Robert De Niro is known as a man who values his privacy. But the double Oscar winner opened up about his family in a rare personal statement on Friday - as he defended his decision to screen a Brian Deer od 2003 r. opisuje sprawę Andrew Wakefielda, byłego lekarza, który stracił prawo do wykonywania zawodu przez kłamstwa dotyczące szczepionek. Właśnie wydał książkę "Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat?". W Polsce ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w przekładzie autorstwa Katarzyny Bażyńskiej-Chojnackiej i Piotra Chojnackiego Wakefield dziś jest guru antyszczepionkowców, mieszka w USA, a wykłady o szkodliwości szczepionek wygłasza na całym świecie Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Rok 1998. Prestiżowe czasopismo naukowe "The Lancet" publikuje artykuł przygotowany przez doktora Andrew Wakefielda i jego współpracowników. W opisie badań pojawia się sugestia, że skojarzona szczepionka przeciwko odrze, śwince i różyczce (MMR) ma związek z występowaniem u dzieci nieswoistego zapalenia jelit i regresem rozwoju. Próba była niewielka, przypadki rozwoju autyzmu i przypadłości z jelitami lekarz stwierdził u 12 małych pacjentów. U dzieci kilka dni po otrzymaniu szczepionki miały pojawiać się choroby jelit i symptomy autyzmu. "Powiedziała mi to bardzo jasno" – mówił Wakefield, relacjonując rozmowę z matką jednego z małych pacjentów. "Jej normalnie rozwijające się dziecko dostało MMR i w ciągu paru tygodni regres zaczął się pogłębiać". POLECAMY: Brian Deer, "Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat?" [FRAGMENT KSIĄŻKI] Wiadomość z naukowego pisma nie przebiła się szybko do mediów, największe brytyjskie tytuły podały ją jako krótką notkę gdzieś na końcu gazety. Jedna stacja telewizyjna uznała badania Wakefielda za przełomowe i wyemitowała dramatyczną relację na ten temat. Za jej sprawą news obiegł świat i stał się początkiem dzisiejszych ruchów antyszczepionkowych. Problem w tym, że badania były nierzetelne. Po 12 latach większość autorów odcięła się od publikacji, "Lancet" wycofał artykuł, a Andrew Wakefield dożywotnio stracił prawo do wykonywania zawodu lekarza. Szczepionkowe kłamstwa Być może kłamstwa Wakefielda nie wyszłyby na jaw, gdyby nie brytyjski dziennikarz śledczy Brian Deer. "Od mojego pierwszego rutynowego zlecenia we wrześniu 2003 do napisania tej noty w październiku 2019 roku moje życie zostało zdominowane (chociaż z przerwami) przez »kto, co, kiedy, gdzie, dlaczego« w tej sprokurowanej i wysłanej w świat epidemii strachu, poczucia winy i choroby zakaźnej. Zanim w całości zawarłem tę historię w książce, moje dochodzenie w sprawie badań i twierdzeń Andrew Wakefielda i jego współpracowników przyniosło ponad dwa tuziny artykułów dla londyńskiego »Sunday Timesa«" – napisał w swojej książce "Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat?", w której podsumowuje lata pracy nad sprawą i opisuje historię byłego już lekarza. Kłamstw, które odkrył Deer, było kilka. Pierwsze z nich – badania nie były niezależne. Dziennikarz dotarł do dokumentu potwierdzającego, że Wakefield podpisał umowę z prawnikiem Richardem Barrem na 50 tys. funtów. Tyle dostał lekarz za przeprowadzenie badań "po tezę", które miały pomóc w pozywaniu firm farmaceutycznych zajmujących się produkcją skojarzonych szczepionek i zdobywaniu od nich odszkodowań. Wakefield złożył wniosek o przeprowadzenie badań w The Royal Free Hospital. W projekcie miało brać udział 25 dzieci. Ostatecznie było ich dwanaścioro. I tu pojawia się kolejne kłamstwo – mali pacjenci nie byli przypadkowi, choć tak to zostało zasugerowane w "The Lancet". Zarówno prawnik, jak i lekarz uczestniczyli w rekrutacji dzieci, które pasowały do założonej tezy. To nie koniec. Deer odkrył także, że Wakefield dostał od organizacji Legal Aid Board, która miała się zajmować pozwami przeciwko koncernom, ponad 400 tys. funtów za występowanie w sądzie w roli eksperta. Wakefield, dzisiejsze guru antyszczepionkowców, w szczepionkach widział dobry biznes. Nie tylko wzbogacił się na współpracy z Legal Aid Board, ale także sam pracował nad własną szczepionką przeciwko odrze, która jednocześnie miała leczyć stany zapalne jelit. Miał nadzieję, że dowiedzie szkodliwości skojarzonych szczepionek, a w ich miejsce zostanie wprowadzony jego produkt. To zapewniłoby mu milionowe zyski. Próbkę podał nawet jednemu z dzieci uczestniczących w badaniu, które później trafiło do "The Lancet". Tego jednak w artykule nie podał. Seria artykułów Briana Deera udowodniła, że wnioski badań były naciągane, fakty dotyczące chorób u dzieci przeinaczane, a cały artykuł nie ma żadnej merytorycznej wartości. Wszystkie doniesienia dziennikarza zostały potwierdzone przez sąd. Wakefield próbował nawet pozwać "The Sunday Times" za znieważenie, ale ostatecznie wycofał zarzuty i sam opłacił koszty sądowe. Wojna o szczepionki okładka książki Guru w USA Po 12 latach od publikacji artykułu w "The Lancet" magazyn wycofał go ze swojej strony internetowej. Nie robi tego często, bo to dowód na niedopatrzenia i nieodpowiednie sprawdzenie badań ze strony recenzentów. Tym razem jednak niepodważalne fakty nie pozwoliły na dalsze chronienie Wakefielda. W 2010 r. lekarz stracił dożywotnio prawo do wykonywania zawodu. Taki sam wyrok usłyszał współautor badań prof. John Walker Smith. Jemu jednak udało się odwołać od orzeczenia i wygrać. Wakefield wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie stał się twarzą ruchów stop-NOP (niepożądane odczyny poszczepienne), czyli tych, które uważają szczepionki za niebezpieczeństwo. I – pomimo dowodów na jego niekompetencję – nadal nie daje o sobie zapomnieć. De Niro broni ekslekarza Wakefield ma w USA rzeszę zwolenników, którzy porównują go nawet do Nelsona Mandeli czy Jezusa. Były lekarz jest gwiazdą, jeździ po świecie ze swoimi wykładami. Był nawet w katowickim Spodku, na zaproszenie Jerzego Zięby – specjalisty od "ukrytych terapii", strukturyzowanej wody, teorii spiskowych i oczywiście szkodliwości szczepionek. Na twierdzenia Wakefielda powołuje się nawet Donald Trump, o czym Brian Deer pisze w swojej książce. "Kiedy dorastałem, autyzm nie był realnym problemem, a teraz znienacka mamy epidemię. Każdy ma teorię. Moja teoria (…) to szczepionki" – mówił Trump w rozmowach z mediami, które cytuje Deer. "To nie była jego teoria. Podebrał ją Wakefieldowi" – napisał dziennikarz. Były lekarz, jak donoszą plotkarskie serwisy, rozwiódł się z żoną i związał z supermodelką Elle Macpherson. Mieli poznać się na antyszczepionkowym kongresie, na którym zostali usadzeni obok siebie. Nakręcił również film "Vaxxed", który promował nawet Robert De Niro – aktor i ojciec syna z autyzmem. Dokument miał być wyświetlony na organizowanym przez gwiazdora Tribeca Film Festival. Ostatecznie, po ogromnych kontrowersjach, wycofano się z organizowania premiery. "Jako ojciec dziecka z autyzmem mam wątpliwości" – bronił antyszczepionkowych teorii De Niro. Kontrowersje – po raz kolejny – nie zaszkodziły Wakefieldowi. Film przyniósł ponad milion dolarów dochodu, był wyświetlany w setkach kin. Polska widownia mogła go obejrzeć w telewizji. Medycyna nigdy nie znalazła potwierdzenia odkryć Wakefielda. Lekarze się od niej odcinają, a nawet nazywają niezwykle szkodliwą. Mimo tego wciąż znajdują się kolejni zwolennicy Wakefielda, a grupa rodziców, którzy rezygnują ze szczepienia dzieci, rośnie. A może to właśnie o popularność chodziło? Jak pisze Deer: "Według mnie nigdy nie chodziło o naukę, dzieci czy matki. Zawsze chodziło mu tylko o niego samego".
Robert De Niro. Actor: Cape Fear. One of the greatest actors of all time, Robert De Niro was born on August 17, 1943 in Manhattan, New York City, to artists Virginia (Admiral) and Robert De Niro Sr. His paternal grandfather was of Italian descent, and his other ancestry is Irish, English, Dutch, German, and French. He was trained at the Stella Adler Conservatory and the American Workshop. De
Tylko dla proszczepionkowców, ależ się trafiła – okazja życia! W dniu 15 lutego, Robert F. Kennedy Jr., powołany niedawno przez Trumpa na szefa Komisji ds. Bezpieczeństwa Szczepionek, a także przewodniczący The World Mercury Project – i nie ma to nic wspólnego z misją na Merkurego lecz z rtęcią – wezwał do otwartej i szczerej dyskusji na temat szczepionek. Robert F. Kennedy Jr. w towarzystwie Roberta De Niro ogłosił nagrodę 100 000 dolarów dla każdego, kto przeprowadzi badania i opublikuje je w PubMed, które potwierdzą, że poziom rtęci zawarty w szczepionkach jest nieszkodliwy dla niemowląt i rozwijających się płodów. Mainstreamowi dziennikarze, co zarzuca im Kennedy, powielają w swoich artykułach jedynie wypowiedzi lekarzy dyktowane interesami przemysłu szczepionkowego i nie próbują dotrzeć do źródła badań. Weźmy np. taki artykuł Kate Feldman z New York Daily News, która pisze: Robert De Niro i Robert F. Kennedy Jr. szukają dowodu, że szczepionki są bezpieczne, mimo przytłaczających dowodów, że szczepionki są bezpieczne. Badanie przez FDA w 1999 roku wykazało się, że tiomersal nie wyrządza żadnej szkody oprócz nadwrażliwości. CDC udostępnia również badania, które nie wykazały żadnego związku między tiomersalem a autyzmem. Jednocześnie Kate Feldman nie daje żadnego odniesienia ani linku do badań CDC. Feldman nie podaje również żadnych kontrargumentów prezentując temat bardzo jednostronnie. Artykuły w polskiej prasie są pisane w tym samym duchu. Najczęściej opisywana jest epidemia zakaźnej choroby, która wynika z tego, że dużo osób nie szczepi swoich dzieci (dlaczego najczęściej chorują jednak właśnie te zaszczepione?), jest opisany ten niepokojący trend nie mający żadnego uzasadnienia gdyż – i tu przytaczana jest opinia jakiegoś lekarza – szczepionki są w pełni bezpieczne i zapobiegają chorobom. A argumentów, że nie jest to do końca prawda, jest wiele. Informatorzy Co raz to pojawiają się nowe osoby, których gryzie sumienie i ujawniają co kryje się za badaniami udowadniającymi bezpieczeństwo szczepionek. Jak na przykład w 2014 roku, William Thompson, starszy naukowiec CDC, wyznał, że wraz z kolegami brał udział w zatajeniu części danych, z których wynikał związek między szczepionką MMR a autyzmem wśród afroamerykańskich chłopców. Niestety CDC zablokował zeznania Thompsona w sprawie chłopca, który zachorował na autyzm po szczepieniach. Ojciec chłopca teraz pozywa CDC, aby umożliwić Thompsonowi złożenie zeznań. Odszkodowania Amerykański rząd wypłacając odszkodowania w związku z niepożądanymi odczynami poszczepiennymi nie mówi otwarcie o autyzmie – a jedynie od zapaleniu mózgu. To, że jest to przyczyną autyzmu jest już pomijane. Wszystkie przypadki odszkodowań związanych z autyzmem u dzieci są utajnione i nikt nie ma do nich dostępu, aczkolwiek i tak zdarza się, że pewne informacje wyciekają. Wprawdzie 3,6 miliarda dolarów odszkodowań wypłaconych przez Vaccine Injury Compensation Program (VICP – czyli program odszkodowań za uszczerbki na zdrowiu spowodowane szczepionkami) w ciągu 27 lat funkcjonowania to wcale nie jest dużo w porównianiu z zyskami koncernów farmaceutycznych, ale jednak daje do myślenia – nikt nie wypłaciłby takiej ilości pieniędzy gdyby nie było ku temu podstaw. A i tak poziom odrzuceń wniosków jest bardzo wysoki – w przeciągu 27 lat działania tej instytucji złożono 16 187 wniosków, z czego zaledwie w 5 269 przypadkach wypłacono odszkodowanie czyli w 32% przypadków. Natomiast, co interesujące, w ciągu 9 lat od 2006 roku do 2015 złożono 4 374 wnioski, z czego odszkodowania wypłacono w 2 847 przypadkach – czyli w 65%. Widać więc wyraźnie jak procentowa ilość odszkodowań zwiększyła się w latach 2006 – 2015, może wskutek lepiej uzasadnionych wniosków (średnio rocznie było ich mniej niż w poprzednim okresie). W Stanach szczepienia są obowiązkowe a taki program istnieje w USA od 1988 roku. W Polsce szczepienia również są obowiązkowe – ale nie ma żadnego programu odszkodowań, żadnej możliwości uzyskania rekompensaty za zniszczone zdrowie dziecka. Wprawdzie marne to pocieszenie dla rodziców – ale przynajmniej takie odszkodowanie jest w stanie pokryć koszty leczenia i utrzymania chorego dziecka. Aluminium FDA ustanowiło wprawdzie limit ilości aluminium w szczepionkach, ale nie wynika on z badań nad bezpieczeństwem tego dodatku lecz z ilości wymaganej do produkcji szczepionki w celu zwiększenia jej skuteczności. Profesor biochemii Lucija Tomljenovic opublikowała szereg badań sugerujących, że szczepionki zawierające aluminium mogą powodować uszkodzenia zdrowia. Korelacje statystyczne pokazują, że kraje, w których dzieci otrzymują największą liczbę szczepień mają wyższy odsetek autyzmu w porównaniu do krajów, gdzie kalendarz szczepień jest ograniczony. Najnowsze badania opublikowane 19 stycznia 2017 roku, stwierdzają na podstawie danych uzyskanych z Vaccine Safety Datalink znaczący związek pomiędzy ekspozycją na rtęć ze szczepionek zawierających tiomersal i późniejszym ryzykiem zaburzeń emocjonalnych. Jak zauważa Sharyll Attkisson (amerykańska dziennikarka śledcza) dr Frank DeStefano dyrektor Biura Bezpieczeństwa Szczepień w CDC potwierdził (ustnie, w wywiadzie z dziennikarką, nagranie tego wywiadu można znaleźć na stronie Sharyll Attkinsson), że szczepionki mogą wywołać autyzm, choć rzadko. Dodał też, że trudno jest przewidzieć, których dzieci może dotknąć ten problem. I jak to się ma do tego co ciągle słyszysz w polskich mediach i z ust lekarzy – „szczepienia nie powodują autyzmu”. Czy nie warto byłoby jednak zbadać u których dzieci to ryzyko jest znacznie większe niż u innych, tak, aby ograniczyć szczepienia dla tych z najbardziej ryzykownych grup? Czy kalendarz szczepień mógłby być dostosowywany indywidualnie do każdego organizmu? Czy trzeba szczepić dzieci w pierwszej dobie po urodzeniu kiedy jeszcze nikt nie jest w stanie określić prawdziwego stanu zdrowia dziecka i kondycji jego układu odpornościowego? Nie – lepiej testować szczepienia na wszystkich, w imię powszechnego dobra. Badania nad bezpieczeństwem tiomersalu nie są jednak jednoznaczne z bezpieczeństwem szczepionek w ogóle. Jest w nich zawarta cała lista innych substancji, które również mogą wywoływać poważne szkody w organizmie. Jest to kwestia dodatków (tzw. adjuwantów) ale także samego działania szczepionki, która może nadmiernie pobudzać system odpornościowy. Na przykład szczepionka przeciwko krztuścowi i odrze może powodować zapalenie mózgu i trwałe uszkodzenie mózgu – niezależnie od tiomersalu. Jak zauważa Tomljenovic, ważne jest, aby uświadomić sobie, że autyzm nie jest tylko chorobą mózgu, to również zaburzenia układu immunologicznego. Zwraca uwagę także, że każda choroba wpływa na funkcjonowanie mózgu – weźmy choćby zwykłą grypę – Twój mózg nie działa wtedy najlepiej. Nasz organizm tworzy jedną całość – wszystkie elementy się ze sobą łączą, układ immunologiczny jest powiązany z mózgiem poprzez osie neuroendokrynne. Istnieje ogromna liczba badań, które pokazują, że jeśli nadmiernie stymuluje się układ odpornościowy, zwłaszcza na krytycznym etapie wczesnego rozwoju, może to wpłynąć negatywnie na mózg i spowodować nieodwracalne szkody. To kwestionuje bezpieczeństwo podawania szczepionek niemowlętom. Inne badania podważające bezpieczeństwo szczepionek: Inaktywowane szczepionki mogą tak zaprogramować układ odpornościowy, ze zmniejsza się zdolność organizmu do zwalczania chorób później. Związek pomiędzy wzrostem autyzmu oraz wprowadzenie szczepionki z wykorzystaniem ludzkich płodów linii komórkowych i retrowirusów i zanieczyszczeń. Fragmenty obcego ludzkiego DNA mogą spowodować nadmierną reakcję odpornościową organizmu potencjalnie grożącą śmiercią. Bezpieczeństwo szczepionek nie jest tylko kwestią odpowiedzi na pytanie “czy tiomersal powoduje autyzm?”. Nawet jeśli usuniemy tiomersal z każdej pojedynczej szczepionki i tak nie będą one do końca bezpieczne. Tiomersal w dużej mierze został ograniczony w szczepionkach, a skutki uboczne w postaci zaburzeń rozwoju układu nerwowego i zwiększenie zachorowalności na autyzm dalej postępują. Obecnie tiomersal można znaleźć w szczepionkach przeciwko grypie, meningokokom oraz w niektórych szczepionkach przeciwko tężcowi. Poza tym nie skupiajmy się tylko na autyzmie, jest cała rzesza innych zaburzeń wyzwalanych przez szczepienia. Organizm musi nie tylko poradzić sobie ze sztucznie wprowadzoną chorobą ale też z metalami ciężkimi i innymi chemicznymi substancjami (polisorbate 80, formaldehyd, glutaminian sodu i wiele innych) – co może zaburzać działanie układu odpornościowego i powodować wiele chorób autoimmunologicznych. Nawet naukowcy weterynarze zauważają rosnące problemy autoimmunologiczne wśród psów po szczepieniach. Czy aby na pewno można ufać FDA i CDC jeśli chodzi o ich zapewnienia o bezpieczeństwie szczepionek? Kennedy pisze, że FDA i CDC zdawały sobie sprawę, że szczepionki, które dostaje niemowlę w ciągu pierwszych 6 miesięcy życia naraża je na 187,5 mikrogramów rtęci osiągając najwyższy poziom właśnie w 6 miesiącu życia – 120 ng/litr podczas gdy CDC klasyfikuje zatrucie rtęcią już przy poziomie 10 ng/litr krwi. Dane przed upublicznieniem zostały jednak poddane niewinnemu statystycznemu zabiegowi – ekspozycja na rtęć w okresie 6 miesięcy została uśredniona, co spowodowało, że średnia dzienna ekspozycja nie przekraczała tej bezpiecznej. To tak jakby porównać zażywanie Panadolu w dawce 2 tabletki dziennie przez 2 miesiące z 60 tabletkami naraz. W tym pierwszym przypadku raczej nic się nie zadzieje (choć lek ten ma wiele skutków ubocznych), ale w tym drugim – taka skumulowana dawka doprowadzi do śmierci. Podważa to więc zaufanie do CDC i FDA. Jak zauważa Kennedy ważnym aspektem jest również fakt, że CDC posiada 20 różnych patentów na szczepionki, których sprzedaje za 4,1 miliarda dolarów rocznie. Czy nie ma tu przypadkiem konfliktu interesów? Jak CDC może być obiektywne w temacie bezpieczeństwa szczepień? Wakefield i zdyskredytowane badania nad związkiem szczepionek z autyzmem W każdym polskim artykule w mainstreamowych mediach i pseudonaukowych blogach czytam, że badania Andrew Wakefielda na temat związku autyzmu ze szczepionkami to jedno wielkie oszustwo. Badania z 1997 roku zostały zdyskredytowane z powodów błędów proceduralnych, nieujawnionego konfliktu interesów oraz złamania zasad etycznych. Czego wiele osób nie wie, to fakt, że w rzeczywistości Wakefield nigdy nie przeprowadził badań w celu ustalenia, czy szczepionka MMR powoduje autyzm. To co zrobił to publikacja artykułów (wraz z 12 innymi kolegami) w czasopiśmie medycznym Lancet na temat serii przypadków 9 z 12 dzieci, których rodzicie zauważyli przewlekłe objawy ze strony przewodu pokarmowego, które zaczęły się wkrótce po otrzymaniu szczepionki MMR. Opisanie serii przypadków jest zupełnie czym innym niż przeprowadzenie badania. Celem takiej publikacji jest wygenerowanie nowych hipotez, które dopiero muszą zostać zbadane w celu udowodnienia ich ewentualnego związku przyczynowo-skutkowego. Wakefield nie sugerował więc związku szczepionek z autyzmem, a jedynie wraz z kolegami stwierdził: Zidentyfikowaliśmy przewlekłe zapalenie jelit u dzieci, które może być związane z neuropsychiatrycznymi zaburzeniami. W większości przypadków, wystąpienie objawów nastąpiło po szczepieniu na odrę, świnkę i różyczkę (MMR). Niezbędne są dalsze prace w celu zbadania tego zespołu i jego ewentualnego związku z tą szczepionką. Wakefield został zdyskredytowany i oczerniony przez środowisko medyczne, mimo że on i jego koledzy po prostu sformułowali hipotezę. Ostatecznie, dokument został ukryty przed publiką, gdyż na arenie międzynarodowej wzbudził tak ogromne zainteresowanie i kontrowersje, że lekarze i urzędnicy stwierdzili, że będzie on niepotrzebnie straszyć rodziców i spowoduje kwestionowanie bezpieczeństwa szczepionek. Jednak używane przez wszystkich dziennikarzy głównego nurtu stwierdzenie, że autyzm nie ma żadnego związku ze szczepieniami na podstawie zdyskredytowanej pracy Wakefielda (który, jeszcze raz podkreślam, niczego nie próbował udowadniać, ale po prostu opisał przypadki dziewięcioro dzieci) – jest istotnym nadużyciem. To co stało się z Wakefieldem pokazuje tylko na jakie ryzyko ze strony przemysłu szczepionkowego narażeni są naukowcy i badacze, którzy zadają pytania na temat bezpieczeństwa szczepionek i łącząc pewne fakty wysuwają hipotezy uderzające w przemysł szczepionkowy, służby medyczne i aparat rządowy. Jednak partykularne interesy tych grup są znacznie ważniejsze niż życie i zdrowie dzieci. A co z innymi skutkami ubocznymi? Skutki uboczne szczepionek to nie tylko autyzm ale także szereg innych zaburzeń – jak choroby autoimmunologiczne, astma, atopia, alergia, zaburzenia koncentracji, zaburzenia komunikacyjne, zaburzenia rozwojowe, niepełnosprawność intelektualna, zaburzenia z deficytem uwagi; destrukcyjne zaburzenia zachowania; tiki oraz zespół Tourette’a; drgawki; drgawki gorączkowe i padaczka. Część z nich jest po prostu wymieniona w możliwych skutkach ubocznych szczepionek. Skoro więc nawet producenci o tym piszą dlaczego lekarze tak bardzo bronią bezpieczeństwa szczepień? Nie może być tak, że coś co może narażać Twoje dziecko na ryzyko jest obowiązkowe. Rodzice powinni mieć wybór. Decydować się na szczepienia świadomie znając wszystkie za i przeciw i powinni mieć również możliwość dopasowania kalendarza szczepień indywidualnie do dziecka. Być może te ostatnie informacje ze Stanów Zjednoczonych i zmiana prezydenckiego nastawienia do szczepień faktycznie wpłynie na ich bezpieczeństwo. Oby tak było i miało przełożenie również na kraje europejskie. DISCLAIMER: Moje artykuły to osobiste przemyślenia na temat szeroko pojętej tematyki zdrowotnej na bazie informacji z jak najlepiej wybranych źródeł oraz własnego doświadczenia. Nie zastępują profesjonalnej porady lekarskiej. Pamiętaj – o swoim zdrowiu i zdrowiu swoich dzieci decydujesz Ty sam. Źródła:
About 1:30 p.m., about 10 dark blue bags with gold lettering from Nobu, a restaurant, hotel and hospitality chain co-owned by Mr. De Niro, were delivered to the house.

Autyzm Robert Melillo EAN: 9788377441329 ISBN: 9788377441329 Okładka: miękka Rok wydania: 2017 Tytuł: Autyzm Autor: Robert Melillo Wydawnictwo: Harmonia Liczba stron: 312 Szerokość produktu: 16,5 cm Wysokość produktu: 23,5 cm AUTYZMZapobieganie zaburzeniom ze spektrum autyzmu, ich diagnozowanie i terapia oraz zalecenia dla rodziców Liczba przypadków zaburzeń ze spektrum autyzmu (ASD) rośnie w zastraszającym tempie, którego nie można tłuma­czyć większą wykrywalnością czy dokładniejszymi kryteriami diagnostycznymi. Co roku rodzi się więcej dzieci z autyzmem. Zdaniem autora niniejszej publikacji – doktora Roberta Melillo – ASD jest efektem zespołu czynnościowe­go rozłączenia (ang. functional disconnection syndrome – FDS), czyli braku równowagi mózgu. FDS to według dok­tora Melillo stan nie tylko odwracalny, ale także taki, któ­remu można publikacja to program prekoncepcji, czyli środków zaradczych, które należy przedsięwziąć, by zminimalizować bądź też nawet całkowicie wykluczyć ryzyko wystąpienia ASD u niepoczętego lub nienarodzonego dziecka. Jeszcze nigdy stan zdrowia przyszłych rodziców nie był tak ważny jak teraz – w czasach epidemii autyzmu. Doktor Robert Melillo prowadzi praktykę lekarską od ponad 25 lat i jest jednym z najbardziej uznanych światowych autorytetów w dziedzinie dziecięcych zaburzeń neurologicznych. Specjalizuje się w zaburzeniach ze spektrum autyzmu, zaburzeniu koncentracji uwagi (ADD) i ADHD, dysleksji, zespole Aspergera, zespole Tourette’a, zaburzeniu afektywnym dwubiegunowym oraz innych trudnościach związanych z uwagą, zachowaniem lub uczeniem się.

On Tuesday, May 9, 2023, De Niro’s rep confirmed to Page Six that the actor had welcomed this seventh child at 79. He’d previously made headlines after correcting an ET Canada reporter who
Jest aktorem, który nie gra postaci, ale się nimi staje. Artystą od czubka głowy do pięt. Pilnie chroni swoje życie prywatne i ma opinię dziwaka. Po przyznaniu mu pierwszego Oscara wykazał kompletny brak entuzjazmu, gdy na pytanie dziennikarza, czy poruszyła go decyzja Akademii, odpowiedział: "Oscary dostaje mnóstwo ludzi, którzy nie zasłużyli na nie, więc czym się wzruszać?". Po 24 latach przerwy nakręcił dziewiąty film z Martinem Scorsese - "Irlandczyk" - i zagrał w nim rolę tytułową. Czy dzieło będzie przebojem oscarowego sezonu? Było ich czterech. John Belushi - aktor komediowy i piosenkarz, jego brat James (obu znamy z filmów "Blues Brothers"), równie świetny w komedii, co w dramacie, Robin Williams i właśnie on - wielki Bobby, czyli Robert De Niro. Przełom lat 70. i 80. był najbardziej zabawowym okresem w ich życiu, choć wszyscy mieli już wtedy rodziny. Ćpali regularnie, a dzień bez paru kresek kokainy był dniem straconym. Żaden z nich nie mógł się jednak równać z Johnem Belushim, który z czasem stał się chodzącą bombą zegarową - co kilka godzin serwował sobie mieszankę hery i koki - tak zwanego speeda."Irlandczyk" Martina Scorsese to powrót wielkiego De Niro? / Wideo: Netflix De Niro i Williams byli ostatnimi, którzy widzieli go żywym nocą z 4 na 5 marca 1982 roku. Bobby odwiedził go o trzeciej w nocy w obskurnym hotelu Chateau Marmont. Chciał pogadać o scenariuszu, nad którym pracował, ale przyjaciel był w strasznym stanie. Bobby wciągnął trochę kokainy i wrócił do domu. Godzinę wcześniej zrobił to Williams. Żaden nie podejrzewał, że widzą Johna po raz ostatni. Śmiertelną dawkę heroiny zmieszanej z kokainą wstrzyknęła mu koło piątej rano Cathy Smith, kanadyjska piosenkarka i dilerka narkotyków. Skazano ją na 15 miesięcy więzienia za nieumyślne spowodowanie Williams miał się zmagać z narkotykowym uzależnieniem do końca życia, choć dwie dekady był zupełnie czysty. W 2014 roku popełnił samobójstwo, będąc w ciężkiej depresji. De Niro, który najbardziej przeżył śmierć Belushiego, rzucił wówczas narkotyki. Był u szczytu wielkiej kariery, był też szczęśliwym mężem i ojcem. Właśnie wchodził na plan "Króla komedii" swojego przyjaciela Martina Scorsese. Wiedział, jak wiele ma do stracenia. Nigdy, w żadnej publicznej rozmowie, nie wracał do tamtych dramatycznych wszystko opisał dopiero tego lata Shawn Levy w bestsellerze "The Castle on Sunset", opowiadając historię hotelu Chateau Marmont i jego słynnych mieszkańców, wśród których były tak wielkie gwiazdy, jak Jean Harlow, Natalie Wood, Jim Morrison czy współczesna skandalistka Lindsay rozdział poświęcony Belushiemu, Levy zwrócił się z prośbą o wypowiedź także do Roberta De Niro, który swoim zwyczajem odmówił. Kończył właśnie zdjęcia do "Irlandczyka" Martina Scorsese, projektu życia reżysera, który po chudych dla aktora latach zapowiadany jest jako jego wielki 125 milionów dolarów, gangsterska opowieść Scorsese zadebiutuje już 27 września na nowojorskim festiwalu zdjęcia z "Irlandczyka" robią wrażenie / Źródło: Netflix Powrót gangstera marnotrawnego?American Film Institute pod hasłem "najwięksi aktorzy wszech czasów" odnotowuje trzy nazwiska: Marlon Brando, Robert De Niro i Jack Nicholson. W młodości Marlon zapierał dech w piersiach za sprawą seksapilu, podczas gdy Bobby, cytując Elię Kazana, "musiał udowodnić nie tylko, że umie grać, ale także, że ma to 'coś', za co publiczność go pokocha".Tym "czymś" w jego przypadku okazała się prawda, bijąca z jego ról. Działo się tak dlatego, że De Niro wcale nie grał swoich postaci - on po prostu się nimi stawał! Magazyn "EMPIRE" zafundował okładkowa sesję całej ekipie / Źródło: Wszyscy znamy jego kultowe kreacje. Zuchwały Johnny Boy w "Ulicach nędzy", pierwszy efekt jego współpracy z Martinem Scorsese, Travis Bickle z "Taksówkarza" i Jake LaMotta z "Wściekłego Byka", za którego rolę odebrał Oscara. Choć pierwszego otrzymał za postać młodego Vito Corleone w "Ojcu chrzestnym 2" Francisa Forda Coppoli, to żadnemu reżyserowi nie zawdzięcza tyle, co Scorsese. To zresztą działa w obie największe role mają z sobą wiele wspólnego. Wielu bohaterów De Niro bywało gangsterami, co z czasem zaczęło go martwić, więc odrzucał takie propozycje. Chętnie obsadzano go też jako psychopatę (znakomity "Przylądek strachu" Scorsese). De Niro czyniący na ekranie dobro to był ewenement. Nawet gdy Roland Joffe w znakomitej "Misji" obsadził go w roli jezuity, jest to były łowca niewolników, przybyły na misję w ramach pokuty za końcu De Niro zaczął mieć dość bycia "tym złym". Niestety, za pomysłem zmiany wizerunku poszedł drastyczny spadek jakości jego filmów. Dziś, mówiąc o najlepszych kreacjach aktora, sięgamy wyłącznie do przeszłości. W końcu lat 90. aktor zwrócił się w stronę komedii. Poza dwoma produkcjami Davida O. Russella trudno jednak o dobre komedie w jego dorobku. Wśród propozycji kina sensacyjnego też zaczął wybierać źle. Miejsce oscarowych nominacji zajęły... te do Złotych Malin (ostatnio za "Co ty wiesz o swoim dziadku?", a w 2002 roku za rolę w "Showtime"). Z pustego i Salomon nie naleje - powiada przysłowie. To właśnie ten przypadek. Nawet on nie miał tu, z czego budować ciekawych kilka lat temu, zastanawiając się, czemu nie widujemy go już w wartościowych filmach, krytyk "The Guardian" pytał: "Jakim cudem Robert De Niro gra w czymś tak fatalnym jak "Showtime" czy "Zawodowcy? I dlaczego nie współpracuje już ze Scorsese"?". Ostatni wspólny film duet nakręcił w 1995 roku, niemal ćwierć wieku na te pytania zna wyłącznie sam aktor, który marzył o "ociepleniu wizerunku". Gdy po latach przymiarek Scorsese zdołał dopiąć budżet "Irlandczyka", o którym mówił od dekad (za sprawą Netflixa) De Niro już się nie wahał. Przeprosił się z kolejną kreacją gangstera. Reżyser zebrał obsadę marzeń i w 2017 roku rozpoczął zdjęcia. Obok De Niro w głównej roli w filmie występują: Al Pacino, Joe Pesci, Harvey Keitel czy Anna Paquin. Z taką ekipą, przy takim reżyserze, nietrudno o wielkie kino."Irlandczyk" to osadzona w powojennej Ameryce epicka gangsterska opowieść widziana oczami weterana II wojny światowej Franka Sheerana, płatnego mordercy pracującego dla osławionych przestępców. Rozgrywająca się na przestrzeni kilkudziesięciu lat saga poświęcona jest największej zagadce kryminalnej w historii USA – tajemniczemu zaginięciu legendarnego przywódcy związków zawodowych Jimmy'ego Hoffy. Po raz kolejny Scorsese odsłania przed nami kulisy funkcjonowania przestępczego świata i jego powiązania ze światem powstał na podstawie powieści "Słyszałem, że malujesz domy" Charlesa Brandta. Robert De Niro znudzony graniem dobrodusznych dziadków, jak sam mówi, rzucił się na scenariusz pióra Stevena Zailliana, zdobywcy Oscara za "Listę Schindlera", autora scenariuszy do "Gangów Nowego Jorku" Scorsese, "Moneyball" czy "Przebudzenia" z De Niro w głównej roli. Wszystkie scenariusze nominowano do złotej statuetki - De Niro za tę rolę razem jednak nie dość, że w "Irlandczyku" zagrał główną rolę - zdaniem ekipy osiągnął poziom swoich najwybitniejszych kreacji - to jego firma TriBeCa Productions jest współproducentem filmu. Komputerowo odmłodzeni De Niro, Pacino i Pesci generują niemałe koszty. Ale i efekt. Na premierę filmu ostrzą sobie zęby zarówno krytycy, jak i Tak naprawdę moja kariera zaczęła się od "Ulic nędzy" Martina, 45 lat temu. To on dał mi pierwszą prawdziwą szansę. Zatoczyliśmy koło i tym razem szczęśliwie, ja mam okazję dorzucić cegiełkę do powstania jego dzieła - mówi ulubiony aktor zanim 45 lat temu przyszły zdobywca dwóch Oscarów wszedł na plan Scorsese, przebył długą i wyboistą De Niro i Joe Pesci w scenie z "Irlandczyka" Scorsese / Źródło: Netflix Dziecko sztukiSwój stosunek do zawodu i oddanie sztuce w stopniu niespotykanym aktor zawdzięcza ojcu. W artystycznym domu De Nirów dyskutowało się godzinami o sztuce, o tym, że wymaga poświęceń, uczciwości. Ojciec Robert De Niro senior nie tolerował tych, którzy nie oddawali się jej bez reszty. Ta postawa stała się punktem wyjścia dla juniora, który miał zasłynąć z utożsamiania się z postaciami, w stopniu przekraczającym dotąd znane Anthony De Niro Jr urodził się w rodzinie malarzy 17 sierpnia 1943 roku na Manhattanie w Nowym Jorku. Był jedynakiem. Jego matka Virginia Admiral była malarką ekspresjonistką, ojciec - Robert De Niro senior - abstrakcjonistą. Ojciec miał włoskie korzenie, którym zawdzięczał temperament i upór, przekazując go synowi. Holendersko-niemieckie korzenie matki zmusiły Bobby'ego, jak sam twierdzi, do zajęcia się sztuką. Od dzieciństwa mówił, że włoska krew u niego jest dominująca, często więc jest określany jako aktor amerykańsko-włoski. W 2006 roku otrzymał włoskie obywatelstwo, co go uszczęśliwiło. Robert De Niro senior w latach 70. / Źródło: Wikipedia Dzieciństwo Bobby'ego było smutne. Gdy miał dwa lata ojciec oświadczył, że jest homoseksualistą i chce rozwodu. Długo nie widywał syna. Był tak biedny, że mieszkał w komórkach na węgiel, dopiero pod koniec życia doczekał się uznania, a jego obrazy trafiły do najsłynniejszych galerii. Musiało minąć wiele lat, zanim syn zbliżył się do ojca, a w końcu nakręcił dokument "Remembering the Artist Robert De Niro Sr."Na razie jednak, po rozwodzie rodziców, chłopiec przeprowadził się z mamą do niesławnej dzielnicy zwanej Małą Italią, gdzie mieszkał też Martin Scorsese, z pochodzenia Sycylijczyk. Czy mogli nie stworzyć duetu na miarę wszech czasów?Mama założyła biuro oferujące maszynopisanie i korektę wydawcom. Jako czterolatek Bobby nauczył się czytać. Książki stały się jego wielką miłością. Virginia nabrała zwyczaju wciskania chłopcu do ręki książki i wypychania go z domu. Nikt nie widział, żeby przytulała syna, on też nie mówił o niej z w dzielnicy rozboju, zyskał przydomek Bobby Milk, był bowiem chudy i biały jak kreda. Z zazdrością patrzył na skórę Afroamerykanów, a kiedy dorósł, odkrył, że pociągają go wyłącznie czarnoskóre kobiety. Obie jego żony były Afroamerykankami, pozostałe partnerki Scorsese zwykł mawiać: "Gdybym nie został reżyserem, byłbym gangsterem", zaś nastoletni Bobby naprawdę dołączył do gangu. Gangsterem nie został głównie dlatego, że wszędzie dźwigał z sobą książki, czym wzbudzał nieufność zainteresowanie aktorstwem zaczęło się od roli w przedstawieniu "Czarnoksiężnik Oz", w którym grał Tchórzliwego Lwa. Jako 10-latek trafił na warsztaty teatralne dla młodzieży, lekcje dykcji i aktorstwa, za które mama płaciła maszynopisaniem. Chodził na nie jak natchniony."Ojciec chrzestny 2" przyniósł De Niro pierwszego Oscara / Wideo: Pramount Pictures Podwójny debiut z poślizgiemOd początku miał zupełnie inne wyobrażenie o karierze niż reszta kolegów. Zaczął naukę zawodu pod okiem Stelli Adler, adeptki metody Stanisławskiego. Aktorstwo stało się okazją do walki z nieśmiałością. Miał teczkę z CV pełnym sesji zdjęciowych, gdzie był upozowany na starców, gdy reszta aktorów na amantów - wspominają jego profesorzy. Od początku bardziej od teatru interesowała go praca przed kamerą. "Mogłem robić rzeczy, na które w prawdziwym życiu nigdy bym się nie odważył" – przyznał po na wszystkie przesłuchania. Pierwszą rolę dostał w "Wedding Party" (1969). W napisach końcowych błędnie wpisano nazwisko "Robert Diniro", a za rolę dostał... 50 dolarów. Był to eksperymentalny film nieznanego jeszcze Briana De Palmy, u którego chciał zagrać. Gdy przesłuchanie poszło fatalnie, jąkając się, poprosił o drugą szansę. "Wpadł na scenę czerwony jak burak z napompowaną klatą i dosłownie eksplodował tekstem. To było wspaniałe" – wspomina De Palma. Dostał rolę, ale taśma z filmem przeleżała dwa lata na półce, nim reżyser go zmontował, a do kin wszedł za kolejne dwa. Po latach aktorzy i reżyser zostali gwiazdami pierwszej wielkości. To był pierwszy z ich wspólnych filmów, a praca stała się początkiem wtedy tak biedny, że nie miał na metro. Jeździł zdezelowanym rowerem, a na obiady chodził do znajomych. Pomogła mu Shelley Winters - zdobywczyni dwóch Oscarów, która wkręciła go na zajęcia Lee Strasberga "w roli obserwatora". Nigdy nie miał odwagi stawić się na przesłuchanie. Dopiero obejrzawszy "Ojca chrzestnego 2", za którego odebrał Oscara, Strasberg sam, bez przesłuchania, przyznał mu pełne "Wedding Party" chwalono, mało kto widział film. Grał więc role w off-broadwayowskim teatrze, ale po 10 latach uprawiania zawodu, na początku lat 70. wciąż był nieznany. Był przekonany, że czeka go los ojca, bez reszty oddanego sztuce i przez większość życia niedocenianego. Nic nie zapowiadało mistrza, czyli Scorsese odkrywa Bobby'egoDe Niro długo bał się występów przed większą grupą ludzi. W 1971 roku jego przyjaciele wydali przyjęcie, na którym pojawił się Martin Znam cię - oświadczył Bobby’emu. – Włóczyłeś się z tymi łobuzami z gangu Kenmare Taa, może. Nie wiem... nie pamiętam – odburknął De wiemy, że ci dwaj artyści byli na siebie skazani. Ale Martin nie widział filmów z Bobbym, a Bobby żadnego wyreżyserowanego przez Martina. Rówieśnicy, obaj rocznik 1943 - jak po latach miał stwierdzić reżyser: "Tak sobie bliscy jak bracia syjamscy, zarówno na płaszczyźnie zawodowej, jak i emocjonalnej"."Łączyło ich nie tylko to. Bobby odkrył w Martinie jedynego człowieka na świecie, który jak on potrafi pół dnia rozmawiać o tym, jak bohater ma wiązać krawat" – mówi ówczesna żona Scorsese. Lekceważył system gwiazdorski, a Roberta nie interesowało zostanie gwiazdą, lecz zatracanie się w roli. Rodzina Scorsese była religijna, a on sam chciał zostać księdzem. Później zmienił zdanie, bo lubił kobiety. Ciężka astma uniemożliwiała mu zabawę na ulicy, więc od rana do wieczora oglądał filmy. De Niro chodził do kina z przyjęciu Scorsese opowiedział Bobby'emu o projekcie, którego scenariusz był gotów od lat, ale nikt nie chciał na niego wyłożyć pieniędzy. Nazywał się "Ulice nędzy" i opowiadał o mafii włoskiej grasującej w Nowym Jorku. Zielone światło otrzymał po sukcesie "Ojca chrzestnego". Bohaterowie filmu to grupa chłopaków, którzy włóczą się po ulicach Małej Italii, egzystując na marginesie sycylijskiej mafii ich ojców. Jednak tak naprawdę to film, który próbuje zarazić widza atmosferą, jaką żył i oddychał reżyser: życiem włoskiej społeczności Nowego Jorku. De Niro, jako szalony i brutalny Johnny Boy, rozsadzał po Oscarze za "Ojca chrzestnego" Coppola miał pomysł na drugą część filmu. Doszedł do wniosku, że Corleone-Brando jest zbyt nobliwy i musi to skorygować. Ale potrzebny był "młody Brando" stylem i wyglądem przypominający Marlona. Początkowo zamierzał go odchudzić i odmłodzić, Brando zażądał jednak tak niebotycznego honorarium, że reżyser zrezygnował. Obejrzawszy "Ulice nędzy" zadzwonił do Scorsese, pytając o nieznanego chudzielca. Ten powiedział: "Ten chłopak to geniusz, bierz go!". I tak niespodziewanie De Niro dostał rolę u boku Ala Pacino, nazywając ten moment jednym z najważniejszych w młody Vito Corleone Robert De Niro wszedł jak burza do panteonu wielkich / Źródło: Michael Ochs Archives/Getty Images Wkrótce wybrał się na Sycylię, do Palermo, siedziby najokrutniejszej włoskiej mafii - rodu Corleone. Trafił w sam środek krwawych starć. Po raz pierwszy doświadczył strachu o życie, ale ani myślał wracać. Po powrocie zaczął poprawiać konsultanta Coppoli - tak świetnie opanował tamtejszy dialekt i zwyczaje. Gdy wrócił, obejrzał kilka razy film z Brando w roli Corleone. Niuanse jego gry, głos Brando, były ważne, ale nie chciał odgrywać Marlona grającego Corleone. Uczynił to tylko jednym z elementów "Ojca chrzestnego" to ponownie efekt współpracy Coppoli z Mario Puzo, ukazujący losy rodu Corleone. Wydarzenia stanowią prequel pierwowzoru, przedstawiając drogę młodego Don Vito do zostania "ojcem chrzestnym". W filmie przeplatają się z kontynuacją historii z części pierwszej, kiedy Michael (Al Pacino) przejmuje władzę w mafijnej De Niro nie była tak duża jak Brando, ale to kreacja doskonała - głęboko przemyślana, przejmująca. De Niro większość kwestii mówi po sycylijsku i robi to niczym w swoim ojczystym języku, podczas gdy po angielsku mówi jak w obcym. Sceny z jego udziałem to najlepsze fragmenty filmu, a Coppola stworzył najlepszy sequel w dziejach kina. Zaprzeczył prawu serii, wedle którego kontynuacje nigdy nie dorównują pierwowzorom. W dodatku dwóch aktorów nagrodzono statuetką za tę samą rolę. Film zdobył sześć Oscarów, w tym dla De Niro. Brando obejrzawszy go, powiedział: "Robert De Niro to najzdolniejszy z żyjących aktorów. Wątpię, czy zdaje sobie z tego sprawę".I znowu jak Brando, De Niro nie odebrał statuetki. Tyle że Brando nie chciał, a De Niro nie mógł. Grał bowiem w filmie Bernardo Bertolucciego "Wiek XX". Wykazał jednak kompletny brak entuzjazmu, gdy na pytanie dziennikarza, czy jest wzruszony decyzją Akademii, odpowiedział: "Oscary dostaje mnóstwo ludzi, którzy na nie nie zasłużyli. Więc czym tu się wzruszać?"."Taksówkarza", okrzykniętego arcydziełem, Akademia zlekceważyła / Wideo: Columbia Pictures Czy ten facet ma prywatne życie?Hollywood ma wielu aktorów, który strzegą swojej prywatności, ale De Niro wręcz odgrodził się od świata, dostępny tylko podczas pracy. Był już powszechnie znanym, podziwianym aktorem, a nikt nie wiedział kompletnie nic o jego Bobby spotykał się od dawna z młodą, ambitną i piękną Afroamerykanką, która pracowała w kawiarni, bo ciemnoskórym kobietom karierę aktorską zrobić było jeszcze trudniej niż średnio przystojnym białym mężczyznom. Nazywała się Diahnne Abbott i była rozwódką z 6-letnią córeczką. "Oszałamiająca" - opowiadał Bobby o niej Martinowi. Nieźle też śpiewała i pracowała jako prócz jej egzotycznej urody (próżno szukać wśród jego partnerek białych kobiet), podobało się jej zaangażowanie w osiągnięcie sukcesu. To ich zbliżało do siebie. Diahnne wspomina ten związek jako niezobowiązujący. Wiedziała, że nie może być zaborcza, bo jego głównym priorytetem jest praca. Wciąż był poza domem, szukając "smaczków do roli". Wracał tak pochłonięty rolą, że nawet fizycznie odmieniony. Był rozchwytywany. Projektem, który go zafascynował, był pomysł realizacji "Taksówkarza", ale dopiero scenariusz Paula Schradera i zatrudnienie Scorsese, uczyniło go 1976 roku Diahnne wyszła za Roberta, a wkrótce urodziła syna Raphaela De Niro. Jej córkę z pierwszego małżeństwa aktor adoptował. Małżeństwo przetrwało 11 kolejną dekadę związany był z modelką Toukie Smith, siostrą projektanta mody Willi Smitha. Mają razem synów bliźniaków. Gdy związek, nigdy niesformalizowany rozpadł się, zaczęto łączyć De Niro z Naomi Campbell i z kolejnymi czarnoskórymi modelkami. On sam nigdy tych doniesień nie komentował. Jego życie prywatne było poza zasięgiem mediów, a gdy któryś z dziennikarzy próbował to zmienić, rozmowa natychmiast się Abbott pierwsza - żona Roberta De Niro / Źródło: Bettmann Archive/Getty Images "Taksówkarz", czyli arcydziełoWybitny amerykański krytyk i historyk kina Roger Joseph Ebert, który jako pierwszy w Ameryce docenił wielkość dzieła Scorsese, pisał po premierze "Taksówkarza" w 1976 roku, że to "jeden z niewielu prawdziwie współczesnych horrorów". Po czterech dekadach z hakiem jego opinia jest wciąż Schrader, gdy pisał scenariusz "Taksówkarza", przed oczami miał Jeffa Bridgesa. Tymczasem Scorsese postawił jeden warunek: główną rolę dostanie Robert De Niro, inne nazwisko nie wchodzi w do roli De Niro zaczął od wizyty w urzędzie miasta, gdzie odnowił pozwolenie na jazdę taksówką. (Utrzymywał się tak, gdy nie dostawał ról). Jeździł nocami jak jego bohater. Tylko dwa razy ktoś go rozpoznał. - O Jezu, De Niro za kierownicą. Niedawno dali ci Oscara i już nie masz pracy? Przyjedź do mnie, znajdę ci lepszą – krzyknął facet, którego podwoził. Wciąż powtarza to jako "Taksówkarza" znają wszyscy. Główny bohater, weteran wojny w Wietnamie, sfrustrowany otaczającą rzeczywistością i samotny, poznaje dziewczynę, która odrzuca jego względy z uwagi na jego prostackie gusta. To powoduje w nim uraz. Pracując jako taksówkarz, poznaje mroczne oblicze miasta - zbrodnie, prostytucję dzieci, korupcję. Pragnie to zmienić. Kumulacja negatywnych emocji doprowadza go do podjęcia radykalnych kroków, a ukryte psychopatyczne skłonności znajdują ujście. Zamierza zbawić świat, eliminując zepsute jednostki. Pierwszym jest kandydat na prezydenta, w którym widział nadzieję na zmianę, a odkrył fałsz. Ochrona zdoła zapobiec zbrodni, ale erupcja wulkanu trwa i znajdzie ujście gdzie zebrał genialne wręcz recenzje. Twórcy upajali się sukcesem, a sam film i De Niro wydawali się murowanymi kandydatami do Oscarów. Obraz miał już na koncie Złotą Palmę w Cannes. W samych Stanach Zjednoczonych zarobił ponad 200 milionów dolarów. Podczas gali statuetkę odebrała żona zmarłego Petera Fincha za rolę w "Sieci". To można było zrozumieć, ale Oscar za najlepszy film dla "Rocky'ego" wywołał wybuchy śmiechu. Krytycy nie zostawili suchej nitki na lata później powstał "Wściekły Byk". Oparty na historii życia słynnego boksera Jake'a LaMotty, ukazywał lata jego triumfów, a potem porażek. Agresywna, niepokonana bestia na ringu, w życiu prywatnym popadała w błędne koło szaleństwa i furii, niszcząc najbliższych, którzy po kolei go opuszczali. Przygotowując się do roli, De Niro nie tylko przytył 30 kilogramów (wówczas aktorzy nie posuwali się do takich poświęceń), ale także przez rok trenował z LaMottą. Dzięki temu sceny walk, niezwykle realistyczne, przeszły do historii kina. W ten sposób De Niro odebrał drugiego "Przylądku strachu" zagrał kolejnego psychopatę. I był genialny / Źródło: Archive Photos/Getty Images Zawsze wielkiWielkie role Roberta De Niro nie kończą się oczywiście na filmach Scorsese, ale to jego produkcje dały materiał dla kreacji, z których prawie wszystkie trafiły do panteonu wolno więc pominąć "Chłopców z ferajny" - wzorcowego przykładu wielkiego gangsterskiego kina i roli De Niro, do której przygotowania obrosły legendą, zresztą jak sam film. Poza tatuażami, których wykonanie (zmywalną roślinną farbą) zajęło tydzień, Bobby zapłacił 10 tysięcy dolarów dentyście, by ten "połamał mu zęby", a już po zakończeniu zdjęć dał mu tym razem 20 tysięcy, by je doprowadził do poprzedniego stanu. Rola gwałciciela dokonującego zemsty na rodzinie prawnika, który jego zdaniem mało skutecznie go bronił, to jedna z najbardziej przerażających postaci, jakie wreszcie kompletnie inny Scorsese - musical "New York, New York", dla którego Robert nauczył się gry na saksofonie i grał niczym zawodowiec. Opowieść o nieudanym małżeństwie muzyków z Lizą Minnelli nie była sukcesem, ale oglądana po latach, udowadnia, że chłodne recenzje były "Misji" Rolanda Joffe'a, gdzie zagrał przechodzącego wewnętrzne oczyszczenie bratobójcę, mówiliśmy. Innej wielkiej roli w długo niedocenianym z winy producentów "Dawno temu w Ameryce" Sergia Leone, którzy pierwszą wersję filmu przemontowali, niszcząc genialną pracę reżysera, też nie wolno pominąć. Epicki gangsterski dramat trwający niemal pięć godzin wciąż stanowi arcydzieło gatunku, a wielu krytyków stawia go na równi z "Ojcem chrzestnym". Do obu filmów (Joffe'a i Leone) niezapomnianą muzykę napisał Ennio Morricone i nikt nie wie, dlaczego nie uhonorowano jej są w dorobku De Niro także filmy kameralne, kręcone głównie z uwagi na partnerów z planu. Jak choćby "Zakochać się", gdzie aktor partneruje Meryl Streep w skromnej, poruszającej opowieści o parze, która spotyka się przypadkiem w kolejce podmiejskiej i zakochuje w sobie. Oboje są w związkach, oboje cierpią. W tym melodramacie pozbawionym cienia ckliwości żadne zakończenie nie może być Streep to ulubiona aktorka De Niro, czemu trudno się dziwić. Para spotkała się wcześniej, u początku kariery obojga, na planie kultowego "Łowcy jeleni" Michaela Cimino, wstrząsającej opowieści o wojnie wietnamskiej i traumie, jaka demoluje życie tym, którzy w niej walczyli. Oboje otrzymali nominacje do Oscara za role w filmie, a dla Meryl była to pierwsza kreacja z prawdziwego De Niro z drugą żoną Grace Hightower i synem Raphaelem z pierwszego małżeństwa / Źródło: Evan Agostini/Getty Images Rodzinna sielanka i biznesW 1998 roku po serii mniej lub bardziej udanych związków De Niro po raz drugi stanął na ślubnym kobiercu. Przyjaciele mówią, że zakochał się jak sztubak w przepięknej afroamerykańskiej aktorce, filantropce i bizneswoman Grace Hightower. Grace i Robert mają dwoje dzieci - 21-letniego dziś Elliota (dopiero niedawno aktor przyznał, że chłopak cierpi na autyzm) oraz ośmioletnią dziś Helen, szóste dziecko 76-letniego przechodziło wzloty i upadki, wydawało się, że rozpadnie się po kilku latach, ale Bobby zrobił wszystko, by scalić rodzinę. Zawsze miał też bliskie relacje z dziećmi z pierwszego małżeństwa i z bliźniakami ze związku z Toukie Smith. Można było ich spotkać na premierach, wystawach dzieł sztuki. Bywało też, że natrętni paparazzi, których De Niro niezmiennie podawał do sądu, robili im z ukrycia zdjęcia podczas wakacyjnych wojaży, kiedy to słynny tata pojawiał się z całą szóstką założyła własny biznes kawowy - została dyrektorem generalnym Coffee of Grace - firmy pozyskującej ziarna kawy z Rwandy, którą odwiedza regularnie, łącząc pracę z działalnością humanitarną. Wydawało się, że ich życie rodzinne ma się doskonale. W 2018 roku para nawet odnowiła śluby - w 20. rocznicę małżeństwa, ale kilka miesięcy później De Niro złożył wniosek o rozwód. Obecnie są w rolę w "Poradniku...." otrzymał 5. nominację do Oscara / Wideo: Weinstein Company Będąc tak blisko Scorsese, Bobby musiał w końcu sam spróbować reżyserii. Jego debiut, "Prawo Bronxu", powstał w 1993 roku i odniósł sukces. Był, rzecz jasna, obrazem gangsterskim, na tyle dobrym, że wszedł do kanonu dzieł obowiązkowych tego gatunku. Przez następnych trzynaście lat De Niro nie powracał do tego zajęcia aż do "Dobrego agenta", którego wyreżyserował w 2006 roku. Film z Mattem Damonem i Angeliną Jolie oraz z nim samym w jednej z ról był kolejnym sukcesem Boba. Pech chciał, że w tym właśnie czasie Scorsese zaproponował mu rolę w filmie "Infiltracja" (zagraną przez Nicholsona) i choć De Niro pragnął ją zagrać, musiał sporo czasu, zanim De Niro zrozumiał, że poza sztuką istnieje też inny świat. Choćby taki, w którym ojciec szóstki dzieci dba o ich przyszłość. W ten sposób, ku własnemu zdumieniu, odkrył, że całkiem dobrze radzi sobie także w biznesie. Jest współzałożycielem studia filmowego TriBeCa Productions, współwłaścicielem Nobu Hospitality (firmy zajmującej się menedżmentem luksusowych obiektów), a także sieci restauracji Nobu i Tribeca się, że sprawdza się również jako organizator przedsięwzięć kulturalnych. Mowa oczywiście o zorganizowanym krótko po tragedii na World Trade Center, "dla odbudowania znaczenia Manhattanu", Tribeca Film Festival, który wpisał się na stałe w krajobraz Nowego Jorku i cieszy się powodzeniem. Przed rokiem, wzorem Jacka Nicholsona, zaczął myśleć o emeryturze. Scorsese powiedział mu wtedy: "Nie sposób żyć bez tego, co się kocha. A ty nie umiesz żyć bez aktorstwa. Poza tym mam kolejny projekt i nie przyjmuję odmowy po 24 latach separacji".Wobec takiego dictum, czekając na "Irlandczyka", już odliczamy czas do nowego projektu duetu, który nie ma sobie równych w historii kina. De Niro shares his seven children with three different women. The actor and his ex-wife Diahnne Abbott are parents to daughter Drena, 51, and son Raphael, 46.
Paweł i Olimpia Burczykowie chcą nakręcić film o córce z autyzmem. W obsadzie pojawi się Robert De Niro? 28 sty 21 14:00 Ten tekst przeczytasz w 2 minuty Paweł i Olimpia Burczykowie planują zrealizować film, w którym przybliżą społeczeństwu, czym jest spektrum autyzmu. W obsadzie mają pojawić się aktorzy, którzy na co dzień mają styczność z niepełnosprawnymi dziećmi, jak np. Robert De Niro, który ma autystyczną wnuczkę. "Chcemy, żeby zagrał dziadka" - wyznał Paweł Burczyk. Foto: Jarosław Antoniak/mwmedia / MW Media Paweł Burczyk z córką Wiktorią Paweł i Olimpia Burczykowie wystąpili w "Dzień Dobry TVN", gdzie przybliżyli widzom problem autyzmu Aktorskie małżeństwo planuje nakręcić fabularny film o własnej córce, która zmaga się z autyzmem. W obsadzie widzieliby... Roberta De Niro Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Paweł i Olimpia są rodzicami Maksymiliana oraz Wiktorii, u której wiele lat temu stwierdzono autyzm. Rodzice dziewczynki w "Dzień Dobry TVN" opowiedzieli jak wygląda ich codzienność, z jakimi problemami muszą się zmagać. Jak powiedział w studiu Paweł Burczyk: Na temat autyzmu krąży wiele mitów. Aktorska para z przekłamaniami walczy już od wielu lat i stara się przekazywać rzetelną wiedzę w tym zakresie. I tak narodził się pomysł, by zrealizować pełnometrażowy film fabularny przedstawiający spektrum autyzmu. Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: Chcą pomóc zrozumieć, co czuje osoba z autyzmem Małżeństwo Burczyków ma nadzieję, że ich film "Zobaczyć Lili - autystyczna, autentyczna historia" przybliży społeczeństwu temat samego autyzmu, ale także pomoże zrozumieć, co czuje osoba autystyczna. Paweł Burczyk dodał, że chciałby w obsadzie filmu zobaczyć kogoś, kto rozumie, czym jest spektrum autyzmu. Pomyślał o Robercie De Niro. Dlaczego akurat o nim? Paweł Burczyk podsumowując rozmowę przyznał, że: Paweł i Olimpia Burczykowie Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie! Data utworzenia: 28 stycznia 2021 14:00 To również Cię zainteresuje
. 54 151 699 376 232 93 30 517

robert de niro autyzm