Najlepsi piłkarze świata i ich partnerki na gali Złotej Piłki 2023 w Paryżu. 36-letni Argentyńczyk, rekordzista prestiżowego plebiscytu, wcześniej triumfował w latach 2009-12 oraz w 2015
Zastanawiasz się, jacy są najlepsi prawi obrońcy w historii piłki nożnej? Już nie musisz. Przygotowaliśmy zestawienie wszechczasów. Poznaj, kim są najlepsi prawy obrońcy w historii To jasne, że prawi obrońcy nie zdobywają tylu bramek, co napastnicy czy nie notują spektakularnych parad, jak bramkarze. Jednak ich rola na przestrzeni lat znacząco się zmieniła. Dobry prawy obrońca musi już nie tylko umieć bronić, ale też atakować. Zasuwać przy linii bocznej, podłączać się do ofensywnych akcji i notować asysty. Zastanawiasz się, kim są najlepsi prawi obrońcy w historii? Oto oni. 1. Philipp Lahm Lahm to jeden z najlepszych obrońców w historii Bayernu Monachium i reprezentacji Niemiec, a zarazem, naszym zdaniem jeden z najlepszych prawych obrońców w historii piłki nożnej. Potrafił grać zarówno do tyłu, jak i do przodu, zachowując przy tym olbrzymi spokój. O jego klasie najlepiej świadczą liczby. W 385 spotkaniach Bundesligi zdobył 14 goli i zanotował 48 asyst. Jak na obrońcę to osiągnięcie niczym z kosmosu. Kolejne 15 asyst Philipp Lahm dorzucił także w Lidze Mistrzów. W 2017 roku został wybrany piłkarzem roku w Niemczech, a wcześniej w 2014 roku sięgnął ze swoją reprezentacją po Mistrzostwo Świata, mając ogromny wkład w ten sukces. Aż 8 razy z Bayernem Monachium sięgał po Mistrzostwo Niemiec i raz po triumf w Lidze Mistrzów. 2. Cafu Cafu, a właściwie Marcos Evangelista de Morais, to piłkarz, który aż 142 razy wystąpił w reprezentacji narodowej Canarinhos. To więcej, niż jakikolwiek inny gracz. Przez większość kariery związany był z Serie A i klubami AS Roma oraz AC Milan. Cztery razy uczestniczył w Mistrzostwach Świata, z których przywiózł aż dwa Puchary Świata. Szczyt jego kariery przypadał na lata 1994-2004. 3. Giuseppe Bergomi Bergomi, to piłkarz, którego mogliśmy podziwiać w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Przez całą karierę pozostawał wierny Interowi. Zagrał aż 517 spotkań w Serie A i jako prawy obrońca zdobył 22 gole. Sporo. W 1982 roku zdobył z Włochami tytuł Mistrza Świata, a na krajowym podwórku raz sięgnął po Mistrzostwo Włoch. Bergomi mierzył 184 cm wzrostu i był bardzo przydatny przy stałych fragmentach gry. 4. Carlos Alberto Carlos Alberto to legenda brazylijskiej ligi oraz amerykańskiej MLS. W 52 meczach dla reprezentacji Brazylii zdobył 8 bramek. W 1970 roku sięgnął z Brazylią po Mistrzostwo Świata. Carlos Alberto znalazł się na liście FIFA 100. Nominował go Pele, z którym miał okazję grać w jednej drużynie. 5. Lilian Thuram Lilian Thuram to prawy obrońca, który najwięcej sukcesów odnosił we włoskiej Serie A. Rozegrał w niej 307 spotkań, a 155 meczy zaliczył w Ligue 1, gdzie rozkwitł jego wielki talent. Thuram aż 142 razy grał też dla reprezentacji Francji. To właśnie we wspomnianej Serie A został przemianowany ze środkowego na prawego obrońcę. Autorem tego pomysłu był Marcelo Lippi i jak się później okazało, był to strzał w przysłowiową dziesiątkę. W 1997 roku Thuram został wybrany najlepszym piłkarzem we Francji, a wśród jego drużynowych sukcesów znaleźć można między innymi mistrzostwo świata (1998) czy dwukrotne mistrzostwo Włoch z Juventusem. 6. Berti Vogts Vogts to jeden z najlepszych obrońców w historii RFN, a zarazem naszym zdaniem członek elitarnego grona: najlepsi prawi obrońcy w historii. Berti Vogts tworzył legendarne trio, wraz z Franzem Beckenbauerem oraz Paulem Breitnerem. W 1974 roku sięgnęli oni po mistrzostwo świata. Berti Vogts dwa razy – w roku 1971 oraz 1979 został wybrany piłkarzem roku w Niemczech. W 419 meczach w Bundeslidze zdobył 32 gole i zanotował 9 asyst. Poznałeś już szóstkę naszym zdaniem najlepszych prawych obrońców. Zastanawiasz się, dlaczego najlepsi prawi obrońcy w historii to wszyscy, którzy już zakończyli kariery? Cóż. Choć obecnie po boiskach biega wielu znakomitych prawonożnych obrońców, to żaden z nich nie osiągnął jeszcze tyle, żeby wskoczyć na naszą listę. Może uda się to przy następnej aktualizacji rankingu. Zobacz teraz także, jacy są naszym zdaniem najlepsi pomocnicy na świecie.
Śledź na żywo mecz Piłka nożna 2.Bundesliga pomiędzy Karlsruher SC i SC Paderborn na Eurosport. Mecz rozpoczyna się o 13:30 dnia 5 listopada 2023. Bądź na bieżąco z najnowszymi informacjami dotyczącymi drużyn Karlsruher SC i SC Paderborn, sprawdź aktualne Tabela, Wyniki, Najlepsi strzelcy oraz Triumfatorzy w 2.
Słynne nagrania rozmów Roberta Lewandowskiego i Cezarego Kucharskiego mają być nieautentyczne - to główna linia obrony byłego menedżera piłkarza. Wirtualna Polska dotarła do opinii biegłego, na którą powołują się obrońcy agenta. 25 Lipca 2022, 18:43 Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: Cezary Kucharski Jak Lewandowski nie dostał złotego zegarka Warszawska Prokuratura Regionalna dwa lata prowadziła śledztwo w sprawie Cezarego Kucharskiego. W 2020 roku trafiło do niej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Kucharski, według Roberta Lewandowskiego, próbował wyłudzić od niego 20 mln euro. Były agent gwiazdy Barcelony ma odpowiedzieć za "szantaż". Kucharski, zdaniem prokuratury, od września 2019 przez rok miał kilkakrotnie grozić zawodnikowi Bayernu, że rozpowszechni informacje dotyczące rzekomych nieprawidłowości w rozliczeniach podatkowych spółki należącej do Lewandowskiego. Dowodem w sprawie są nagrania rozmów pomiędzy sportowcem a Kucharskim. Ujawnił je "Business Insider". "O jakiej my emocjonalnie mówimy kwocie?" - słychać na nagraniu Lewandowskiego. Agent odpowiada, że o 20 mln euro. "Tyle jest jakby warty, myślę, twój spokój, nie?" - zasugerował były reprezentant WIDEO: Ten filmik obejrzało już milion ludzi. A Ty? "No to ja ci powiem, że kelner ci powiedział zero euro. To jest to samo. Czarek, przestań" - słyszymy przez chwilę głos Lewandowskiego, który w końcu pyta wprost, za co Kucharski chce 20 mln euro."Za to, że będę krył do końca życia, że ty i twoja żona jesteście oszustami podatkowymi" - mówi agent. Nagrania nieautentyczne? Jest opinia biegłegoKucharski, któremu grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności, od początku nie przyznaje się do zarzutów. Podkreśla, że rozmowy z Lewandowskim były elementem toczących się negocjacji ws. zakończenia wspólnych interesów. Przekonuje, że gotowe było już porozumienie, a do wypracowania pozostała tylko kwota, którą miał ustalić z wobec Kucharskiego są stosowane środki zapobiegawcze - poręczenie majątkowe w kwocie 500 tys. zł oraz zakaz zbliżania i kontaktowania się z maja Prokuratura Regionalna w Warszawie wniosła akt oskarżenia do sądu. Na początku lipca adwokaci Kucharskiego odpowiedzieli na zarzuty śledczych. Główna linia obrony to podważenie autentyczności nagrań, na których utrwalono "szantaż". Dowodem ma być opinia pozasądowa przygotowana przez Arkadiusza Lecha, krakowskiego biegłego z dziedziny informatyki i fonoskopii. Wskazuje on: "Analiza audytywno-pomiarowa w obrębie całego nagrania wykazała miejsca wskazujące na utratę ciągłości zapisu - nieciągłości sygnału tła akustycznego oraz sygnału mowy o niejednoznacznym charakterze, pozbawiając tym samym nagranie cech autentyczności" - czytamy w liczącej 69 stron zwraca uwagę, że nagranie wtedy jest autentyczne, gdy jest ciągłe i wiernie oddaje przebieg całego zdarzenia, czyli mowę oraz tak zwane tło akustyczne. A prokuratura dysponuje czterema plikami cyfrowymi audio, które zawierają inne fragmenty tego samego Ujawnił to biegły pracujący na zlecenie prokuratury, który wskazał, że z najdłuższego nagrania zostały wycięte trzy krótsze. Ale przecież to z trzech krótkich fragmentów mógł powstać jeden długi. My tego nie wiemy, więc jak tu mówić o autentyczności? Jeśli ktoś dokonuje świadomej ingerencji w nagranie, tnie, wycina, przycina, rodzi się pytanie: w jakim celu? - podkreśla Lech. - Zaszła więc ingerencja w plik źródłowy, która nie powinna mieć miejsca, a tym samym poprzez niewłaściwe zabezpieczenie urządzenia oraz edycję w zapisy pierwotne został przerwany łańcuch dowodowy - uważa że wszystkie zaburzenia sygnału tła akustycznego i sygnału mowy oraz brak badań pozostałych trzech plików, wymagają przeprowadzenia badań pamięci wewnętrznej urządzenia źródłowego, przy pomocy którego dokonano rejestracji. - Na obecnym etapie przeprowadzono badanie tylko i wyłącznie kopii jednego, a nie czterech plików. Z uwagi na ujawnione miejsca wskazujące na utratę ciągłości zapisu należało uznać, że nagranie zostało pozbawione cech autentyczności - wyjaśnia nam Utwory nie zostały poddane jakimkolwiek modyfikacjomJeszcze na etapie śledztwa dziennik "Fakt" pytał prokuraturę o autentyczność nagrań. - Z opinii biegłego wynika jednoznacznie, że zarejestrowane utwory, a tym samym treści rozmów, nie zostały poddane jakimkolwiek modyfikacjom na poziomie informatycznym - odpowiedział rzecznik prokuratury prok. Maciej sprawę inaczej patrzy jednak Lech. Twierdzi, że autentyczność nagrania może zbadać jedynie biegły od fonoskopii a nie informatyk. - Biegły Waldemar Chodasiewicz nie wykazał żadnych zakłóceń, a one istnieją. W nagraniu poddanym badaniu audytywno-pomiarowemu występuje kilka takich miejsc. Jeśli ktoś orientuje się, jakie są elementy wpływające na kwestie utraty autentyczności, to wie, że nagła utrata czy zmiana sygnału tła akustycznego, a akurat podczas tej rozmowy w tle między innymi był odtwarzany utwór Mieczysława Fogga, wskazuje, że należy przeprowadzić badanie urządzenia źródłowego. Nie można bowiem wykluczyć, że ktoś mógł coś ważnego powiedzieć, a ingerencja w zapis mogła pozbawić nagranie tej wypowiedzi. Trzeba ustalić, jakie były przyczyny tych zakłóceń - uważa Lech. Obrońcy Kucharskiego w odpowiedzi na akt oskarżenia podkreślają, że wszystkie opinie zamówione przez prokuraturę powstały w trakcie badań na kopiach nagrań."Badaniom powinno być objęte urządzenie pierwotne (telefon Roberta Lewandowskiego), w którego pamięci zalegają nagrania dowodowe. Błędy popełnione w zabezpieczaniu urządzeń dowodowych i podczas analizy a nadto uruchamianie i edycja plików przed zrobieniem kopii binarnych, skutkowały przerwaniem łańcucha dowodowego, co - w ocenie obrony - dyskredytuje autentyczność samych nagrań, a w ślad za tym rzetelność ich transkrypcji oraz sposób wprowadzania wspomnianych dokumentów do materiału dowodowego" - czytamy w piśmie przygotowanym przez mec. Krzysztofa zwracają też uwagę na to, że w obu zapisach nagrania (jeden sporządzili pełnomocnicy piłkarza, drugi prokuratura) występują "literówki" w tych samych o te wątpliwości prokuraturę, jednak otrzymaliśmy odpowiedź, że obecnie gospodarzem postępowania jest Sąd Rejonowy dla Warszawy maju prokuratura wydała jednak komunikat, w którym odnosiła się do kwestii autentyczności nagrań. "W toku śledztwa uzyskano opinię biegłego z zakresu informatyki, który poddał badaniom urządzenia pendrive oraz telefony komórkowe przekazane przez pokrzywdzonego. Biegły potwierdził tożsamość plików zapisanych na urządzeniach rejestrujących z plikami przekazanymi na wstępnym etapie postępowania oraz stwierdził brak ingerencji informatycznej w przekazane pliki przekazane nośniki danych zostały poddane badaniom fonoskopijnym przez biegłego z Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Jak wynika z opinii biegłego, nie ustalono występowania w dowodowych nagraniach żadnych śladów montażu".Z kolei Tomasz Siemiątkowski, który reprezentuje Lewandowskiego, dodaje: - Każda osoba oskarżona ma prawo do obrony, a jej argumenty nie muszą być oparte o prawdę. W rzeczywistości jednak nie ma żadnych wątpliwości co do autentyczności nagrań - uważa razie nie został wyznaczony termin pierwszej Figurski, WP SportoweFakty WP SportoweFakty Piłka nożna w Hiszpanii Piłka w Europie Barcelona Hiszpania Primera Division FC Barcelona Piłka nożna Cezary Kucharski Robert Lewandowski
prawi obroŃcy Być może już ostatni raz klasyfikujemy na pierwszym miejscu wśród prawych obrońców Piszczka. Nie ma się co oszukiwać, najlepsze lata kariery znakomity defensor ma już za sobą, zresztą główny zainteresowany zdaje sobie z tego sprawę i także dlatego nie będziemy już go więcej oglądać w narodowych barwach.
W linii defensywnej reprezentacji Polski występowało wielu świetnie wyszkolonych i utalentowanych piłkarzy. Stawiamy przed tobą kolejne wyzwanie - rozpoznaj ich bezbłędnie na zdjęciach. Jak zawsze życzymy powodzenia! Łukasz Żaguń 10 Marca 2022, 08:10 Pytanie 1/15 Zaczynamy od 91-krotnego reprezentanta Polski, który cztery razy uczestniczył z kadrą w mistrzostwach świata. O kim mowa? Jerzy Gorgoń Andrzej Szarmach Władysław Żmuda Polub Piłkę Nożną na Facebooku Udostępnij Tweetnij Skomentuj 1 Zgłoś błąd WP SportoweFakty
W fazie grupowej zaliczył dwie asysty oraz zdobył pierwszego gola w półfinale z Marokiem. Na lewej flance stworzył niezwykle groźny duet z Kylianem Mbappe. Jeżeli Francuzom udałoby się obronić tytuł mistrza świata, Theo Hernandez mógłby uznać ten rok z najlepszy w swojej karierze.
Odpowiedzi Ramos, Puyol, Pique, Marcelo, Terry (nie lubię, ale jest bardzo dobry), Kompany, Abidal, AlvesA jeżeli muszę wybrać czterech to - Puyol, Pique, Abidal, Ramos blocked odpowiedział(a) o 17:05 Obecnie: Marcelo, Thiago Silva, Gerard Pique, Sergio w historii: Roberto Carlos, Franz Beckenbauer, Paolo Maldini, Cafu. - Raphael Varane- Pepe- Sergio Ramos- Pique... Teraz to:PuyolMarceloRamosPiquea tak to z już nie grających to na pewno Carlos, Maldini i Backenbauer Puyol, Pique, Ramos, Vidić, Ferdinand, Terry, Thiago SilvaKiedyś: Cafu, Maldini, Leonardo, Roberto Carlos MU4ever odpowiedział(a) o 16:29 Obecnie: Ramos,Pique,Vidić,Puyol(Terry)Kiedyś: Roberto Carlos,Cafu,Franz Beckenbauer,Maldini Hummels, Lahm, Alba, SilvaMaldini David Luiz , Nemanja Vidić , Sergio Ramos , Marcelo . Roki1500 odpowiedział(a) o 12:10 Obecnie najlepszy jest Marcelo ale po nim jest Ramo i Pepe Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Sprawdź nasze inne funkcje związane z piłką nożną: Najlepsi gracze wszech czasów | Najlepsi gracze na świecie 2023 | Najlepsi pomocnicy 2023 | Najlepsi obrońcy 2023 | Najlepsi bramkarze 2023 | Najlepsi młodzi zawodnicy 2023 | Najlepsze drużyny na świecie 2023. 10. Cristiano Ronaldo (Al Nassr) Cristiano Ronaldo Obrazy Getty'ego
Już teraz jest jednym z najlepszych obrońców w hiszpańskiej Primera Division. Ale wydaje się, że do własnego sufitu jeszcze sporo mu brakuje. Jules Kounde na karku ma ledwie 22 lata, a interesują się nim właściwie wszystkie największe kluby Europy. W Sevilli stał się jednym z jej najważniejszych graczy i przymierzany jest do gry na środku obrony w kadrze Francji. To historia o tym, jak do tego doszedł. Dlaczego kiedyś kopał… matkę i dlaczego ona kopała jego? Jak to się stało, że Sevilla wydała na niego rekordową w swojej historii kwotę? Co sprawia, że debiut w Bordeaux uważa za katastrofę? Jakie swoje wady sam opisuje dziennikarzom? Czemu często zwracano mu uwagę na wzrost? I wreszcie – co sprawia, że jest tak znakomitym obrońcą?Kim jest Jules Kounde?Jules Kounde już teraz wydaje się piłkarzem, który wyrasta nad swój klub. A że ten klub to Sevilla – uznana europejska marka, a przy tym drużyna regularnie pokazująca się ze świetnej strony w Europie – to wiele nam to mówi. Jeszcze w 2018 roku Francuz był wchodzącym do seniorskiej piłki żółtodziobem. Dziś na radarze mają go niemal wszystkie największe kluby Europy, chcące wzmocnić swoją już latem Kounde mógł z Sevilli odejść. Ofertę złożył za niego, szukający środkowego obrońcy, Manchester City. – Zainteresowanie takiego klubu to zawsze dobra sprawa, ale na dziś gram w Sevilli i jestem spokojny. Mam szczęście, że jestem w klubie, który rywalizuje na dobrym poziomie. Mamy fantastyczną grupę piłkarzy i ludzi. City nie było złą opcją, ale zawsze mówiłem Monchiemu [dyrektor sportowy Sevilli – przyp. red.], że niczego nie będę wymuszać – mówił Kounde mediom. I ostatecznie do transferu nie doszło, a Pep Guardiola ściągnął do Anglii Rubena Diasa. Czego zresztą też chyba nie mimo faktu, że City z grona klubów zainteresowanych prawdopodobnie odpada, lista tychże pozostaje naprawdę konkretna. Czwórka, którą wymienia się najczęściej to Real Madryt, Barcelona, Manchester United i PSG. Paryżanie zapewne chętnie widzieliby Francuza u siebie tym bardziej, że ten urodził się właśnie w tym mieście. United i Barcelona swoje problemy z defensywą mają, nie dziwi więc, że interesują się Julesem. Zwłaszcza Barca, w której regularnie zawodzą rodacy Kounde – Samuel Umtiti i Clement Lenglet – powinna mieć tego gościa na WYGRA DZIŚ W PAMPELUNIE? KURS W TOTALBETProblemem będą tu pieniądze, zresztą każdy klub będzie musiał na nie uważać. Jules powinien kosztować zainteresowanych co najmniej 70 milionów euro (o jego klauzuli pisze się raz, że wynosi tyle, a czasem, że nawet 90 milionów). W czasach koronawirusa to naprawdę sporo. Tyle że, oczywiście, to zapłata za naprawdę sporą piłkarską jakość, którą Jules demonstruje już nie tylko w lidze czy Lidze Europy (którą wraz z Sevillą wygrał w poprzednim sezonie), ale też w Lidze Mistrzów. Zresztą już teraz porównuje się go do wielu czołowych obrońców świata – w tym Sergio też zainteresowanie Realu. Coraz więcej mówi się bowiem o tym, że kapitan Królewskich z klubu odejdzie, a David Alaba (którego transfer wciąż zresztą nie jest finalnie ogłoszony) sam tej luki nie załata. Kounde miałby tu być rozwiązaniem, choć dodać trzeba, że trochę go od Hiszpana różni – gra choćby po prawej stronie środka obrony, nie po lewej, jak Ramos. On sam wymienia jednak Sergio Ramosa jako jednego z idoli, obok Raphaela Varane’a czy Thiago zestaw defensorów, co? Cóż, Jules Kounde z pewnością ma potencjał, by nawiązać do ich gry oraz Francuz został sprowadzony do Sevilli, wielu zastanawiało się, czy ta nie wydała zbyt dużo pieniędzy (25 milionów euro, najdroższy transfer w historii klubu). – Myślicie, że to drogo? Porozmawiamy ponownie za dwa lata – powiedział wtedy Monchi. Dwa lata miną za kilka miesięcy. I wydaje się, że rozmowa ta będzie dotyczyć kwot co najmniej trzy razy wszystko zaczęło się w rodzinie, która futbolu raczej nie nie lubiła piłkiJules miał sześć lat, gdy zaczął grać w piłkę. Nie w Paryżu, bo z tego wraz z matką wyprowadził się, gdy jeszcze nawet nie chodził do przedszkola. Pierwsze treningi zaliczał w Fraternelle, klubie z Landiras, małej miejscowości oddalonej od Bordeaux o jakieś 40 minut jazdy. To tam grał przez pięć lat, potem – wciąż w tej samej okolicy – przeniósł się do Cerez, lepszego klubu, gdzie spędził dwa lata. Później było jeszcze La Brede i w końcu juniorzy Girondins Bordeaux.– Jaki wtedy byłem? Taki, jak zawsze: skryty, nieśmiały chłopak, który potrzebuje czasu, by komuś zaufać. Lubiłem się jednak śmiać, docinać i żartować z siebie. Przede wszystkim zawsze kochałem piłkę nożną – mówił. Pamięta też, że zawsze się dobrze uczył, choć potrafił wejść w poważne konflikty z nauczycielami, bo za młodu niekoniecznie panował nad emocjami. Wszystkie te przypadki rozwiązywała matka Julesa, której – jak sam przyznaje – zawdzięcza niemal wszystko. Nie tylko przymuszanie go do edukacji (którą zresztą lubił), choć jeszcze przy okazji przejścia syna do Bordeaux jedną z pierwszych rzeczy, o którą pani Kounde zapytała, było podejście klubu do nauki, nie piłki zresztą nie lubiła. – W mojej rodzinie, to paradoks, nikt tak naprawdę nie lubił piłki. Ja sam grałem też przez jakiś czas w tenisa, ale w końcu musiałem wybrać. Pamiętam, że oglądałem futbol w telewizji niemal bez przerwy. Kiedy byłem mały i leciała Liga Mistrzów, to mogłem oglądać pierwszą połowę, potem musiałem iść spać. Moja mama zresztą naprawdę nie lubiła piłki. Ale przychodziła oglądać moje mecze. Czy padało, czy wiało – była tam. Zabierała mnie wszędzie, ale poza tym nie oglądała meczów. I nagle coś się zmieniło. Zaczęła oglądać więcej spotkań ode mnie. (śmiech) Naprawdę! – wspominał Kounde w Bordeaux. Fot. NewspixMama, jak mówi, zawsze go wspierała. Szczególne wspomnienie, jakie dla dziennikarzy odnalazł w pamięci, to jego niechęć do przegrywania. Gdy miał jakieś osiem, może dziewięć lat, po każdej porażce – a grał w drużynie, która regularnie traciła po kilka bramek w meczu – dostawał wręcz szału, który wyładowywał na matce. Nie odzywał się do niej, a jeśli już, to krzyczał i był złośliwy. Ba, potrafił ją nawet kopać. Ta w końcu poszła do psychiatry, a ten poradził, by… kopnęła go w odpowiedzi, bo wtedy Jules się uspokoi. że po matce ma kilka ważnych cech. Że dzięki niej szybciej dorósł, że nauczyła go, jak ważne jest, by ciężko pracował, że poznał, co znaczy odpowiedzialność. – To dzięki niej dziś jestem w tym miejscu, w którym jestem. Jej obecność i wsparcie pomogły mi. Oboje jesteśmy uparci i ambitni. Choć ona nie jest karierowiczką, ja raczej tak – trafił do rezerw Bordeaux, wsparcie matki w naturalny sposób się zmniejszyło, choć wciąż była obecna i ważna w jego życiu. Jules poszedł uczyć się w prywatnej szkole, na lekcjach organizowanych przez klub, a dużą rolę w jego wychowaniu zaczęli odgrywać trenerzy. Do Girondinsu dostał się zresztą nieco okrężną drogą. Jednych testów nie przeszedł, bo uraz sprawił, że nie mógł wystąpić w ostatnich spotkaniach. Grał jednak później w okolicznych rozgrywkach, gdzie wypatrzył go Yannick Stopyra, który potem sprowadził go do się okazało – nikt w Girondinsie nie żałował tego ruchu. Choć bywały momenty, że nie można było być tego było lekkoCharakter nie ułatwiał Julesowi przebijania się. Jego skrytość i nieśmiałość sprawiały, że w nowym miejscu początkowo zawsze miał problemy. Ale równocześnie posiadał wystarczająco wiele talentu, by ostatecznie się przebić. – Po trochu, wraz z Jeanem-Lukiem, moim pierwszym trenerem w Girondinsie, udało nam się przełamać moją nieśmiałość. Prosił mnie, bym mówił więcej, częściej się odzywał. To było istotne i na boisku, i poza nim. Piłkarz, który nie komunikuje się z kolegami, ma problem. Choć, szczerze, to był długi proces. Gdzieś po roku było już lepiej – wspominał same w sobie jednak uwielbiał. Podobnie jak mecze. Rozwijał się piłkarsko, wreszcie grał w klubie z francuskiej czołówki, a trenerzy potrafili go nauczyć tego, co na środku obrony najważniejsze – rozumienia taktyki, przewidywania zachowań rywali, ustawiania się. Kounde chłonął tę wiedzę i wkrótce stał się podstawowym zawodnikiem juniorskich ekip Girondinsu. Zresztą bardzo mocnych, bo roczniki 1998/99 były dumą tego klubu. W kategorii U-19 Jules zdobył nawet mistrzostwo kraju, zaczął też nosić opaskę wiadomo, nie zawsze było różowo. Najgorszym momentem jaki Francuz pamięta, był okres, gdy znajdował się w zawieszeniu pomiędzy grą w juniorach a pierwszą drużyną. W tych pierwszych występował w meczach, w drugich trenował. Testowano go też wtedy na prawej obronie.– Zawsze trenowałem na środku, a trener nagle chciał mnie przestawić na prawą stronę. Myślałem, że to zły pomysł. Pamiętam, że raz na treningu próbowaliśmy dośrodkowań do napastników, to była katastrofa. (śmiech) Wszystkie dograłem źle. Gdy trening się skończył, byłem załamany. Powiedziałem agentowi, że dłużej tego nie zniosę, zastanawiałem się, czemu zmuszają mnie do gry na prawej obronie, gdy nigdy tam nie trenowałem. Agent zapytał: „Chcesz grać na środku w juniorach, czy na prawej stronie wśród seniorów?”. Powiedziałem, że to drugie. Od tego momentu inaczej na to patrzyłem – jednak pozostał na środku, choć przez jakiś czas jego przyszłość nie była pewna. Jego koledzy podpisywali już pierwsze profesjonalne kontrakty, on wciąż miał roczny, „rozwojowy”. Sam mówił, że nigdy nie był tym zawodnikiem, na którym w pierwszej kolejności skupiała się uwaga. To zaczęło się zmieniać, gdy dostał opaskę kapitana. Więcej osób go dostrzegło. I w końcu otrzymał swoją prawdziwą szansę w pierwszym katastrofy do rekordu– Kounde, mimo młodego wieku, od samego początku imponował mentalnością. Koledzy z drużyny mówili, że Jules nigdy nie miał dość treningów, co przełożyło się na jego szybki rozwój. Wparował do pierwszego składu jeszcze za kadencji Jocelyna Gourvenneca i wygryzł ze składu bardziej doświadczonych Igora Lewczuka i Paula Baysse. Bordeaux w lidze spisywało się rozczarowująco, Kounde był jednak tym, na którym warto było zawiesić oko. Na boisku emanował pewnością siebie, swoją atletycznością, techniką, a także szybkością. Potrafił rozegrać piłkę do przodu, a także podłączyć się do akcji ofensywnych swojej drużyny. Jeśli włączylibyśmy kompilację jego najlepszych momentów w Bordeaux, to byłoby w niej wszystko – począwszy od długich przerzutów do skrzydłowych, strzałów z dystansu, aż po efektowne parady w obronie i umiejętność gry jeden na jeden – mówi Paweł Łopienski, redaktor Le Ballon, magazynu poświęconego Ligue polega na tym, że debiut Julesa w pierwszej ekipie Żyrondystów zakończył się blamażem. Nie jego, a całego klubu. Girondins pojechał wtedy do Granville na spotkanie 1/32 finału Pucharu Francji. Miejscowa ekipa grała wówczas na czwartym poziomie rozgrywek. Pokonała jednak pierwszoligowego rywala 2:1. Kounde nie mógł wymyślić sobie gorszego debiutu.– Ten mecz zostanie w mojej głowie na zawsze. Nie dlatego, że zagrałem beznadziejny mecz. Zebraliśmy wtedy czerwone kartki, wyeliminowali nas. Taka jest piłka. Trener czuł, że jestem gotowy i dał mi szansę. Sam też wiedziałem, że jestem gotów na grę w pierwszym zespole – mówił. I choć u niektórych takie spotkanie mogłoby zasiać spore wątpliwości co do umiejętności debiutanta, to Jules dostał więcej szans, wobec plagi kontuzji, jaka nawiedziła Żyrondystów. Okazji nie w całej lidze dał się poznać jako wielki talent. Bordeaux przechodziło wówczas przez naprawdę trudny okres, ale Jules się wyróżniał nawet, gdy jego ekipa traciła kolejne bramki. – Czy spodziewałem się, że wszystko pójdzie tak szybko? Nie. Takich rzeczy nigdy się nie spodziewasz. Wiedziałem, że zagrałem dobry mecz czy dwa i trener musiał na mnie stawiać, bo nie miał innych opcji. Myślałem jednak, że gdy wrócą kontuzjowani, to oni będą grać. Tak się jednak nie stało. Wkrótce mieliśmy nowego trenera, który też mi zaufał – wspominał Gustavo Poyeta – bo o nim mowa – okazało się dla Julesa niezwykle istotne. Wiara trenera w umiejętności młodego zawodnika sprawiła, że ten zaczął rozwijać się jeszcze szybciej. Poyet chciał, żeby Girondins grał odważnie, uczył Kounde, jak ten ma rozgrywać piłkę, zachęcał do podejmowania ryzyka. Ożywił zespół, który przeżywał kryzys. Choć chyba jeszcze ważniejszy stał się dla niego Ricardo Gomes. To on prowadził go przez większość drugiego sezonu, gdy Jules stawał się jedną z młodych gwiazd ligi.– Ricardo dał mi nową wizję tego, jak grać w obronie. Sam był obrońcą, więc dzielił się ze mną swoim doświadczeniem i życiem. Chciał, żebym cały czas był skupiony. Żebym grał twardo i agresywnie, bo widział, że czasem wręcz o tym zapominałem. Ricardo wprowadził u mnie pewien defensywny rygor. A Paulo Sousa, który przyszedł później, go utrzymał – mówił i jego uwagi były ważne, bo Jules – spokojny i opanowany z natury – czasem podobnie prezentował się na boisku. To gość, który lubi czystą grę, woli odpowiednio się ustawić i zmusić rywala do błędu, niż włożyć nogę i w ten sposób próbować odebrać piłkę. Ricardo nauczył go, że obie drogi są równie dobre, ważny jest bowiem Julesa pod wodzą każdego z tych trenerów był widoczny gołym okiem. Jego statystyki też o tym świadczyły – w większości tych istotnych dla defensora znajdował się w czołówce ligi. A miał wtedy przecież 20 lat i grał w drużynie, która w tyłach miewała sporo problemów. Jak mu się to udało? – Mnóstwo pracy. Trzeba niezmiennie siebie kwestionować, nawet, gdy sprawy idą dobrze. Nie można się zachłysnąć, ważne jest utrzymanie chłodnej głowy. Sam zawsze śledziłem Girondins, szalone było dla mnie to, że zacząłem grać w jego pierwszym zespole. Gdy byłem mały, chodziłem na stadion i marzyłem, że kiedyś na nim zagram. Gdy dano mi szansę, byłem tej gry niesamowicie głodny – głodny, że wkrótce przerósł klub. I za 25 milionów powędrował meczów w pierwszym zespole Girondinsu wystarczyło, żeby Julesem zainteresowały się większe kluby. Podobno chciał go Arsenal, ale ostatecznie trafił do – świetnie zresztą zorientowanej w rynku francuskim – Sevilli. Monchi, jak już wspomnieliśmy, od początku widział w nim kogoś, kto najpierw wzmocni sam zespół, a potem poprawi sytuację finansową klubu. Jak na razie ta prognoza się sprawdza. Prawda jest jednak taka, że nie tylko Sevilla skorzystała na jego transferze, ale równocześnie sam Kounde prawdopodobnie nie mógł wymarzyć sobie lepszego miejsca na rozwój.– Zawsze chciałem wspiąć się na wyższy poziom. Miałem z tyłu głowy to, że cała moja kariera będzie prowadzona poprzez moje sportowe wybory. Zawsze pytałem siebie: „Co pomoże stać mi się lepszym piłkarzem?”. Kiedy opuszczałem Bordeaux, był to bardzo dobrze przemyślany wybór. Sevilla była idealnym klubem na kolejny krok. Myślę też, że La Liga jest bardziej konkurencyjna niż Ligue 1. Do tego piłkarze, którzy przychodzą z L1 zwykle osiągają w Sevilli sukces, a klub pokazał, że zależy mu na ściągnięciu mnie – wspominał czym nie powiedział, to osoba kolejnego trenera – Julena Lopeteguiego. Pod jego wodzą ekipa z Andaluzji zaczęła grać znakomicie poukładaną taktycznie piłkę. Organizacja defensywy w Sevilli stoi dziś na najwyższym poziomie. Dowód? Ledwie 16 straconych bramek w 22 spotkaniach ligowych. Tylko Atletico ma lepszą średnią (też 16 goli, ale w 23 meczach). Kounde jest w tym kluczowy, podobnie jak był niezwykle istotny w wygraniu Ligi Europy w poprzednim sezonie czy też awansie hiszpańskiej ekipy do 1/8 finału Ligi Mistrzów w obecnych rozgrywkach. Tam co prawda pierwszy mecz z Borussią Dortmund Andaluzyjczykom nie wyszedł, ale pozostaje jeszcze w Sevilli Francuz na początku nie miał jednak łatwo. Wspominał, że potrzebował czasu na zaadaptowanie się, bo gra toczyła się szybciej, na większej intensywności, nowe otoczenie znów okazywało się pewną przeszkodą, a do tego mecze były znacznie bardziej techniczne, rozgrywane z większą piłkarską jakością. Widział to już na treningach, gdy początkowo nie nadążał za kolegami. Ale jego chęć rozwoju szybko pozwoliła mu nadrobić braki – w Hiszpanii stał się obrońcą silniejszym, szybszym i nawet skuteczniejszym w swoich interwencjach. Również tych w powietrzu, a to nie takie oczywiste, bo mierzy niespełna 180 centymetrów (według oficjalnych danych, sam mówi, że 181).– Nie sądzę, by to był problem. Prawdą jest, że środkowi obrońcy zwykle są wyżsi, często mi powtarzano, że wzrost będzie dla mnie problemem. Zawsze starałem się to jednak rekompensować swoją techniką i umiejętnością odbioru piłki. Skoncentrowałem się na tym. Oczywistym jest, że czasem w powietrzu mam problemy, ale zawsze miałem dobre wyczucie chwili. Lubię grać głową, skaczę wysoko. Wygrywam więcej pojedynków główkowych niż Sergio Ramos, bo na niego nikt nie próbuje grać długich piłek. W moim przypadku rywale próbują wykorzystać mój wzrost. Czuję to – słowa potwierdzają kolejne mecze. W powietrzu gra znakomicie. Idealnie czuje moment do wyskoku, potrafi wzbić się ponad rywali. Również w ofensywie. Choć bramek jeszcze zbyt wielu nie zdobywa, to do sytuacji dochodzi często i wydaje się tylko kwestią czasu, gdy i z przodu będzie regularnie coś dorzucać. Inna sprawa, że potrafi to robić nie tylko w ten sposób – jedną z akcji ostatniego miesiąca w Hiszpanii stał się jego rajd, po którym trafił do siatki w pucharowym starciu z Barceloną. Kounde zachował się tam nie jak środkowy obrońca, a rasowy zawodnik z ofensywnej formacji, regularnie stający przed takimi okazjami (to zresztą tłumaczy, czemu w Sevilli nadano mu pseudonim… Cafu). Potem mówił, że czasem ćwiczy strzały na treningach. Wtedy się to Sevilli Kounde niezmiennie się rozwija, staje się lepszym piłkarzem. Sam mówi, że to w dużej mierze zasługa trenera. – Jest blisko piłkarzy, daje sporo rad i jest bardzo wymagający. Dokładnie przygotowuje siebie i nas do meczów. Wskazuje na to, jak gra przeciwnik, jak będzie nas atakować, jak my będziemy to robić – to wszystko jest precyzyjnie określone. Wiele rzeczy zmienia się z meczu na mecz. Zwykle staramy się posiadać piłkę, ale na niektóre zespoły to za mało. Staramy się zmieniać naszą grę. Pod względem taktycznym wykonujemy mnóstwo pracy – wszystko to chłonie. To widać po każdym jego spotkaniu. W porównaniu do gościa, który przychodził do klubu, jest już znacznie lepszym piłkarzem. Skuteczniejszym w interwencjach, lepiej się ustawiającym, świetnie rozumiejącym grę pod kątem taktycznym, dobrze rozprowadzającym piłkę (choć czasem zarzuca mu się, że korzysta głównie z łatwych opcji, to jednak notuje bardzo mało strat). Nie boi się grać z piłką przy nodze, nie boi też akcji jeden na jednego.– Julen Lopetegui otoczył Koundego specjalną opieką, a to przyniosło skutki. Współpraca ze starszym Diego Carlosem (przyszedł w tym samym momencie, tyle że z Nantes) bardzo pomogła Kounde’owi, który w obliczu agresywnej gry kolegi zrezygnował z wykonywania tylu wślizgów, czekając na bardziej odpowiedni moment do zabrania piłki przeciwnikowi. O Julesie mówi się obecnie, że jest obrońcą, jakiego pragnąłby każdy topowy zespół w Europie. Trudno się nie zgodzić, bo w krótkim czasie poprawił się w niemal każdym elemencie – jest szybki, uzdolniony technicznie, bardzo dobry z piłką przy nodze. Gdyby był nieco wyższy, byłby prawdziwym ideałem. Kounde stał się idealnym przykładem defensywnego rozgrywającego, udowadniając, że środkowi obrońcy mogą być równie zadowalający w kreowaniu gry co piłkarze występujący wyżej na boisku – mówi trudno się z takim postawieniem sprawy nie zgodzić. Tym bardziej, że widzi to cała piłkarska czekająKounde przezwyciężył wszystkie trudności, jakie napotkał po drodze. Przetrwał trudniejsze okresy w Bordeaux i Sevilli, w obu klubach szybko stając się kluczowym zawodnikiem. Aktualnie trudno wyobrazić sobie jedenastkę Andaluzyjczyków bez jego obecności. W tym sezonie opuścił tylko kilka meczów i to większość z powodu siły wyższej – miał pozytywny wynik testu na COVID-19. Sevilla w tyłach opiera się w dużej mierze na nim, a Jules jej nie oczywiście, to nie tak, że już nie ma wad. Ma, ale – co znakomicie świadczy o jego inteligencji i dojrzałości, które często wymienia się jako jego największą zaletę – sam je dostrzega. – Moje braki? Powiedziałbym, że przede wszystkim chwilowe dziury w koncentracji. Potrafię się zdekoncentrować na krótką chwilę. To problem dla obrońcy, którego w tym krótkim momencie może zgubić napastnik. Taktycznie, jeśli chodzi o ustawienie się, też mógłbym się jeszcze nieco poprawić. Czasem taki brak uda mi się nadrobić, bo jestem szybki i mam dobry zmysł przewidywania. Wiem jednak, że nie zawsze jestem w odpowiednim miejscu. To przez to, że nasza taktyka, plan na spotkanie, zmienia się z meczu na mecz. Muszę się do tego lepiej adaptować. Technicznie z kolei mógłbym częściej korzystać z długich podań, muszę to robić i je poprawić – tak naprawdę to cała lista, jaką zwykle się wymienia, gdy mowa o zarzutach wobec Julesa. Gość w wieku 22 lat już jest bliski bycia obrońcą kompletnym, a w dodatku zdaje sobie sprawę z własnych braków. Brzmi dobrze? Oczywiście, że brzmi dobrze. A że trochę brakuje mu wzrostu? Fabio Cannavaro też wysoki nie był. Jeśli Kounde potrafi ten brak nadrobić – a na razie pokazuje, że potrafi – tym lepiej dla niego. Tak naprawdę pytaniem jest nie „czy Jules trafi latem do którejś z potęg?”, a „do której?”.Trudno wskazać najlepszy klub dla Francuza, bo tak naprawdę wydaje się, że sprawdziłby się wszędzie. W Realu bardzo chciałby go Zinedine Zidane, ale nie wiadomo, czy po sezonie nadal będzie trenerem Królewskich (zarząd z kolei wolałby Pau Torresa, innego z topowych obrońców La Ligi, który w dodatku powinien być tańszy, a w kadrze gra z Ramosem i mógłby stać się jego następcą). W Manchesterze United czy Barcelonie niezmiennie mają problemy z defensywą, ale oba te kierunki na ten moment są stosunkowo niepewne, patrząc czysto piłkarsko. Możliwe, że osobą Francuza zainteresuje się Liverpool, którego defensorzy łamią się ostatnio częściej niż opłatki w święta. Teoretycznie jednak to PSG – o ile faktycznie chciałoby Kounde – powinno stać na pole position do jego zatrudnienia. Bo ma pieniądze, możliwości, a w lidze niezmiennie jest faworytem do zdobycia pewne jest więc, że latem Jules trafi do którejś z europejskich potęg. A możliwe, że i do dwóch. Wydaje się, że już za niedługo powinien bowiem zaliczyć debiut w kadrze, a może nawet myśleć o występie na Euro. – Trudno, żeby w obliczu tak wysokiej formy zawodnika, lubiący doceniać młodych zasługujących na szansę Didier Deschamps, nie pomyślał o Julesie. Zresztą, 22-latek w poprzednim roku spisywał się świetnie w młodzieżówce, opuszczając zaledwie jedno spotkanie kadry U-21, więc w sztabie na pewno mają go na radarze. Rywalizacja na jego pozycji jest jednak spora, ale faktem jest też, że daleko od znakomitej formy znajdują się tacy piłkarze jak Samuel Umtiti, Raphael Varane czy Clement Lenglet. Do podstawowego składu na pewno byłoby Julesowi daleko, ale nikt nad Sekwaną nie byłby zaskoczony pierwszym, aczkolwiek w pełni zasłużonym powołaniem do seniorskiej kadry – twierdzi Kounde mówi, że jego celem – choć będzie trudno – są właśnie mistrzostwa Europy i igrzyska olimpijskie. Ta druga impreza to, oczywiście, znacznie bardziej realna wizja. Niemniej, to Euro go napędza, motywuje do pracy. Choć rywalizacja w kadrze Francji będzie, oczywiście, ogromna. Poza wymienionymi już zawodnikami grać na środku obrony może tam choćby Dayot Upamecano (już podpisany przez Bayern Monachium), rówieśnik Julesa. Francja głębię składu ma na ten moment po prostu Deschamps jednak Kounde obserwuje, sam to przyznawał. I myśli o tym, by gracza Sevilli w kadrze wypróbować. A ten tylko czeka na swoją szansę. Do tej pory zawsze, gdy gdzieś taką dostawał, sprawdzał się znakomicie. Latem może otrzymać kolejne – w kadrze i wielkim klubie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Jules Kounde już za niedługo będzie jednym z najlepszych obrońców świata. SEBASTIAN WARZECHA Fot. Newspix
. 570 135 136 459 742 259 58 335
najlepsi obrońcy świata piłka nożna