mitycznych bohaterów żąda się takiego wyczynu. Sandały i miecz są symbolami władzy królewskiej. Podobnym zadaniom musieli sprostać na przykład Odyn, Galahad, Artur. Ajgeus odszedł do Aten. Obiecał ongiś Medei, że udzieli jej schronienia, w zamian za co ona sprawi mocą swej magii, że urodzi mu się syn. I stało się: Ajgeus przyjął Medeę umykającą z Koryntu, poślubił ją, a ona urodziła mu syna. Ale i w Trojzenie Ajtra powiła chłopca. Gdy doszedł szesnastego roku, matka zaprowadziła go do pewnej skały za miastem i spytała: – Czy potrafisz odsunąć ten głaz? Była to pierwsza praca Tezeusza. Matka wyznała mu wszystko, także to, o czym nie wiedział Ajgeus. Oto tej nocy, której gościł w jej panieńskim łożu, gdy spał odurzony winem i miłością, ona, Ajtra, wiedziona nakazem Ateny, wymknęła się na pobliską wyspę, gdzie oczekiwał jej Posejdon. Oddała się tej nocy po raz drugi. Gdy wróciła, Ajgeus spał jeszcze, niczego nieświadomy. Niezwykłe okoliczności towarzyszące narodzinom to kolejna cecha, jaką dzieli Tezeusz z innymi mitycznymi bohaterami, są wśród nich: Herakles, Minos, Perseusz, Jazon, Odys, Achilles, Edyp, a nawet Mojżesz. Wypadło mu przechodzić koło Przesmyku Korynckiego, gdzie Sinis zginał wierzchołki dwóch sosen i przywiązawszy do nich ofiarę, puszczał drzewa, aby prostując się rozszarpywały ciało. Tezeusz sprawił, że ostatnim, którego rozdarły sosny, był sam Sinis. W Krommejon zastał krainę leżącą odłogiem, mieszkańcy nie wychodzili na pola z bojaźni przed ludożerczą lochą. Tezeusz upolował bestię. Skiron zastąpił mu drogę przy nadmorskim urwisku, domagając się obmycia swych nóg. Miał on zwyczaj strącać niespodziewanie w morze pochylonego do jego stóp wędrowca. Tezeusz zuchwale odmówił spełnienia żądania i sam zrzucił Skirona z urwiska. W pobliżu Eleuzis natknął się na siłacza Kerkiona, który wyzywał przechodniów do zapasów, po czym gniótł ich w śmiertelnym uścisku. Tezeusz chwycił go za nogi, poderwał ku górze, a ten, padając, roztrzaskał sobie głowę o ziemię. Wieści o czynach Tezeusza dotarły do Aten wcześniej niż on sam. Medea przeczuwała w nim rywala do tronu dla swego syna poczętego z Ajgeusem. Toteż gdy tylko Tezeusz pojawił się w Atenach, przekonała króla, że przybysz żywi skryte, złe zamiary i należy go otruć winem podczas uczty. Lecz gdy Tezeusz wyciągnął miecz, jak gdyby nim chciał dzielić pieczyste, Ajgeus rozpoznał ów miecz. Medea umknęła. Ajgeus uznał Tezeusza wobec zgromadzenia za syna i prawowitego następcę. Ale to jeszcze nie kulminacja; najbardziej heroiczny wyczyn ma Tezeusz dopiero przed sobą. Ponure wydarzenia miały miejsce pod Maratonem. Szalał tam byk Posejdona, sprowadzony ongiś przez Heraklesa. Tezeusz podziwiał Heraklesa, wzorował się na nim, pragnął mu dorównać, toteż szczególnie chętnie podjął się ujarzmienia tego akurat byka. Tryumfalnie wlókł go pod górę na Akropol, by złożyć w ofierze. Niestety, wraz z przyczyną nie ustał skutek. Ofiarą byka padł bowiem wcześniej między innymi syn Minosa, toteż władca Krety nałożył na Ateny haracz: co dziewięć lat mają oddać siedmiu młodzieńców i siedem dziewic do labiryntu Minotaurowi na pożarcie. Właśnie nadchodził kolejny termin haraczu. Tezeusz wyrusza dobrowolnie wśród ofiar. U podstaw tej decyzji nie leży altruistyczne poświęcenie siebie zamiast kogoś innego. Tezeusz w gruncie rzeczy nie jest jedną z ofiar, chociaż płynie z nimi. Ta dramatyczna wyprawa jest dla niego wyjątkową okazją, by zmierzyć się z potworem; jeśli nawet zginie, to nie jako ofiara, lecz w heroicznej walce, podjętej świadomie, bez przymusu. Tej przygody nie podejmuje podobnie jak poprzednich, niejako a vista, przeciwnie, starannie się do niej przygotowuje. Pierwsze kroki kieruje do wyroczni, która radzi mu, aby w tym przedsięwzięciu zyskał przychylność Afrodyty. Szczególną opiekę roztacza nad nim Posejdon, udziela mu rad, a nawet nie uchyla się od uczynienia „znaku”; gdy Minos chełpi się pokrewieństwem z Zeusem, Posejdon pomaga wówczas Tezeuszowi wyłowić pierścień wrzucony umyślnie do morza przez Minosa. [Istotne, archetypowe znaczenie postaci Posejdona i Afrodyty omówimy w dalszych rozdziałach]. Tezeusz składa bogom stosowne ofiary przed wyruszeniem na wyprawę. Nie zaniedbuje też bardziej przyziemnych środków: powierza statek doświadczonym żeglarzom oraz zastępuje dwie spośród ofiarowywanych dziewic dwoma młodzieńcami (w przebraniu kobiecym), zdolnymi w razie potrzeby wesprzeć go już na Krecie. Wyprawa kreteńska staje się ważna w biografii Tezeusza nie post factum, nie tylko poprzez to, że się znakomicie udała. Przykłada on do niej wielką wagę, jeszcze nim się dokonała i – uwaga! – bez względu na rezultat. Wyczynem jest tutaj już samo podjęcie wyprawy, o czym świadczy słynny epizod z żaglami. Wyruszając, zabiera ze sobą drugi komplet żagli – białych. Gdy będzie wracał zwycięzcą, powinien zrzucić czarne, pod jakimi wyruszył, i wciągnąć białe. To zresztą staje się przyczyną tragedii. Tezeusz zapomniał o umówionym znaku. Ajgeus, ujrzawszy statek powracający pod czarnymi żaglami, z rozpaczy rzucił się w morze; od jego imienia wzięło ono nazwę: Ajgejskie, Egejskie. Celem wyprawy były śmiertelne zapasy z potworem. Tymczasem przygoda rozpoczęła się od miłości. W przybyszu zakochała się królewna Ariadna. Ofiarowała mu podarek najbardziej kobiecy, wręcz symbolicznie kobiecy – kłębek wełny. Zapewne własnoręcznie snuła i zwijała tę nić, jak było w zwyczaju ówczesnych kobiet. Gdy Tezeusz przekraczał próg labiryntu, w jednej ręce trzymał miecz – wspaniały męski dar Ajgeusa, w drugiej zaś kłębek Ariadny – dar kobiecy. Ona sama stała u wejścia do labiryntu, trzymając w dłoni koniec nici. Tezeusz zagłębiał się w czeluść, nić rozwijała się z tyłu za nim. Dotarł do potwora, mieczem pozbawił go życia i ruszył w powrotną drogę; odnajdywał ją, zwijając nić przed sobą. Ta nić wyprowadziła go z labiryntu i przywiodła wprost ku Ariadnie. W tym miejscu mit rozdwaja się. Jedna z wersji mówi, że Tezeusz poślubia Ariadnę, inna, że porzuca ją samotną na wyspie Dia (obecnie Naksos) niedaleko Krety. Jak się wydaje, w gruncie rzeczy nie ma tu sprzeczności, ponieważ w obu wersjach Tezeusz de facto zdobywa Ariadnę – kobietę znającą tajemnicę labiryntu, królewnę, dziewicę, najpiękniejszą z pięknych. A więc dokonało się. Wyprawa kreteńska jest głównym czynem Tezeusza. Bój na śmierć i życie ze smokiem bądź potworem czeka każdego herosa. Przypomnijmy: Edyp pokonuje Sfinksa, Odys – Polifema, Jazon – smoka strzegącego złotego runa, Perseusz – Gorgonę, zaś Herakles, jako arcyheros, wręcz wiele potworów: Lwa Nemejskiego, Hydrę, smoka Ladona, Geriona, Cerbera, olbrzyma Antajosa. Z potworami rozprawiają się zresztą także herosi innych kultur: sumeryjski Gilgamesz, chiński I, perski Rustam, turecki Oðuz, germańscy Beowulf i Zygfryd, polski Krak, fiński Väinämöinen, japoński Susanoo, afrykański Sudika-Mbambi. Również bogowie walczą z potworami: grecki Zeus, hebrajski Jahwe, babiloński Marduk, egipski Re, indyjski Indra, hetycki Teszub, germański Tor. Wróćmy wszakże do Tezeusza. Wstępuje on na tron po zmarłym tragicznie Ajgeusie. Ustanawia teraz prawa, reguluje wiele spraw. Naśladując wciąż Heraklesa, który uczynił swego ojca Zeusa patronem Igrzysk Olimpijskich, Tezeusz czyni Posejdona patronem Igrzysk Istmijskich. Pod rządami Tezeusza Ateny stają się potężne. Wielu jeszcze czynów dokonał Tezeusz, ale żaden nie dorównał już zdobyciu labiryntu, nawet wyprawa do Hadesu. Podczas niej utracił zresztą siły fizyczne i pozycję w Atenach. Opuścił więc miasto. Burza zniosła jego okręt na wyspę Skyros, gdzie podstępny Likomedes, pragnąc zagarnąć majątek Tezeusza na tejże wyspie, strącił go ze skały. Ateńczycy odnaleźli grób bohatera na szczycie jednej z gór; orzeł rwał tam szponami ziemię; zaczęto kopać niezwłocznie w tym miejscu i wnet natrafiono na kamienny sarkofag, a w nim na kości oraz miecz. Badacze religii i mitów zauważyli, że pomimo różnorodności biografie bohaterów różnych kultur pod pewnymi względami są zdumiewająco podobne. Lord Raglan ustalił i opublikował charakterystykę wzorcową herosa. Uwzględniliśmy ją, prezentując postać Tezeusza. Wrócimy do tego wzorca w jednym z następnych rozdziałów. AriadnaByła królewną kreteńska, córką króla Minosa i jego małżonki Pazyfae, siostrą przyrodnią (po matce) potwora Minotaura. Jej narodzinom, dzieciństwu i latom młodzieńczym nie towarzyszą żadne wyjątkowe okoliczności, wyjąwszy niepowszedniość królewskiego domu jako takiego. Ariadna wkracza na mityczną scenę wraz z przybyciem Tezeusza na Kretę – pokochała tego herosa. Wyjawiła mu sekret, jak wyjść z labiryntu, po czym, gdy wyszedł, opuściła u jego boku swą rodzinną wyspę. Jak wyglądała? Powiada Homer:[...] cudny taniec, który Dedal w KrecieWymyślił Aryjadnie, prześlicznej kobiecie. (Homer, 1974)Z jednej strony, tradycja homerycka jest oczywiście ważną wskazówką i należy ją brać pod uwagę, z drugiej zaś strony – de gustibus non est disputandum. Na szczęście istnieją bardziej konkretne, materialne przesłanki do wnoszenia o urodzie królewny kreteńskiej. Niewykluczone, że przedstawiano ją podobnie do słynnej figurki z Krety zwanej „tancerką”: długa do ziemi, falbaniasta, rozkloszowana spódnica, serdak z obcisłymi rękawami nie sięgającymi łokci, otwarty z przodu, całkowicie odsłaniający nagie piersi; silnie wcięta talia, kruczoczarne włosy, urok młodości. Mit mówi o specjalnej marmurowej posadzce do tańca, jaką w Knossos zbudował Dedal dla Ariadny. Jej imię, tłumaczone jako „bardzo święta”, wskazuje, że królewna mogła być zarazem kapłanką, a będąc nią – tancerką. Nie wiemy na pewno, czy królewny kreteńskie bywały kapłankami i tancerkami zarazem, a jeśli nawet bywały – czy figurka „tancerki” z Krety wzorowana jest na rzeczywistym wyglądzie kobiet z kreteńskiego domu królewskiego bądź kolegium kapłańskiego. Jednakże rzecz jest prawdopodobna. Jak się wydaje, w tym kręgu, w tego typu estetyce, w tym typie urody wolno doszukiwać się piękna Ariadny, „prześlicznej kobiety”. W tradycji greckiej Ariadna uchodziła za solarną dziewicę, córkę słońca, wiosenną pannę. Takie jest jej mistyczne powinowactwo. Słońce w swej wędrówce dobowej i rocznej obrazuje misterium zmartwychwstania, stąd Ariadna jest uosobieniem i symbolem odrodzenia. Jeżeli w ogóle była kapłanką (i zarazem tancerką), to właśnie kultu odrodzenia. Imię Ariadna oznacza: miła, wspaniała, przenajświętsza. Nadto na Krecie miała imiona oznaczające: promienista, jasnoświecąca. Na Naksos i Krecie czczono ją jako boginię przyrody, która stała bardzo blisko Afrodyty i symbolizowała płodność ziemi. Gaj, w którym pokazywano jej grób, nazywany był gajem Afrodyty-Ariadny. Ta Afrodyta-Ariadna była boginią życia, miłości i śmierci. Wierzono, że corocznie znikała i ponownie ukazywała się na wiosnę. Jedna z wersji mitu, jak wspominaliśmy, mówi o rozstaniu Ariadny z Tezeuszem, ponoć porzucił ją samotną na wyspie Dia (obecnie Naksos), dokąd przybył po nią Dionizos. Znamienne, że w tej wersji spotkanie z herosem stanowi w jej biografii jedynie krótkotrwały epizod, jak gdyby fabularne przejście do zasadniczej części jej życia u boku Dionizosa – boga par excellence odradzającego. Znamienne również, że Ariadna właściwie wcale nie pomaga Tezeuszowi w dokonaniu heroicznego czynu, nie pod-powiada, nie radzi, jak zgładzić potwora, mimo że zna go lepiej – wszak to jej brat przyrodni. Jej rola zaczyna się w momencie, gdy bohater wstępuje w otchłań labiryntu. Przez cały czas, gdy heros zapuszcza się coraz dalej i głębiej, gdy z każdym krokiem przybliża się do śmierci tkwiącej na dnie otchłani, w centrum labiryntu – Ariadna jest „potencjalną możliwością” ponownego ujrzenia światła. Gdy wreszcie dokonało się i Minotaur padł z ręki Tezeusza, „potencjalna możliwość” realizuje się. Bohater, który dotarł do kresu, do samej śmierci, nigdy by się stamtąd nie wydostał o własnych siłach, bez pomocy Ariadny, nawet z odciętą głową Minotaura. Ze względu na symboliczne treści, których depozytariuszką jest Ariadna, mit jest opowieścią o wyjściu z labiryntu w sensie fizycznym i mistycznym, dosłownym i przenośnym. Na progu labiryntu, w którego najgłębszym zakamarku czai się śmiertelny potwór, stoi Ariadna, podaje herosowi kłębek, trzyma w ręku koniec nici, „bardzo święta”, „prześliczna”, wiosenna panna słoneczna. MinotaurTauros po grecku znaczy byk; Mino-taur, czyli byk Minosa. Najdonioślejsze wydarzenie dla Minotaura, paradoksalnie, rozegrało się nim przyszedł na świat. Minos uchybił Posejdonowi, nie złożył w ofierze nadzwyczaj pięknego byka zesłanego mu przez boga. Inna wersja głosi, że winowajczynią była jego żona Pazyfae, nie oddając należnej czci Afrodycie. W obu wersjach jednak skutek jest ten sam: Pazyfae zapłonęła nienaturalną namiętnością do tego akurat zwierzęcia. Dedal sporządził drewnianą krowę, obciągnął ją skórą, Pazyfae ukryła się w środku, włożyła nogi w zadnie kończyny sztucznej jałówki i tak zaniesiono ją na pastwisko: „Najstraszniejsze pragnienie, jakie kiedykolwiek szarpało wnętrznościami kobiety, zostało zaspokojone” (J. Parandowski). Owocem zwyrodniałego związku był nieokiełznany, żądny krwi Minotaur – mężczyzna z byczym łbem. Aby ukryć hańbę królewskiego domu i uchronić Kretę przed potworem, zamknięto go w labiryncie wybudowanym przez Dedala. Minotaur był okropny, odrażający i przerażający, przy czym jego potworność miała charakter nie tylko estetyczny, zewnętrzny, lecz także charakterologiczny, wewnętrzny. Mówiąc o charakterologicznym aspekcie tej ucieleśnionej ohydy, nie na miejscu byłoby stosowanie określenia „nieetyczny”, „niemoralny” itp., gdyż Minotaur nie sprzeniewierzył się żadnym normom, o żadnych bowiem nie wiedział; nie mówiąc o tym, że sam zrodził się w efekcie przekroczenia wszelkich norm. Jego potworność nie wynika z zachwiania proporcji pomiędzy pierwiastkami dobra i zła, chyba jedynie w tym znaczeniu, że pierwiastka dobra nie ma w nim wcale. W londyńskiej Tate Gallery znajduje się obraz pędzla Wattsa przedstawiający Minotaura. Lewą ręką miażdży on ptaszka, spogląda gdzieś w dal ku horyzontowi, zda się ani się nie interesując swą ofiarą, ani nawet nie wiedząc, że ją uśmiercił; ten potwór beznamiętnie niszczy wszystko, czegokolwiek się dotknie. Minotaur nie stał się potworem nagle, w wyniku jakiegoś porażającego jego psychikę wydarzenia, ani też nie stopniowo, w rezultacie powolnej degradacji moralnej, podobnie jak Dorian Gray. On się nim urodził. Wina i przyczyna leżą poza Minotaurem. Błąd człowieka (wszystko jedno – Minosa czy Pazyfae) spowodował rozpętanie potwornych sił. Ale też człowiek spętał je na powrót, w labiryncie. Tam potwór pędzi życie w zamknięciu. Poza ofiarami nie widuje nikogo. Sam ich zresztą nie zdobywa, dostarczają mu ich; a raczej należałoby powiedzieć, że wydarzenia toczącego się życia dostarczają ofiar. Minotaur trwa pasywnie, ponieważ labirynt uniemożliwia mu aktywny kontakt ze światem, a światu z nim. Siłą rzeczy jego potworność ma charakter potencjalny. Żeby zetknąć się z nią, trzeba szczególnych starań, trzeba się doń przedrzeć, przedostać, droga jest wyjątkowo trudna – cały labirynt stoi na przeszkodzie. Oglądają go ofiary, lecz jest to ostatni widok w ich życiu. Tylko heros – zobaczywszy go – ujrzy jeszcze świat. Dla ofiar zetknięcie z nim jest ciosem, wyrokiem losu wbrew ich woli. Heros natomiast szuka go dobrowolnie, wielkim nakładem sił – to ważna wskazówka zanotowana przez mit. Prócz herosa i (nielicznych mimo wszystko) ofiar nikt nie widuje potwora, pozostali wiedzą o nim, ale nie z własnego, osobistego doświadczenia. Minotaur to potwór wyjątkowo trudny do autopsji. Charakteryzując go, trzeba mieć na uwadze jego pochodzenie. Występek, jakiego dopuściła się Pazyfae, ma pewne semantyczne implikacje, mianowicie Minotaur jawi się jako owoc przekroczenia wszelkich granic w sposób przechodzący wszelkie wyobrażenie, a więc jako wcielenie potworności totalnej. I jeszcze jeden aspekt ma kapitalne znaczenie, jeśli chodzi o pochodzenie Minotaura: był on bratem przyrodnim Ariadny. Ona – uosobienie odrodzenia, on – śmierci; dobro i zło rodzeństwem. Przychodzi na myśl cała seria przysłów w rodzaju „niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Mimo pozorów, nie ma tu sprzeczności, oba pierwiastki – dobro i zło – tkwią immanentnie w naturze człowieka; dobre i złe dzieci jednej i tej samej matki. Z tymi dwojgiem styka się Tezeusz w największej i najważniejszej przygodzie swego życia. Schemat tego mitu (i jak zobaczymy wielu innych) opiera się na trzech głównych postaciach, są nimi: heros, dziewczyna i potwór. Heros podejmuje niezwykle ryzykowne, nie dla wszystkich wykonalne (dla większości niewykonalne), zadanie. Wypełnia je. Często, jeśli nie najczęściej, polega ono na zmierzeniu się z potworem. Zarazem nagrodą i efektem jest dziewczyna, dziewica, królewna. Oboje – dziewczyna i potwór – są niezbędni herosowi. Jego musi pokonać, aby osiągnąć kulminacyjny punkt heroicznego życia. Zaznaczmy raz jeszcze: dla dalszej interpretacji naszego mitu ta triada – heros, potwór, dziewczyna – ma najważniejsze znaczenie. Na czym właściwie polega potworność, którą uosabia Minotaur? Czy należy o niej mówić w kategorii konfliktu natury z kulturą? Skąd bestia w człowieku? Być może w ogóle nie sposób wyrazić tego werbalnie. Żaden język, „ani ten życiowo-praktyczny, ani polityczny, ani język teorii, wiary, moralności, nie są w stanie przekopać się do miejsca podziemnego, gdzie spoczywa grzech niewinny, uroda ohydna, życie uśmiercone, śmierć żyjąca [...] A ty, przeto, jeśli chcesz dotrzeć do źródła, musiałbyś zstąpić w podziemia” (Gombrowicz, 1987). Takie zstąpienie za każdym razem, zawsze i wszędzie będzie (jest) czynem heroicznym.
Mit o Tezeuszu - streszczenie mitu o Tezeuszu Tezeusz był wychowywany tylko przez matkę. Jego ojciec, Egeusz nakazał kobiecie, by ich syn, będąc już dorosły dźwignął pewien kamień, pod którym ukrył on miecz i sandały dla potomka. Chłopiec wyrósł na silnego i dzielnego młodzieńca.
Streszczenie Tezeusz był synem Ejgeusza oraz Ajtry. Ojciec Tezuesza porzucił matkę, jednak wskazał jej miejsce, w którym ukryte były miecz i sandały dla ich syna. Tezeusz dorastał, marząc o tym by być bohaterem jak Herakles. Gdy dorósł, otrzymał podarunek ojca i wyruszył w drogę. Pokonawszy Skirona oraz Sinnisa i Prokteusa, dotarł do Aten. Jego wygląd stał się przyczyną drwin. Tezeusz zamanifestował swoją siłę wyrzucając woły na ogromną wysokość. Bohater został rozpoznany przez swojego ojca. Tezusz, któremu zależało na sympatii ludu, udał się na polowanie na byka zamieszkującego w pobliżu Maratonu. W tym samym czasie, w Atenach pojawili się posłańcy króla Minosa, którzy zarządzali czternaściorga ludzi jako corocznej ofiary dla Minotaura. Tezeusz postanowił zmierzyć się z potworem. Obdarzony w dwa żagle – czerwony, który miał symbolizować zwycięstwo i czarny w przypadku porażki, Tezeusz wyruszył na Kretę. Na dworze króla Minosa żyła jego córka Ariadna, która pokochała Tezeusza. Podarowała mu nić, która przywiązana u początku labiryntu miała pomóc mu w drodze powrotnej. Zwycięski Tezeusz ruszył razem z Ariadną do domu. Jednak królewna została pozostawiona na wyspie Naksos. Samotna i porzucona królewna została żoną Dionizosa. Tezeusz powracał do Aten, jednak stawia żagiel, który był w kolorze czarnym. Zrozpaczony Egeusz popełnił samobójstwo. Tezeusz dowiedział się o śmierci ojca. Jego powrót do Aten był wydarzeniem jednocześnie smutnym i radosnym. Tezeusz zjednoczył wiele miast, wyruszył także na wojnę z Amazonkami. Porwał Antiopę i miał z nią syna Hipolita. Kolejną małżonką Tezeusza była Fedra. Podczas podróży bohatera, opiekowała się ona Hipolitem. Jedna z wypraw Tezeusza wydawała się zakończyć fiaskiem. Przewidująca śmierć męża Fedra zaproponowała małżeństwo Hipolitowi. Chłopiec odrzucił jej propozycję. Gdy Tezeusz powrócił, Fedra oskarżyła Hipolita o próbę uwiedzenia. Tezeusz przeklął syna, na którego Posejdon zesłał smoka. Hipolit zginął, a Fedra popełniła samobójstwo. Pewnego dnia Tezeusz przybył na wesele swego przyjaciela, księcia Pejritoosa. Podczas uczty miała miejsce bitwa z centaurami. Pięćdziesięcioletni Tezeusz porwał ze Sparty Helenę, młodą córkę Tyndareosa. Podczas jednej z wypraw bohatera rozkazano oddać dziewczynkę, a króla skazać na wygnanie. Tezeusz zginął upadając ze skały znajdującej się na wyspie Skyros. Szczątki Tezeusza zostały po śmierci sprowadzone do Aten, gdzie jego grób stał się schronieniem dla wszelkich osób potrzebujących pomocy. Plan wydarzeń: 1. Narodziny Odejście Egeusza i pozostawienie stroju dla Wędrówka Tezeusza do Przybycie Tezusza do Aten i rozpoznanie przez Polowanie na byka zamieszkującego okolice Wyprawa na Miłość Pokonanie Triumfalny powrót Tezeusza do domu, pozostawienie Ariadny na Postawienie złego żagla. Samobójstwo Wojna z Narodziny Małżeństwo z Propozycja Fedry skierowana do Śmierć Hipolita oraz Uczta weselna Porwanie małoletniej Rozkaz wydania Heleny i wygnania Śmierć Sprowadzenie zwłok bohatera do Aten. Rozwiń więcej
Jan Parandowski Człowiek homerycki 1.Człowiek homerycki nigdy nie żył na ziemi, tak samo jak nigdy nie posługiwano się w życiu językiem Homera. I jak ów język, piękny aliaż narzeczy, który się długo klarował w alembikach tradycji poetyckiej, tak i człowiek epopei został ukształtowany kunsztownie z mitu, marzenia i
Demon_189 EBooki Zbiór Użytkownik Demon_189 wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 26,006 osób, 6829 z nich pobrało i opinie (13)Gość • 9 miesiące temuNie trzeba się logować pobrało się bez problemu Gość • 10 miesiące temuJa się nie muszę lecieć gowac żeby pobracGość • 17 miesiące temuTego jest za dużo bez sensu eeee a ja to mam na jutroGość • 18 miesiące temupobiera się♥Gość • 20 miesiące temudziała, bez logowaniaGość • 21 miesiące temuGdzie jest prometeuszDavcio1324• 21 miesiące temumusisz sie zalogowac zeby pobracGość • 21 miesiące temudział wszystko okGość • 21 miesiące temunie można pobraćGość • 22 miesiące temuwow wielkie dzięki. Pbrałam bez problemów i mg sb czytać uratowałeś mi żcyie hehGość • 22 miesiące temuNie mogę pobraćGość • 22 miesiące temuNie da się pobraćGość • 2 lata temunie działaTranskrypt ( 25 z dostępnych 242 stron) STRONA 1Jan Parandowski Mitologia STRONA 2Grecja WIADOMOŚCI WSTĘPNE Mitologia jest zbiorem baśni o bogach i bohaterach. Naród grecki, podzielony na wiele szczepów, nie był zgodny w tym, co opowiadał o swoich bóstwach. Każde państewko, każda wieś lub gmina podawały zupełnie inne wersje, które znów poeci przekształcali i zmieniali bardzo dowolnie. W ten sposób w ciągu wieków urósł niezmiernie obfity i różnorodny materiał, z którego wybieramy jedynie podania najbardziej rozpowszechnione, przejmując pewne szczegóły z piękniejszych lub ciekawszych odmian. Mitologia nie jest jeszcze całą religią. Religia opiera się w przeważnej mierze na kulcie, na obrzędach, które, w przeciwieństwie do płynnych i łatwo przeobrażających się mitów, są trwałe, oporne postępowi czasu i przechowują nader odległe formy wierzeń. Dzięki zachowawczości kultu możemy odtworzyć, w ogólnych zarysach, najdawniejszą wiarę Greków, a nawet wskazać, co do niej wniosła ludność, która zamieszkiwała Helladę przed osiedleniem się Hellenów. Jedną z pierwotnych form religii jest fetyszyzm — oddawanie czci boskiej przedmiotom martwym, uważanym za siedzibę jakiegoś ducha dobrego lub złego. Chłop grecki, przechodząc koło kamienia na rozstajnej drodze, padał na kolana i polewał głaz oliwą. Meteorytom, ponieważ spadły z nieba, przypisywano siłę boską. Obłąkany, usiadłszy na takim kamieniu, odzyskiwał rozum, a zbrodniarz oczyszczał się z winy. Zwyczajnym, nie ogładzonym okruchem skał nadawano nieraz imiona bogów i przechowywano je w świątyniach. Podobnej czci doznawały pnie drzew i kloce z grubsza ciosane. Na wyspie Ikaros nie obrobiony pień drzewa nosił imię Artemidy. Mieszkańcy beockiej Cheronei widzieli największą świętość w kiju drewnianym, który nazywali dzidą; miał on spaść z nieba i znaleziono go w ziemi wraz ze znaczną ilością złota. Corocznie wybierany kapłan przechowywał go w STRONA 3osobnej kapliczce, składał ofiary i zastawiał przed nim stół z rybami i pieczywem. Pierwotne bałwany, w kształcie stożka, słupa lub deski, ozdabiano wstążkami, a niekiedy strojono w długie szaty, dając im pozór postaci ludzkiej. Drzewa bardzo stare lub szczególnie piękne stawały się często powszechną świętością, jak ów dąb w Dodonie, siedziba i poniekąd wizerunek samego Dzeusa. Zresztą u wszystkich ludów indoeuropejskich dąb był poświęcony najwyższemu bóstwu. Kult drzew był tak dalece trwały, że w I wieku n. e., a więc w czasach wysokiej cywilizacji, naturalista Pliniusz pisał: “Wedle prastarego obrządku dziś jeszcze prosty wieśniak poświęca bogu wspaniałe drzewo, a i my chętniej czcimy gaje pełne ciszy niźli wizerunki błyszczące złotem i kością słoniową". Człowiek pierwotny nie tylko nie uważa zwierząt za istoty niższe, ale niejednokrotnie stawia je wyżej od siebie, ceniąc ich siłę lub przebiegłość. Współczesne dzikie plemiona wymieniają nieraz pewne zwierzę jako swego przodka, założyciela rodu. Podobne poglądy mogli mieć najdawniejsi Grecy. W Tebach otaczano szczególną czcią łasicę, w Tesalii mrówkę (tesalscy Myrmidonowie twierdzili, że pochodzą od mrówek), na wyspie Samos owcę, w Delfach wilka. Bogom nadawano postać zwierzęcą. Dionizos był bykiem, a wszystkie bóstwa ziemi przedstawiano jako węże. W Arkadii znany był bardzo stary wizerunek Demetry jako czarno ubranej kobiety z łbem końskim zamiast głowy. Z postępem cywilizacji zatracały się coraz bardziej owe cechy zwierzęce i pozostawiły jedynie drobne ślady. Bóstwa rzeczne, które pierwotnie miały postać byków, zachowały rogi na głowie ludzkiej. Satyrowie z prawdziwych kozłów zmienili się w młodzieńców o spiczastych uszkach i małym, jakby szczątkowym ogonku. W innych wypadkach wspomnienie zwierzęcego wyglądu bóstwa przetrwało w podaniach, które opowiadały o jego dziwnych przemianach. Najczęściej zwierzę, które ongi wyobrażało samego boga, zostawało przy nim jako nieodstępny towarzysz: sowa przy Atenie, wąż u nóg Asklepiosa. Te odwieczne wierzenia były przeważnie niezrozumiałe dla Greków z epoki wyższej cywilizacji. Ich pisarze, spotykając przeżytki kultu drzew, zwierząt lub kamieni, starali się je wyjaśnić osobnymi legendami. W STRONA 4Delfach np. był kamień, który w dni świąteczne owijano wstęgami i namaszczano oliwą. Mógł to być dawny fetysz, ale oświeceni Grecy opowiadali, że jest to ten sam kamień, który Reja dała Kronosowi do połknięcia zamiast Dzeusa, i dlatego chowają go na pamiątkę. Grek odczuwał wokół siebie rozległe i potężne życie sił tajemniczych. Drzewa rosną jakby cudem, a cichy szmer liści jest ich mową; rzeki płyną w jakąś dal nieznaną, a ich wody są dobrodziejstwem dla użyźnionej gleby; ogień rodzi się, pożera swój pokarm i umiera; wiatr goni ponad górami z wyciem złowróżbnym — zewsząd wychodzą na wpół określone postacie, przed którymi człowiek pierwotny korzy się i drży. Chcąc je poznać, chcąc wejść z nimi jakoby w zażyłość, nadaje im imiona i otacza się w końcu nieprzebranym mnóstwem bogów. Najlichsza wioska w Grecji posiadała jakieś własne bóstwo, które mogło być nie znane w sąsiedniej osadzie. Każde zjawisko, niemal każda czynność miała swego patrona. Imiona tych bożków do specjalnych poruczeń przeważnie zaginęły, w chwili gdy w Grecji zapanowali bogowie olimpijscy, którzy przejęli na siebie ich funkcje i atrybuty. W najdawniejszej religii było pełno demonów, mocy nieczystych, szkodliwych dla człowieka w codziennym życiu. Przed nimi starano się bronić wszelkimi magicznymi środkami: przebraniem, tańcami, hałaśliwą muzyką. Z demonami wiązał się kult umarłych, który w najstarszej religii greckiej zajmował miejsce naczelne. Zwłoki grzebano, składając do grobu kosztowności, broń, różne naczynia, figurki zwierząt domowych — całe gospodarstwo. Wierzono zapewne, że nieboszczyk może wrócić na ziemię, gdyby nagle zatęsknił do pozostawionych bogactw. Skoro zaś weźmie ich część ze sobą, istnieje prawdopodobieństwo, że nie zechce już więcej nawiedzać swego domu. Zmarły był straszną i mściwą potęgą, lada chwila mógł zjawić się jako upiór. Usiłowano go przebłagać darami i ofiarami. Pierwszą daniną był płacz pogrzebowy — gwałtowny, namiętny — rozdzierano sobie twarz paznokciami, wyrywano włosy. Na grobie zabijano zwierzęta i niewolników. Nie tylko w dzień pogrzebu, ale i później od czasu do czasu rodzina przynosiła ofiary. Przez rurę zlewano do wnętrza mogiły krew zarżniętych STRONA 5zwierząt na pożywienie dla umrzyka. Po pogrzebie odbywała się w domu stypa i sądzono, że dusza zmarłego jest właściwym gospodarzem biesiady. W Atenach, w czasie święta Antesteriów, na wiosnę obchodzono powszechne zaduszki. Obok świątyni Dzeusa była spora szczelina w ziemi. Przez nią spłynęły w głąb wody potoku i przez nią .w trzeci dzień Antesteriów dusze wychodziły na ziemię. Zamykano świątynie, aby dusze tam nie weszły i nie splamiły swoją obecnością miejsc poświęconych bogom. Drzwi domów pomazywano smołą, w przekonaniu, że smoła odstrasza siły nieczyste. Każda rodzina zastawiała u siebie ucztę dla zmarłych. Gotowano nasiona wszystkich roślin polnych i zostawiano je w garnku na ołtarzu, w osobnym pokoju, do którego nikt nie śmiał wchodzić. Zaduszki kończyły się wieczorem, gdy otwierano mieszkanie ze słowami: “Idźcie za drzwi, dusze, skończone już Antesterie!" Grecy wierzyli, że dusza siedzi w ciele w postaci małej laleczki, widocznej przez źrenicę oka, którą dlatego nazywali kore (po łac. pupilla) — dziewczynką. W sztuce wyobrażano ją nieraz jako drobną uskrzydloną istotkę. Te nieuchwytne jestestwa mogły darzyć błogosławieństwem lub wyrządzać szkodę. Dusza staje się na tamtym świecie istotą wieszczą i, jawiąc się we śnie, zsyła marzenia ostrzegawcze. Czasami jednak niewidzialnym dotknięciem sprowadza nagłą chorobę, odbiera rozum lub życie. Szczególnie niebezpieczne są dusze tych, co zmarli przedwcześnie, śmiercią gwałtowną. Bardziej powszechna cześć należała się poległym w boju za ojczyznę. Patriotyczni Grecy ustanawiali w tym celu podniosłe i wzruszające uroczystości. Oto jak obchodzono rocznicę bitwy pod Platejami: Przy dźwiękach trąby wojennej wyruszała o świcie procesja. Jechały wozy pełne wieńców i gałęzi mirtowych. Prowadzono czarnego byka, za którym postępowali młodzieńcy niosąc wiadra mleka i wina, kubki z oliwą i wonnościami. Pochód zamykał archont, który w zwyczajnym czasie ubierał się na biało i nie śmiał dotknąć żelaza, lecz tego dnia przywdziewał purpurę, przypasywał miecz i niósł urnę, wziętą z ołtarza. Gdy doszedł do grobów żołnierzy, nabierał wody ze źródła, obmywał kolumny stojące na mogiłach, namaszczał je wonnościami i zabijał czarnego byka. Pomodliwszy się do bogów, zapraszał dusze dzielnych wojowników na ucztę z krwi, wina i mleka. Na koniec wylewał na ziemię kubek wina mówiąc: “Wznoszę kielich na cześć tych ludzi mężnych, którzy poświęcili STRONA 6się za wolność Grecji". Podobne uroczystości graniczyły z kultem herosów, który rozwinął się z kultu zmarłych. Herosem stawał się po śmierci człowiek wybitny, zasługujący na szczególną wdzięczność ziomków. Herosami więc byli przede wszystkim założyciele rodów, osad, kolonij, dalej prawodawcy, bohaterowie wojenni (Leonidas w Sparcie), kapłani, prorocy, wielcy poeci, wreszcie ci, którzy swoimi wynalazkami udoskonalili tryb życia ludzkiego. Grób herosa był wielką świętością gminy. Znajdował się zwykle na rynku, koło bramy lub na granicy posiadłości gminnych. Czasami otaczano tę drogocenną mogiłę tajemnicą, w obawie, żeby nieprzyjaciel nie wykradł dobroczynnych relikwii. Nad grobem herosa wznoszono kaplicę — heroon — którą zazwyczaj otaczał gaj oliwny lub cyprysowy, i pod surowymi karami nie wolno było w nim uszczknąć ani gałązki. Przy grobie stał niski ołtarz, z rowem dookoła, dla zbierania krwi ofiar. Nabożeństwo odbywało się nocą lub o zmroku. Zabijano zwierzęta o czarnej sierści i palono je w całości Przy każdej uczcie z trzeciego kubka wina odlewano kilka kropel na cześć herosów, a wszystko, co podczas jedzenia spadło na ziemię, zostawiano jako im należne. W chwilach trwogi najżarliwsze modły zanoszono do herosów, albowiem ci najbliżsi opiekunowie najłatwiej mogli przyjść z pomocą. Wielu herosów wyobrażano w postaci wężów. Wąż, pełzający po ziemi, ukrywający się w rozpadlinach, miał oznaczać podziemny charakter tych półbogów. Na grobach herosów stawiano świątynie i odbywano igrzyska. Ze wszystkich bogów najgłębiej i najserdeczniej czcił Grek pierwotny bóstwa chtoniczne — ziemskie. Mieszkając w głębi ziemi, przyjmowały zmarłych, opiekowały się ziarnem i korzeniami roślin. Na ich czele stała Gaja, wszystko żywiąca, życiodajna pani, wyobrażenie nieprzebranej potęgi twórczej. ...tej wielkiej macierzy, Do której wszystko wraca, by na żywot świeży Wypuścić nowe kiełki... * Bogowie ulegają tym samym zmianom, co ich wyznawcy. W miarę rozwoju cywilizacji greckiej i bogowie nabierali coraz więcej szlachetności i dostojeństwa. Najważniejszym czynnikiem była tu poezja epicka. Historyk Herodot mówi: “Hezjod i Homer stworzyli dla Greków cały system bogów i dali bogom przydomki, i każdemu z nich wyznaczyli zakres władzy, i utrwalili jego postać". Homer, twórca Iliady i Odysei, żył w VIII wieku przed n. * Ajschylos: Choefory. Przekład Jana Kasprowicza STRONA 7e., a Hezjod w VII wieku napisał poemat pt. Teogonia, czyli rodowód bogów. W istocie oni ustalili typowe postacie bogów, których rysy nie uległy odtąd zasadniczej zmianie. Do wielkiej i bezładnej rzeszy bóstw wprowadzili pewien ład, oparty na określonych genealogiach i wzajemnych stosunkach rodzinnych. Właściwym twórcą tego systemu religijnego był Homer. Hezjod jedynie z większą ścisłością opracował jego koncepcję. Religia Homera była nowością, przewrotem. Różniła się zasadniczo nie tylko od najdawniejszej religii greckiej, lecz niejednokrotnie i od wierzeń Greków pohomeryckich. Stało się to dlatego, że poezja Homera była rycerska i dworska. Poeta starał się jak najdalej odejść od ludowych zabobonów. Jako przedstawiciel wyższej cywilizacji, odrzucił pierwotną grozę, demonizm, krwiożerczość. Ze swej pogodnej fantazji wziął kształty bogów jasne, wyraziste i przede wszystkim ludzkie. Bogowie Homera są to po prostu ludzie nieśmiertelni, obdarzeni nieziemską urodą i siłą. Każdy z nich ma własne imię i rysy sobie właściwe. Różnią się między sobą pod względem płci, wieku, charakteru i władzy. Razem tworzą jedną wielką rodzinę lub raczej państwo z monarchą na czele, którym jest Dzeus, rozkazujący wszystkim prowincjom: niebu, ziemi, morzu i podziemiu. W ten sposób Homer utrwalił raz na zawsze antropomorficzny charakter religii greckiej. Żywa, szczerozłota poezja Homera stała się wcześnie powszechnym dobrem całej Hellady i wywołała w pojęciach religijnych doniosłą rewolucję. Na dno zepchnięto prastare wierzenia i zabobony ludowe, które tam pozostały przez całą starożytność, a na szczyt religii wyniesiono idealne postacie bogów Homerowych. Rządy i warstwy oświecone wszystkich państw greckich otoczyły tę nową religię staranną opieką. Bóstwa lokalne ustąpiły przed promiennym orszakiem Olimpijczyków, a ponieważ lud nie mógł się z nimi tak łatwo rozstać, wymyślono mnóstwo bajek o walkach, małżeństwach i różnorakich związkach starych bożyszcz z potężnymi przybyszami. Niekiedy dawny bóg pozostawał przy nowym jako heros lub kapłan i założyciel nowego kultu albo po prostu w świątyni nowego boga pokazywano grób jego poprzednika, którego on pokonał. Bardzo często kult dawnego boga przenoszono na któregoś z Olimpijczyków, nadając mu, jako przydomek, imię wypartego bóstwa. Zdarzało się, że jakieś bóstwo miejscowe było tak szanowane i tak STRONA 8jednocześnie odrębne, iż nie można go było ani zidentyfikować z kimkolwiek, ani sprowadzić do roli podrzędnej. Na przykład arkadyjska bogini Eurynome nie poddała się najazdowi bogów homeryckich i utrzymała się w swej prastarej świątyni, otoczonej gajem cyprysowym, gdzie stał jej wizerunek wyobrażający postać pół kobiety, pół ryby — dziwaczne zjawisko wśród pięknych i ludzkich posągów reszty bogów. Zwycięstwo Olimpijczyków nigdy nie było zupełne. Wbrew Homerowi lud grecki nie przestał wierzyć w złowrogą moc zmarłych i nie pozwolił sobie odebrać swych bałwanów z kamienia i drzewa. Nieraz najżarliwsza wiara otaczała imiona takich bóstw, o których żaden poeta nie śpiewał, a człowiek po dawnemu czuł się nawiedzany przez dobre i złe demony i spełniał odwieczne praktyki magiczne. Odtąd były jakby dwie religie: oficjalna, głoszona przez państwo, literaturę i sztukę, oparta na tradycji Homera, i wierzenia warstw niższych, zachowujących zabobony z czasów przedhomerowych. Nie udało się również wyplenić partykularyzmu religijnego, który stał się trwałą i znamienną cechą religii greckiej. Każda gmina miała swych szczególnych orędowników. Gdy szereg gmin jednoczył się w całość państwową, nie zacierały się różnice: Hera czczona w Argos nie miała bezwzględnego podobieństwa z Herą ateńską. Bogowie, uznawani przez wszystkie państewka greckie, nie wszędzie cieszyli się tym samym szacunkiem. Podobnie każda wieś, każda rodzina, nieomal każdy człowiek miał własnego boga, którego nad innych wysławiał. Homer, który pierwotne pojęcia religijne zmienił na bardziej cywilizowane, sam z kolei stanął przed sądem umysłów o dojrzalszej kulturze. Pierwszy z krytyką religii Homerowej wystąpił filozof Ksenofanes z Kolofonu (ok. 570—470 przed n. e.). Raziła go szczególnie chwiejna moralność Olimpijczyków. “Homer i Hezjod — powiada on — przypisują bogom wszystko to, co u ludzi wstyd i hańbę przynosi". A zwracając się przeciw antropomorficznemu wielobóstwu: “Śmiertelni przypuszczają, że bogowie rodzą się tak jak oni, że noszą ludzkie odzienie, mają ludzki głos i ludzką postać. Gdyby woły, konie lub lwy miały ręce i umiały malować i tworzyć posągi jak ludzie, malowałyby swoich bogów z ciałami podobnymi STRONA 9do własnych. Etiopowie twierdzą, że ich bogowie są czarni i mają nosy perkate. Trakowie zaś, że mają oczy Niebieskie i rude włosy". Ksenofanes bowiem głosił wiarę w jedynego boga: “Jeden jest bóg najwyższy pomiędzy bogami i ludźmi, niepodobny do śmiertelnych ani z postaci, ani z umysłu. Bóg cały widzi, cały myśli, cały słyszy. Bez trudu wszystko w ruch wprowadza rozumem i myślą". Te idee monoteistyczne w rozmaity sposób przenikały do następnych pokoleń, wciąż na nowo podejmowane przez filozofów i poetów, którzy z wolna wiedli religię grecką ku wyższej etyce i mniej ziemskim pojęciom o bogach. Do ugruntowania nowych poglądów przyczyniały się poniekąd misteria eleuzyjskie (zob. ustęp “Demeter"), a jeszcze wyraźniej urabiali je orficy. Była to sekta religijna, która podawała za swego założyciela legendarnego wieszcza Orfeusza. Religia orficka była mistycznym monoteizmem. Bogowie znani z mitologii stanowili zewnętrzne formy jednej boskiej istoty. Dionizos, zwany Dzagreusem, syn Dzeusa i Persefony, jeszcze w dzieciństwie otrzymał od ojca rządy nad światem. Tymczasem tytani chcieli go zabić. Mały bożek uciekał zmieniając się po drodze w rozmaite zwierzęta. Na koniec przemienionego w byka tytani rozdarli na kawałki, ugotowali i zjedli, serce zaś pogrzebali w ziemi. Atena je znalazła i przyniosła Dzeusowi, który je połknął. Z Dzeusa narodził się później drugi Dionizos, którego świat zna jako syna Semeli. Tytanów Dzeus spalił piorunem, a z ich popiołów uczynił ludzi. Ponieważ zaś tytani przedtem pożarli ciało Dionizosa, przeto w każdym człowieku są dwojakie składniki: dobre — dionizyjskie, i złe — od tytanów. Zadaniem ludzi jest uwolnić się od owej puścizny przeklętej, tj. od ciała, albowiem tylko dusza jest dionizyjska. Trzeba panować nad ciałem, ujarzmiać je, gdyż w ten sposób wyswobadza się duszę z więzów cielesnych. Według orfików dusza po śmierci idzie do podziemia, gdzie odbywają się sądy. Zbrodniarz otrzymuje zasłużoną karę, która nie jest wieczna. Po okresie oczyszczenia dusza wraca na ziemię i wchodzi w nowe ciało, aby pokutować za winy poprzedniego żywota. W ten sposób wciąż odradza się i umiera. Wtajemniczony w misteria orfickie uzyskuje w podziemiu wyrok łagodniejszy i może być zwolniony od powtórnych narodzin. Lecz samo wtajemniczenie nie wystarcza. Jedynie ten, kto życie swe dobrze i cnotliwie przeżyje, znajdzie łaskę u Dionizosa i połączy się z bogiem na zawsze. Misteria orfickie były prywatne, żadne państwo się nimi nie opiekowało. Odprawiano je pod gołym niebem albo w domach, albo w STRONA 10tymczasowych kapliczkach. Odbywały się oczyszczenia, wtajemniczenia i symboliczne widowiska. Lecz główną siłą orfików była ich literatura, liczne i rozmaite pisma wierszem i prozą. Kapłani orficcy, na kształt guślarzy, chodzili po ulicach i domach, głosząc naukę Orfeusza i dając ludziom wskazówki, jak się uchronić od kar pośmiertnych. Zmarłym wyznawcom dawano do grobu tabliczki pouczające, jak się mają zachować w zaświatach. Dusza musi znać hasła potrzebne do zbawienia. Oto jak się ma odezwać, gdy przekroczy próg śmierci: “Jestem dzieckiem Ziemi i Nieba gwiaździstego, ale mój ród jest niebiański". Na te słowa strażnicy “zdroju pamięci" pozwolą jej ugasić w nim pragnienie. Stąd idzie dusza przed władców podziemia i oświadcza im, że wydobyła się z bolesnego koła życia, na co jej odpowiadają: “Będziesz bogiem, a nie człowiekiem" i przyjmują do krainy wiecznego szczęścia. Nauki orfickie, rozpowszechniane przez wędrownych kapłanów i proroków, przyjęły się w całej Helladzie, zwłaszcza u warstw niższych, które w nich znajdowały pociechę i nadzieję lepszego losu. Natomiast poglądy Ksenofanesa znalazły wielu zwolenników wśród filozofów. Ci atakowali religię coraz ostrzej, aż w V wieku dały się słyszeć głosy zupełnego ateizmu. Przeciwdziałała temu pobożność ogółu, oparta na uczuciach patriotycznych. Ateny z czasów Peryklesa i z początków IV wieku w entuzjazmie patriotyczno-religijnym ozdobiły się najpiękniejszymi świątyniami, a jednocześnie zaczęły ścigać sądami i wyrokami wolnomyślicieli. Ale druga połowa wieku IV odmienia ów stan rzeczy. Państwa greckie słabną i chylą się ku upadkowi, a wraz z siłą państwową gaśnie również i patriotyczno-religijne uczucie. W tych niespokojnych czasach wyrasta ponad inne bóstwa Tyche, bogini szczęśliwego trafu. Przez wyprawy i podboje Aleksandra Wielkiego cywilizacja grecka zdobywa nowe posiadłości na Wschodzie. Odtąd zaczyna przeważać znaczenie Wschodu i Grecja właściwa z wolna, lecz stanowczo ulega wpływom orientalnym. Tę epokę, trwającą aż do I wieku, nazwano okresem hellenistycznym. Olimp grecki zapełnia się mnóstwem nowych bogów. Co prawda, działo się to już i dawniej. Grecy, jak zresztą wszyscy politeiści, odznaczali się szeroką tolerancją i wielką uprzejmością wobec bóstw cudzych. STRONA 11Wierzyli zapewne, że ich nigdy nie jest za wiele i że za granicą łatwo może się znaleźć jakiś bóg, którego warto sobie pozyskać. Zwłaszcza Egipt, odwieczny kraj cudów, nęcił i zdumiewał Greków, wierzących, że w świątyniach nad Nilem ukrywa się jakaś mądrość tajemna. Stamtąd więc wzięli boginię, która od III wieku przed n. e. aż niemal do końca starożytności skupiała dokoła siebie rzesze wyznawców — Izydę. Izyda, utożsamiana z Io, Selene, Afrodytą, Demetrą i wielu innymi postaciami mitologii greckiej, przedstawiona we wzruszającym obrazie matki trzymającej dziecko w ramionach, otoczona kapłanami, którzy odprawiali nabożeństwa przejęte serdeczniejszym stosunkiem do bóstwa — Izyda, objawiająca w misteriach szereg nauk kosmogonicznych i moralnych, doszła do czci tak wysokiej, że stawała się prawie bóstwem jedynym i chwałę jej głoszono tymi słowy: “Oto jestem macierz wszechświata, pani żywiołów wszystkich, pra-źródło wszechwieków, ja, z bóstw największa, ja, cieni podziemnych królowa, spośród niebian pierwsza, ja, której twarz obliczem jest pospólnym bogów i bogiń wszystkich, której skinienie rządzi świetlistymi sklepieniami nieba, uzdrawiającymi tchnieniami oceanów, rozpaczliwym piekieł milczeniem — ja, której jedno jedyne bóstwo cały czci świat we wielorakim kształcie, w różnym obrządku i pod różnorakim imieniem". Wraz z nią utrwalił się kult jej męża i brata, Ozyrysa, który pod imieniem Serapis rozsiał po całym obszarze świata greckiego pokaźną liczbę swych świątyń. Z bóstw wschodnich najszerzej czczono “Wielką Matkę", macierz bogów — Kybele. Była to bogini frygijska (Azja Mniejsza), w której Grecy rozpoznawali swoją Reję, małżonkę Kronosa. Kapłani Kybeli odbywali hałaśliwe procesje, połączone z namiętną muzyką, a podczas dzikich tańców wojennych zadawali sobie rany mieczem. W swym rytuale mieli wiele gorszących praktyk i nie cieszyli się dobrym imieniem. Drugim potężnym bogiem ze Wschodu był Mitra, irańsko-babiloński pan słońca. Kult jego poczyna się szerzyć w okresie hellenistycznym, a w II i III wieku n. e. dochodzi do szczytu. Mitra urasta wówczas na bóstwo naczelne całego świata grecko-rzymskiego. Misteria, odbywane w tajemniczych pieczarach, głoszą wiarę w nieśmiertelność duszy i STRONA 12zmartwychwstanie ciała. Przez wielkie podobieństwo do chrześcijaństwa religia Mitry staje się w pewnym czasie groźną współzawodniczką nauki ewangelicznej. W dobie wielkich monarchii, a więc od Aleksandra Wielkiego począwszy, dawny ustrój Grecji, oparty na miastach-państwach, przestał istnieć i nie było odtąd owej więzi narodowej, która poszczególnym obywatelom nakazywała czcić bóstwa ojców i dziadów. Ponieważ nowe państwa, owe rozległe monarchie, nie wywierały w tej mierze żadnego nacisku, religia stała się rzeczą prywatną i każdy szukał boga wszędzie tam, gdzie go się znaleźć spodziewał. Wzrosła pobożność indywidualna, silnie zabarwiona mistycyzmem, i bujniej rozplenił się wszelki zabobon wraz z magią i wróżbiarstwem. Jednocześnie racjonalizm poddawał krytyce wierzenia o bogach. Już od VI wieku objaśniano alegorycznie Homera, aby go uchronić przed zarzutami Ksenofanesa, ale dopiero filozofowie ze szkoły stoików i cyników rozszerzyli alegorię na imiona bogów i treść podań. Zwalczając antropomorficzne pojmowanie bóstwa i wszelkie zewnętrzne ceremonie, głosili naukę o jednej istocie boskiej, która wymaga tylko ofiary czystego serca. Zwłaszcza stoicy pilnie, acz nieumiejętnie, zbierali materiały dotyczące obrzędów religijnych, imiona i przydomki bogów, aby za pomocą dziwacznych etymologii objawić ich “właściwe" znaczenie. Mówili, że Demeter wyraża po prostu chleb, Hera — powietrze, Atena — ogień. Inną drogę obrał Euhemeros, twórca osobliwego poglądu na mitologię grecką. Napisał on w początku II wieku przed n. e. romans podróżniczy pt. Hiera anagrafe (Święte pismo). Opowiadał, że kiedy wyruszył z portu w Arabii Szczęśliwej, zerwał się wiatr i zagnał okręt do nieznanej wyspy, położonej na Oceanie Indyjskim. Wyspa była niezwykle urodzajna i piękna, a w środku niej wznosiła się świątynia Dzeusa. W tej świątyni była kolumna ze złota, pokryta napisami hieroglificznymi. Na prośbę Euhemerosa kapłani wytłumaczyli mu napisy i wówczas przekonał się, że jest to po prostu prawdziwa historia bogów. Przepisał ją tedy w swym dziele, aby udowodnić, że bogowie byli pierwotnie ludźmi, których ubóstwiono bądź z woli narodu, bądź z ich własnego rozkazu. Według STRONA 13Euhemerosa Dzeus był królem zdobywcą, który wymagał od poddanych czci boskiej, aby zyskać tym większy posłuch. Kronos był władcą łagodnym i poczciwym, którego synowie strącili z tronu. Uranos był księciem bardzo biegłym w astronomii i stąd uznano go po śmierci za bóstwo nieba. W ten sposób wyjaśniał Euhemeros całą mitologię, sprowadzając nieraz dostojne postacie Olimpu do rzędu figur bardzo pospolitych. Od epoki hellenistycznej aż do II wieku n. e. daje się zauważyć w społeczeństwie greckim prąd, który byśmy dziś nazwali romantycznym: tęsknota za najstarszymi kultami. Odnawiano obrzędy, o których już niemal pamięć zaginęła, podnoszono z gruzów odwieczne świątynie, najdawniejsze igrzyska odprawiano z wielką wspaniałością i radzono się zapomnianych wyroczni. Szczególnie popierał ten ruch cesarz Hadrian (117—138 n. e.), monarcha zhellenizowany, pełen romantycznych porywów i szczerej miłości dla tradycji greckiej. Ale trwało to krótko i było zbyt słabe, aby uchronić Olimp helleński przed najazdem wschodnich bogów. Ostatnim wielkim tworem geniuszu greckiego był neoplatonizm, ugruntowany przez filozofa Plotyna (II wiek n. e.), który uważał siebie za ucznia i kontynuatora Platona. Przez wiele wieków dążyli Grecy do uproszczenia swego politeizmu i do poddania go idei największego boga. To zadanie podjął Plotyn. Stworzył pojęcie boga istniejącego poza wszelką formą zmysłową, którego nie można ani określić, ani nazwać. Bogowie czczeni w świątyniach byli emanacją Istoty istot. Podania rozwiązywali neoplatończycy sposobem alegorycznym, lecz szanowali obrzędy i wszystkie praktyki religijne. Neoplatonizm zapełnił świat demonami. Demony były jakby pośrednikami między ziemią a niebem. Były nieśmiertelne, przewyższały człowieka rozumem i siłą i — zależnie od swojej natury — były dobroczynne lub szkodliwe. Ta wiara w demony rozwarła na oścież podwoje magii i wszelkim sztukom czarnoksięskim. Neoplatonizm był ostatnim wysiłkiem, aby utrzymać i ożywić starą religię grecką, poszedł jednak na marne, gdyż jedyną religią, która naprawdę odpowiadała potrzebie czasu — było chrześcijaństwo. STRONA 14Nie zawsze i nie od najdawniejszych czasów świątynia była miejscem czci bogów. Na górach, w gajach, grotach, przy źródłach — modlono się wszędzie tam, gdzie domyślano się obecności bóstwa. Pod gołym niebem ustawiano ołtarze i składano ofiary. Z wolna takie miejsce szczególnie szanowane stawało się okręgiem świętym, w którym budowano świątynię. Tak było w Delfach i w Olimpii — dokoła świętego okręgu skupiły się gmachy publiczne na kształt miast całych. Ośrodkiem kultu i samego okręgu świętego był ołtarz. Przy nim stawiano wizerunki bóstw i ofiary wotywne. Okręg święty otaczał mur, a różne przepisy rytualne określały jego nietykalność. (Na przykład do świętego “gaju" Dzeusa w Olimpii w pewnych porach nie wolno było wchodzić kobietom.) Przestrzegano, aby nikt w okręgu świętym ani się nie rodził, ani umierał, albowiem narodziny lub śmierć sprowadzały stan nieczystości. Świątynia była domem boga, który w niej przebywał pod postacią swego wizerunku. Wierni zazwyczaj pozostawali na zewnątrz, aby nie zakłócać spokoju bóstwa w jego prywatnym mieszkaniu. Wchodzili tam w pewne dni uroczyste, ale i wtedy nie dopuszczano ścisku. Tak nakazywała ostrożność ze względu na drogocenne przedmioty, które łatwo mogły zniknąć w tłumie, zwłaszcza że świątynie były słabo oświetlone. Jedynie tam, gdzie odprawiano misteria (np. w Eleuzis), rzesze wtajemniczonych zbierały się na wspólne nabożeństwa. Każda świątynia otwierała się ku wschodowi i w tę stronę patrzyły oczy posągu. Okien zazwyczaj nie było. Światło wchodziło przez drzwi, tak że w głębi świątyni panował półmrok. Odczuwało się większą ciszę i jakby modlitewne skupienie. Często otaczały świątynię drzewa rzędem zasadzone. W Grecji nie istniał jakiś jednolity stan duchowny w naszym rozumieniu. Pochodziło to stąd, że pierwotnie kulty były domowe i ojciec rodziny był zarazem kapłanem. Kapłan grecki ani nie odbywał specjalnych studiów, ani nie odróżniał się od reszty obywateli. Służbę bożą na równi z mężczyzną pełniła kobieta. Kapłan, jako stróż świątyni, miał funkcję państwową. Poza tym był człowiekiem świeckim. W każdej świątyni był jeden kapłan, któremu przydzielano do pomocy strażników i niewolników. Ponieważ nie znano ani dogma-tów, ani teologii, kapłani nie nauczali STRONA 15wiernych. Jedynym ich obowiązkiem było dokonywanie obrzędów. Kapłanów wybierało zgromadzenie ludowe. W niektórych kultach urząd kapłański był dziedziczny. W okresie hellenistycznym przywędrował ze Wschodu brzydki zwyczaj kupowania urzędów kapłańskich. Kapłan musiał być moralnie i fizycznie bez skazy i być pełnoprawnym obywatelem gminy. Dochody jego stanowiły osobne porcje mięsa z każdej ofiary i okolicznościowe honoraria. Niekiedy pobierał rentę z posiadłości należących do świątyni. Przy spełnianiu obrządków wkładali kapłani starodawny strój joński: długi, nie przepasany chiton biały lub purpurowy, z rękawami. Czasem występowali w stroju bóstwa. Na przykład kapłanka Artemidy w Patraj jechała na wozie zaprzężonym w jelenie, a kapłanka Ateny w achajskiej Pellene przywdziewała w dnie świąteczne hełm i pancerz. W życiu prywatnym ubierali się jak wszyscy. Głównym aktem obrzędów religijnych była ofiara — dar składany bóstwu celem pozyskania jego łaski. Na stopniach ołtarza zabijano zwierzęta: woły, krowy, owce, kozy, świnie itd. W dniach szczególnie uroczystych liczba ofiar bywała bardzo znaczna — nazywano to “hekatombą", czyli setką ofiar. Pojęcia hekatomby nie należy brać dosłownie. W rzadkich tylko wypadkach zabijano setki bydląt ofiarnych, zwyczajnie zaś hekatombą zwano większą ofiarę, złożoną z kilkunastu lub kilkudziesięciu zwierząt. Przeważnie wybierano zwierzęta zdrowe i dojrzałe, ale istniały w tym względzie wyjątki, gdyż każdy kult wymagał zwierząt innego gatunku, płci, maści itp. Zwykle obok ołtarza stała tablica z wypisanymi dokładnie wskazówkami, jak ofiarę składać należy. Zwierzęta ofiarne miały często rogi złocone, przystrajano je wstążkami i wieńcami. Najpierw kapłan odcinał z czoła zwierzęcia garść włosów, które wrzucał do ognia, po czym sypał na nie ziarnka zboża. Przy dźwiękach fletów zadawano ofierze cios toporem, tak żeby krew zbryzgała ołtarz. Zabite zwierzę dzielono na dwie części: najlichszą (tłuszcz, skórę i kości) palono na ołtarzu, drugą zaś pieczono i zastawiano ucztę dla wszystkich obecnych. Podczas ofiar składanych przez państwo cały lud bywał ugoszczony, a najlepsze kąski dostawali dygnitarze i kapłani. Na wsi, ilekroć chłop zabijał wołu lub cielę, najpierw składał ofiarę, a resztę mięsa STRONA 16oddawał na użytek domowy. Inaczej się działo, gdy ofiarę przeznaczano na przebłaganie bóstw podziemnych. Spalano wówczas całe zwierzę i nie wolno było z niego jeść ani kęsa, albowiem kto zjadł bodaj odrobinę, dostawał się pod władzę duchów piekielnych. Tak samo postępowano składając ofiarę w zamiarze oczyszczenia się z jakiejś przewiny lub dla odwrócenia grożącej klęski. Ubodzy, którzy nie mieli za co kupić zwierzęcia ofiarnego, przynosili ciasto wypieczone w kształcie wołu, krowy lub owcy. Często, w oblężonych miastach, gdy zabrakło mięsa, składano bogom takie zastępcze ofiary. Poza tym religia grecka znała ofiary całkowicie bezkrwawe, z owoców i wszelkich płodów ziemi, oraz libacje, wylewanie wina; nie tylko podczas uroczystości, lecz i przy zwykłej wieczerzy odlewano z kubka kilka kropel na cześć bogów. Na równi z dzikimi plemionami sądzili Grecy w najdawniejszych czasach, że najmilszym darem dla bogów jest ofiara z człowieka. Ślady tych wyobrażeń zachowały się w Grecji do bardzo późnej epoki. Przede wszystkim mówią o tym podania (np. ofiarowanie Ifi-genii), w których jakiś wróżbita dla zażegnania gniewu bożego nakazuje złożyć ludzką ofiarę. Ale i wieki historyczne dostarczają podobnych przykładów. W Plutarchowym Żywocie Temistoklesa czytamy: “Nazajutrz, skoro dzień zaświtał, Kserkses dla przypatrzenia się flocie i bitwie (było to pod Salaminą r. 480 przed n. e.) osiadł nadbrzeżną górę powyżej świątyni Heraklesa, kędy cieśnina Eubeję od Attyki rozłącza. Po takich z obu stron przygotowaniach, gdy Temistokles czyni ofiary na okręcie naczelnym, przywodzą przedeń trzech jeńców pięknej urody, w sukniach złotogłowych. Mieniono ich siostrzanami królewskimi. Skoro ich spostrzegł Eufrantydes oraz gdy wielki i jasny ogień na ofiarach rozjaśniał i z prawej strony kichnienie słyszeć się dało (dobry znak), wziąwszy prawicę Temistoklesa, każe mu ich zabić dla Bachusa z przydomkiem Omestes, to jest Surowożerca: «od tego właśnie zależy zwycięstwo i całość Grecji». Stanął zdumiony Temistokles na tak okropną wróżbę i nie śmiał jej dopełnić. Ale lud, który zawsze w niebezpiecznych przygodach i rozpaczy woli przeciw wszelkiemu rozumowi szukać na ocalenie swoje STRONA 17nadzwyczajnych pomocy, aniżeli się trzymać zwyczajnego rzeczy porządku i roztropności prawideł, wezwał jednogłośnie Bachusa i młodzieńców przed ołtarzem stawił na ofiarę, jak wieszczek nakazał". Co więcej, słyszymy nawet o regularnych ofiarach z ludzi w dobie historycznej. Corocznie zabijano człowieka na ołtarzu Kronosa na wyspie Rodos, a w mieście Abdera kamienowano jednego z obywateli, niby kozła ofiarnego, na oczyszczenie całego społeczeństwa. Podobny zwyczaj istniał w Atenach, prawdopodobnie do V wieku. Podczas majowego święta Targeliów prowadzono w uroczystej procesji dwoje ludzi — mężczyznę jako nosiciela grzechów mężczyzn i kobietę za winy niewiast — z łańcuchem białych i czarnych fig na szyi. Po odbytej procesji wyprowadzano ich za miasto i zabijano. Tak działo się i w innych miastach jońskich. Przeznaczano na ten cel zbrodniarzy skazanych na śmierć, ale należy przypuszczać, że w odległej starożytności mniej ostrożnie szafowano życiem ludzkim i ołtarze bogów greckich ociekały krwią niewinnych równie obficie, jak u wszystkich ludów barbarzyńskich. Z postępem cywilizacji łagodniały te pierwotne zwyczaje. Oto na wyspie Leukas corocznie w święto Apollina zrzucano ze skały do morza jednego zbrodniarza w celu oczyszczenia całego ludu; lecz na dole oczekiwały łodzie ratunkowe — wyławiano go z wody i skazywano na wygnanie. W Halaj, w Attyce, podczas święta Artemidy wybierano z ludu jednego mężczyznę i zadawano mu w szyję lekkie cięcie mieczem: kilka kropel krwi było zastępczą ofiarą za życie człowieka, które niegdyś składano w darze bogini. Jeszcze ciekawszy był zwyczaj na wyspie Tenedos. Kapłani Dionizosa hodowali piękną krowę, a kiedy urodziło się cielę, obchodzili się z nią jak z kobietą w połogu, cielęciu zaś wdziewali buciki na racice i prowadzili, niby dziecko, przed ołtarz boga, gdzie je zabijali. W tym obrzędzie cielę zastępowało prawdziwą ofiarę z dziecka, której niegdyś wymagał Dionizos od mieszkańców Tenedos. Do wykonywania służby bożej potrzebna była czystość rytualna. Nieczysty był przede wszystkim zabójca, lecz i ten, kto choćby bezwiednie zetknął się z mordercą lub trupem. Taki nie miał wstępu do świątyni, a gdyby wszedł, splamiłby dom boży. Splamioną świątynię oczyszczano w ten sposób: na ołtarzu płonął ogień, z którego kapłan wyjmował głownię i gasił ją w wodzie; tą wodą, jako święconą, skraplał ściany, posągi i zebranych. Przed świątynią zwykle stało naczynie z wodą święconą, w której wchodzący zanurzali dłonie. STRONA 18Grek modlił się często, lecz nigdy bez określonego powodu; prosił bogów o pomoc lub dziękował za doznaną łaskę. Przed każdym przedsięwzięciem obiecywał bogom jakąś ofiarę na wypadek spełnienia prośby. Zwracał się do tego bóstwa, które najłatwiej mogło się zaopiekować daną sprawą, gdyż należała do jego zakresu władzy — albo do boga, którego świątynia znajdowała się w pobliżu. Przy modlitwie stawał wyprostowany i podnosił do góry rozłożone ręce. Jedynie bóstw podziemnych wzywał padając na kolana i bijąc dłonią o ziemię, jakby w ten sposób chciał zwrócić uwagę istot tam mieszkających. Do służby bożej należały również procesje, tańce, igrzyska i wszelkiego rodzaju zabawy ludowe. Było to właściwością Greków, że widzieli we własnej radości i we własnych rozrywkach coś niesłychanie miłego bogom, którzy zawsze brali udział w ich weselu. Na Partenonie jest fryz przedstawiający jedną z najpiękniejszych uroczystości ateńskich, pochód panatenajski; na fryzie tym rzeźbiarz umieścił grupę bogów olimpijskich, którzy, dla oczu ludzkich niewidzialni, radują się widokiem pięknej młodzieży i całego ludu idącego w procesji. Najczęściej po złożeniu ofiar odbywały się tańce. Bez igrzysk nie rozumiano większych uroczystości. Cztery igrzyska osiągnęły największe znaczenie: olimpijskie, pityjskie (w Delfach), istmijskie (na Międzymorzu Korynckim) i nemejskie (w Argolidzie). Zwały się panhelleńskie — ogólnogreckie — albowiem uczestniczyła w nich cała Hellada. Podobnie jak każde państwo i każda gmina miały własnego boga, którego uważały za swego patrona, tak znów każda rodzina, obok Hestii, bogini domowego ogniska, czciła swoje bóstwa domowe, będące jej wyłączną własnością. One opiekowały się jedynie swoim domem i dla obcych mogły się okazać wrogie. Kto po raz pierwszy wchodził do domu, czy to nowy niewolnik, czy panna młoda, składał im natychmiast ofiarę, aby pozyskać ich życzliwość. Pannę młodą w dzień ślubu stawiano przed ogniskiem w domu męża i obsypywano figami, orzechami, daktylami — była to ofiara miła bóstwom domowym. Nowo narodzone dziecko musiało również wkupić się w łaski tych duchów mieszkających w kominie, na strychu, w za-kamarkach piwnic, strzegących dobytku i płoszących złodzieja. W kilka dni po narodzinach odbywała się uroczystość Amfidromiów: dziecko obnoszono dokoła ogniska i sadzano je na nim w popiele. STRONA 19Nie dość jednak pozyskać dobre bóstewka. Należało jeszcze odstraszyć złe duchy, które tylko czekają sposobności, aby wtargnąć do domu. Szczególnie natarczywe są wtedy, gdy w domu rodzi się nowy człowiek. W Atenach zawieszano na drzwiach gałąź oliwną, gdy przyszedł na świat chłopiec, a wstążkę wełnianą, gdy dziewoja. Te przedmioty odpędzały złe duchy. Podobną siłę przypisywano wieńcom z liści wawrzynu. Ale najwięcej bały się złe duchy hałasu: gdy bito w brązowe lub żelazne talerze, uciekały. Wyszedłszy z domu, nigdy się Grek nie odwracał, albowiem za wychodzącymi idą złe duchy i można nagle stanąć wobec nich twarzą w twarz, co zawsze źle się kończy. W życiu domowym łatwo się popada w stan nieczystości, np. przez dotknięcie położnicy lub umarłego. Matka dopiero w czterdzieści dni po porodzie ma prawo wejść do świątyni. Umarły jest jeszcze bardziej niebezpieczny. Aby obcych ustrzec przed splamieniem się, stawiali Grecy przed domem nieboszczyka cyprys i wodę z gałęzią wawrzynu. Każdy wychodzący zanurzał gałąź w wodzie i skraplał się cały. Tę wodę przynoszono od sąsiadów, albowiem zmarły zanieczyszcza wszystko, co się wokół niego znajduje — nawet ogień, tak że po upływie żałoby brano głownię z cudzego ogniska i rozpalano w domu nowy, czysty płomień. Na drugi dzień po pogrzebie dom zmywano wodą morską. Za najcenniejszy objaw łaski bogów uważali Grecy wróżby i wyrocznie. Wróżbici i wróżki, ludzie obdarzeni przez boga szczególnymi zdolnościami i natchnieniem, wykładali rozmaite znaki — lot ptaków, uderzenie piorunu, głos skądsiś, niespodziane spotkanie, ruchy, barwy, układ wnętrzności zwierząt ofiarnych — w tym wszystkim objawia się wola bogów. Niekiedy zaś bóg przemawia wprost przez usta swoich kapłanów i wówczas w jego świątyni powstaje wyrocznia. Najsławniejszą wyrocznią helleńską była delficka. Wśród gór Parnasu, u podnóża dwóch skał nagich i czerwonych, otoczona gajem, wznosiła się świątynia Apollina, a dookoła zbiegały się liczne budynki i posągi. Z najdalszych stron śliskimi wąwozami schodzili się pielgrzymi, niosąc bogu swoje utrapienia i nadzieje. Po złożeniu ofiary losowano, w jakim porządku ma każdy pytać o radę. Przed progiem domu bożego stał sługa świątynny, który odbierał pytania składane ustnie lub na piśmie i oddawał kapłanowi, aby je powtórzył jednej z natchnionych dziewic, zwanych Pitiami. Owe Pitie, wybierane przez kolegium kapłanów, chowały się od dzieciństwa w świątyni, wiodąc życie klasztorne. W najświętszym STRONA 20miejscu świątyni, tzw. adyton, które było, jak się zdaje, pieczarą, siadała Pitia na trójnogu, w obłokach duszących wyziewów. Starożytni mówili, że te wyziewy szły wprost z ziemi, ale przy odkopywaniu ruin świątyni delfickiej nie natrafiono na ślad żadnej szczeliny, skąd mogłyby się wyłaniać gazy odurzające. Powstało zatem wśród uczonych przekonanie, że w głębi groty spalano mocne kadzidła, które otaczały wróżkę chmurą dymów. Zaczadzona Pitia wpadała w rodzaj ekstazy i na zadawane pytania wypowiadała mnóstwo słów bez związku. Specjalni kapłani, profeci, układali z tych słów wiersze w heksametrach o sensie zagadkowym lub dwuznacznym. W każdej porze tłum pytających zalegał plac przed świątynią. Byli tam ludzie, którzy radzili się w sprawach małżeństwa, pożyczki, podróży, którzy dowiadywali się, jakie będą zbiory lub kiedy można liczyć na spadek po bogatym wujaszku; którzy szukali skarbów ukrytych pod ziemią lub mieli wątpliwości w wyborze zawodu. Nie tylko ludzie prywatni zwracali się do wyroczni. Czyniły to przede wszystkim miasta i państwa greckie, a nawet i obce, oficjalnie, przed każdym ważniejszym przedsięwzięciem, jak założenie nowej kolonii lub wyprawa wojenna, a zwłaszcza w kwestiach dotyczących religii. Ilekroć państwo nawiedziła klęska (posucha, trzęsienie ziemi, zaraza), którą uważano za dopust boży, wyrocznia wskazywała sposób przebłagania bogów. Niektóre państwa miały nawet jakby stałych ambasadorów odnoszących każdą trudną kwestię do natchnionego sądu kapłanów delfickich. Cały świat grecki skupiał się dokoła tej świątyni, którą uważano za środek ziemi. Szły ofiary i bogate podarki z Macedonii, z Egiptu, znad Pontu, z Marsylii, z Grecji macierzystej i ze wszystkich jej wysp, z miast azjatyckich i z południowej Italii. Ile razy trzeba było świątynię naprawić lub przyozdobić, składały się wszystkie państwa helleńskie. Bliska sztuce wieszczenia była magia. W najdawniejszych czasach była tak z religią związana, że niepodobna jednej od drugiej oddzielić. Później węzły się rozluźniły i magia stała się obca, jeśli nie wroga religii. W religii bowiem główną rzeczą jest modlitwa, która jest prośbą. W magii zaś prośba nie miała znaczenia, lecz akt woli, stanowcze żądanie, rozkaz. STRONA 21Czarownik rozkazywał podwładnym sobie istotom przyrodzonym i nadprzyrodzonym. Boginią czarów była tajemnicza i złowroga Hekate, która czarownikom dawała moc nad siłami natury i znajomość ziół magicznych. Wierzono, że wszystko może zdziałać czarownik: ściągnąć księżyc na ziemię i latać w powietrzu, duchy wywoływać i wiatry zwracać w inną stronę, chodzić po wodzie i obudzać miłość w sercach obojętnych. Kto chciał, żeby mu się udało polowanie lub połów ryb, kto puszczał konie na wyścigach, kto chciał deszcz sprowadzić na swoje pola, szedł po radę i pomoc do czarownika lub czarownicy. Wykonywali oni swe praktyki według odwiecznych przepisów, zamawiali choroby, przygotowywali lekarstwa, rozdawali amulety i działo się to zarówno w czasach na poły jeszcze barbarzyńskich, jak i w epoce najwyższej cywilizacji, a pod koniec świata starożytnego wiara w magię stała się powszechna i tak silna, jak może nigdy przedtem. Usłużni taumaturdzy, czyli cudotwórcy, wywoływali dla ludzi wykształconych duchy sławnych poetów — Homera, Orfeusza. W tej religii, bynajmniej nie wolnej od zdumiewających zabobonów i grubych przesądów, uwijało się sporo takich ludzi, jakich przedstawił w swym dziele O charakterach pisarz grecki z IV wieku przed n, e., Teofrastos, kreśląc świetny portret zabobonnika: “Zabobonem — powiada — można nazwać obawę przed wszystkim, co demoniczne. Zabobonnik myje ręce w naczyniu z wodą święconą, którą skrapia się całkowicie, bierze do ust liść wawrzynu i tak chodzi przez cały dzień. Gdy mu łasica przebiegnie drogę, nie rusza się z miejsca, dopóki ktoś przed nim nie pójdzie albo też póki nie rzuci na ziemię trzech kamieni. Gdy spotka w domu węża, natychmiast na tym miejscu wznosi kapliczkę. Koło świętych kamieni na rozstaju nie przejdzie, póki ich nie obleje oliwą z butelki, pada na kolana i modli się. Kiedy mysz nadgryzie mu worek z mąką, zwraca się do wróżbity z zapytaniem, co w tym wypadku czynić należy. Jeżeli mu ten powie, że trzeba worek załatać, zabobonnik z odwróconą twarzą spełnia oczyszczalną ceremonię. W domu dokonywa częstych oczyszczeń, mówiąc, że wpuszczono przez drzwi Hekate. Gdy w drodze posłyszy krzyk sowy, przeraża się i woła: «Ateno, pomagaj!», i dopiero rusza dalej. Pilnie wystrzega się stanąć w pobliżu grobu albo podejść do umrzyka czy STRONA 22położnicy. Ile razy ma jakiś sen, śpieszy do wykładaczy snów i wróżbitów, aby zapytać się, do jakich bogów lub bogiń ma skierować swe modły i ofiary. Aby się dać wtajemniczyć w misteria, odwiedza z żoną co miesiąc orfickiego kapłana, a jeśli żona nie ma czasu, bierze dzieci razem z piastunką. Należy i do tych, którzy chętnie skrapia ją się wodą morską; a gdy zobaczy jednego z tych, co biegają po rozstajach w wieńcu z czosnku, wówczas umywa się cały od stóp do głowy i wzywa kapłanki, aby przyszły z cebulą morską i szczenięciem i dokonały oczyszczających obrzędów. Ilekroć spotka obłąkanego lub epileptyka, ogarnia go groza i trzy razy spluwa na piersi". Religia Greków nie była religią czystego piękna, niezmąconej radości i beztroskiego ukochania życia, jak ją zbyt lekkomyślnie określają. Zapewne, te elementy w niej przeważają i czynią ją na pozór niepodobną do żadnej innej. Ale misteria eleuzyjskie i doktryny orfików dają nam niejasno poznać głęboką zadumę religijną owych, “wesołych" Greków, którzy umieli być bardzo poważni, a nawet smutni. Mieli również swą cześć barbarzyństwa w zabobonach i niedorzecznych przesądach. Ich filozofia, nauka, literatura i sztuka — dobro wieczyste i powszechne wszystkich narodów europejskich — tak potrafiły ukryć i zatrzeć owe rysy bardzo pospolite, że jedynie dzięki żmudnym badaniom udaje się nam dzisiaj odkryć pod idealną powłoką bóstw helleńskich ów zabawny i pokraczny grymas pierwotnych demonów. Kto zaś wejdzie w rojny i barwny świat mitów, nie może się opędzić pytaniu: w jaki sposób radził sobie wśród tych sprzeczności, kaprysów i bezeceństw umysł tak inteligentnego narodu. Dają na nie odpowiedź dzieje religii greckiej, w których można dostrzec tysiąc lat walki między rozsądkiem i cnotą a zabobonem i niepowściągliwą fantazją. Oczyszczanie pojęcia bóstwa z grubych przesądów lub niemoralnych mitów odbywało się i w misteriach; i w kolegiach kapłańskich, takich jak delfickie, i u filozofów, jak Platon, i u poetów związanych szczególnie z religią, jak Ajschylos, Sofokles, Pindar. Pojęcia te zmieniały się w każdym stuleciu, lecz dziwnym biegiem rzeczy koniec starożytności był bardzo podobny do jej zamierzchłych początków: wiara w demony opanowała nawet niepospolite STRONA 23umysły i wśród filozofów ginącego antyku znalazły się figury podobne do cudotwórców, magów i czarowników, jakimi już Homer gardził. To wszystko jest przedmiotem badań historyków religii zaledwie od stu lat, nikt zaś o to się nie troszczył przez piętnaście wieków, w ciągu których świat bogów greckich oddziaływał na literaturę i sztukę Europy. Zawsze patrzono na mitologię jak na jeden z najpiękniejszych tworów wyobraźni greckiej i była ona zbiorem nieśmiertelnych tematów, motywów, symbolów, bez których i dziś sztuka nie umie się obejść i wciąż do nich wraca. STRONA 24NARODZINY ŚWIATA Na początku był Chaos. Któż zdoła powiedzieć dokładnie, co to był Chaos? Niejedni widzieli w nim jakąś istotę boską, ale bez określonego kształtu. Inni — a takich było więcej — mówili, że to wielka otchłań, pełna siły twórczej i boskich nasieni, jakby jedna masa nie uporządkowana, ciężka i ciemna, mieszanina ziemi, wody, ognia i powietrza. Z tej napełnionej otchłani, kryjącej w sobie wszystkie zarodki przyszłego świata, wyłoniły się dwa potężne bóstwa, pierwsza królewska para bogów. Uranos — Niebo i Gaja — Ziemia. Oni dali początek wielu pokoleniom bogów. Z ich małżeńskiego związku wyszedł wielki ród tytanów, wśród których najstarszy był Okeanos, bóg potężnej rzeki, co szerokim, błękitnym kręgiem opływa całą ziemię dokoła. Młodszym rodzeństwem tytanów byli kiklopowie (cyklopi) i hekatonchejrowie — sturęcy. Cyklopi, potwornego wzrostu, o dzikim wyglądzie, mieli jedno oko w środku czoła, a hekatonchejrowie o stu rękach przerażali swą siłą niezłomną. Uranos nie był zadowolony z tego potomstwa, które było szkaradne lub okrutne. Wszyscy oni napełniali go strachem i odrazą. Nie spodziewając się po nich ani wdzięczności, ani poszanowania swej władzy ojcowskiej, strącił ich w bezdenne czeluści Tartaru. Stamtąd nie było już powrotu. Tartar rozciągał się tak głęboko pod ziemią, jak wysoko ponad nią roztacza się niebo. Kowadło z brązu, rzucone z wysokości nieba, leciałoby dziewięć dni i dziewięć nocy, zanim dosięgłoby powierzchni ziemi* . Podobnie długo, a może jeszcze dłużej wędrowałoby owo kowadło do głębin Tartaru, gdzie panuje noc potrójna. Ktoś, kto by tam wszedł, nie zdołałby przez rok cały dojść do ostatecznych granic tego bezmiaru ciemności, ów zabłąkany podróżny pielgrzymowałby bez przerwy, unoszony gwałtownym wichrem podziemnych huraganów. Wieść niesie, że gdzieś pośrodku tych straszliwych mroków stoi smutne dworzyszcze Nocy, otoczone nieprzeniknionymi chmurami. * Łatwo obliczyć tę przestrzeń. Okazuje się, że w naszym pojęciu niebo greckie nie było zbyt wysokie. Droga owego kowadła wynosiłaby zaledwie półtorej odległości Księżyca od Ziemi. STRONA 25Gaja słyszała jęk potępionych tytanów dobywający się z przepastnych wnętrzności ziemi. Znienawidziła wyrodnego ojca i zaczęła knuć spisek przeciw jego władzy bezwzględnej. Namowom matki uległ najmłodszy z tytanów — Kronos, dotychczas nie pozbawiony wolności. Uzbrojony w żelazny sierp, zaczaił się na Uranosa, okaleczył go haniebnie i strącił ze świetlistego tronu niebios. Z krwi, która wyciekła z rany powalonego boga, zrodziły się trzy straszne boginie zemsty, Erynie, o włosach wężowych. Uranos, ukryty w błękitach nieba, zeszedł z widowni dziejów boskich. Razem z bogami rodził się świat. Nad ziemią, która jako ląd stały wydobyła się z chaosu, świeciło młode słońce, a z chmur spadały deszcze obfite. Podniosły się pierwsze lasy i ziemię przykryła wielka, szumiąca puszcza. Po nieznanych wzgórzach błądziły rzadkie zwierzęta. Z wolna rzeczy zaczęły przybierać znajome kształty. Źródła znalazły swe groty, a jeziora wygodne kotliny; góry śnieżnym grzebieniem zarysowały się na jasnym niebie. Gwiazdy lśniły w ciemnych przestworzach nocy, a kiedy one bladły, ptaki wydzwaniały jutrzence swą pierwszą pieśń powitalną. Nad światem rządził Kronos wraz z małżonką Reją. Był to władca ponury i podejrzliwy. Większą część uwięzionych braci pozostawił w otchłaniach Tartaru. Zachował w pamięci klątwę ojca, który mu przepowiedział, że i jemu syn odbierze berło. Każde więc dziecko, które powiła Reja, natychmiast połykał. W ten sposób pięcioro dzieci dostało się do potwornych wnętrzności tytana. Gdy urodziło się szóste dziecko, Reja podała Kronosowi kamień zawinięty w pieluszki. Kronos połknął kamień sądząc, że połyka syna. Tymczasem Reja zeszła na ziemię. Chciała umyć niemowlę, ale nigdzie nie mogła znaleźć źródełka. Pomodliła się do Gai i uderzyła berłem o skałę. Z twardego głazu wypłynął jasny strumień wody. Wykąpawszy małego, nadała mu imię: Dzeus. Powędrowała na Kretę i w złotej kołysce złożyła go w grocie idajskiej, której wejście osłaniał gęsty las, a po ścianach pełzały lśniące zwoje bluszczu. Dzeus chował się pod opieką nimf górskich, karmiony mlekiem kozy Amaltei. Dziecko kochało ją bardzo. Kiedy Amalteja złamała sobie jeden róg, Dzeus wziął go w swe boskie ręce i
. 602 479 759 735 40 288 733 426
mit o tezeuszu i ariadnie jan parandowski